Przez całą drogę, nie odezwałam się do Jake'a czekałam na
ten moment dopiero w domu.
Gdy w końcu dotarliśmy już do domu, Jake od razu poszedł na górę do
swojego pokoju, ja natomiast również poszłam za nim, nie odpuszczając mu.
Mama siedziała na sofie, czekając na nas.
-Victoria, gdzie byliście?-Spytała. wstając napięcie.
-Mamo, nie przejmuj się jest wszystko w porządku-Powiedziałam,
usprawiedliwiając się. Nie mogłam powiedzieć mamie co się stało, za
bardzo by się tym wszystkim przejmowała, nie chciałam tego,
a dobrze wiedziałam że Jake jest jej oczkiem w głowie.
Poszłam od razu na górę, bez zastanowienia, do pokoju Jake'a
Złapałam za klamkę i weszłam, mój wzrok zwrócił uwagę od razu
na mojego brata.
-Możesz mi to wyjaśnić?-Powiedziałam, dość podniesionym głosem,
zakładając ręce na piersi.
-Posłuchaj, ja..-Powiedział, siadając na łóżku.-Fakt nie powiedziałem wszystkiego-Dodał,
nie pewnie.
-Więc mów o co chodzi-Powiedziałam stanowczo, czekając na wyjaśnienia.
-Kiedy siedziałem w poprawczaku, razem z Justinem i Codym-.Mówił nie
pewnie.-Pamiętasz co opowiadałem ci o tym, gwałcie że Justin to zrobił,
w pewnym sensie, zrobiliśmy to razem, dlatego chciałem cie chronić przed Justinem,
żebyś się nie wpakowała w jakieś kłopoty, Ja też brałem udział w tym, dlatego
nie chciałem nic mówić-Powiedział, opierając się rękoma o kolana.
Ja nie wiedziałam co mam powiedzieć, przełknęłam ślinę, i wręcz napięcie
usiadłam, na krześle. Boże nie mogłam uwierzyć, że Jake jest zdolny do tego
owszem znałam jego przeszłość, ale żeby dopuścić się takiego czynu,
nie wierzę.
-To było wtedy jak siedziałeś?-Spytałam, nie pewnie. Mój głos
wręcz drżał.
-Tak-Odparł stanowczo.-Uwierz, że Justin nie jest święty, już ci tyle razy
to mówiłem, nie chcę abyś cierpiała-Dodał, idąc w moim kierunku.
-Nie chroń mnie przed nim-Powiedziałam, patrząc się w podłogę.
-Proszę cię, nie spotykaj się z nim-Odparł, klękając przede mną.
-Już ci mówiłam, nie mieszaj się w to Jake-Powiedziałam krótko,
zrywając się z krzesła, wychodząc napięcie z pokoju.
Weszłam nerwowo do swojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
Nie wierze, nie przechodziło mi to przez myśli, jak to możliwe,
co raz bardziej mnie to wszystko przerażało, więc Justin jednak zrobił
to, razem z moim bratem. Położyłam się na łóżku, myśląc nad tym wszystkim,
męczyło mnie to strasznie, bardzo kochałam swojego brata, czemu właśnie teraz
dowiedziałam się prawdy, a Justin? czy on rzeczywiście również to zrobił?.
**
Oczami Justina.
Wszedłem napięcie, do domu od razu siadając na kanapie rozkładając nogi.
-Kurwa co za sukinsyn-Powiedział głośno Cody.-Zabiłbym go tam- Syknął,
siadając nerwowo, na fotelu.
-Uspokój się-Powiedziałem, odpalając fajkę.-Najgorsze to że znów, muszę
przepraszać, tą sukę-Dodałem zaciągając się.
-Nie potrzebnie ona tam była Justin-Powiedział, blondyn biorąc zapalniczkę.
-Teraz mnie też znienawidzi, Jeśli Jake powiedział jej prawdę,to..-Powiedziałem,
nie kończąc.
-Ale chciałeś, żeby wiedziała o tym?-Spytał.
-Tak chciałem-westchnąłem.-Poczekamy jeszcze trochę- Dodałem, szyderczo.
-Na co czekać, zabijmy go-Odparł blondyn, zrywając się z fotela.
-Nie teraz Cody, nie teraz-Odpowiedziałem.-Chodź jedziemy, mam ochotę
się zabawić-Dodałem, wstając z kanapy.
-Tsaa, ja też-Powiedział krótko.
Myśląc o tym wszystkim byłem nieźle wkurwiony, na tą całą sytuację, poco ta
mała suka tam przyszła, akurat w taki sposób, teraz wiedziałem że muszę działać,
na razie nie mogę jej stracić, jest moim celem.
Razem z Codym, pojechaliśmy do nocnego klubu, wyluzować się i odreagować.
-No siema-Rzucił, chłopak dobrze mi znany.
-Siema-Odpowiedziałem, witając się. z Austinem.-Masz towar?-Spytałem,
uśmiechając się szyderczo. Cody również ucieszył się na tę wiadomość.
Dla mnie liczyło się tylko dobrze się nawalić, takie było moje życie.
Szliśmy z chłopakami przez cały parkiet, nie obeszło by się bez zajebistych lasek, które
pojawiały się tam. Powiedziałbym że znam już każdą która tu przychodzi, i tylko każda
pragnie tego by je tylko przelecieć.
Usiadłem przy barze, od razu zamawiając wódkę.
-Justin?-Spytał, Cody szturchając mnie.
-Co?-Spytałem.
-Zobacz kto tu jest-Powiedział, wskazując palcem na dobrze znaną mi osobę, to był Jake,
siedzący nie daleko.
-Co on tu robi?-Odparłem, pytając.
Odwróciłem się, napięcie i poszedłem w stronę szatyna, siedzącego na sofie, przy stoliku.
-No proszę, a my znowu się spotykamy-Powiedziałem, uśmiechając się.
-Ty weź się odpierdol-Warknął, patrząc.
-Już jej powiedziałeś-Spytałem, praskając śmiechem.
-Co cie to obchodzi?-Odparł.-Mam nadzieje, że nie będzie taka głupia, i nie zaufa takiemu
sukinsynowi jak ty- Dodał, przybliżając kieliszek do swoich ust.
-Ona już mi ufa Jake, uwierz już mnie kocha, ale ty nie możesz się pogodzić że trafiła własnie
na mnie, zobaczysz jeszcze trochę, a będzie chciała żebym ją pieprzył, i w sumie czemu
nie jest z niej zajebista laska, i chętnie z korzystam.-Powiedziałem, na mojej twarzy od razu
był cwany uśmiech, musiałem mu to uświadomić. Ze mną się nie zadziera.
-Ty skurwielu-Syknął, rzucając się na mnie.
-Ej! nie w klubie-Krzyknął jakiś facet.
Cody zaczął nas rozdzielać, nie mogłem pozwolić, żeby jakiś dupek wyzywał mnie.
Robię to co mi się podoba, czy chce czy nie i tak Victoria będzie moja, a wręcz już jest moją
własnością.
-Już ci mówiłem-Warknął, ocierając krew z nosa.-Pożałujesz tego-Dodał Jake.
-Będę na to czekał-Odpowiedziałem, praskając śmiechem.
Jake wyszedł napięcie z klubu bez żadnego zastanowienia.
-Zabije go!-Krzyknąłem, rzucając kieliszkiem o ziemie.- Zabije-Powiedziałem
uspakajając się.
Mój oddech stawał się coraz wolniejszy, przysięgam na wszystko że go zabiję,
nie obchodzi mnie, jak Victoria to zniesie, i tak go zabije, kiedyś mi będzie wdzięczna
za to wszystko.
-Justin wyluzuj-Powiedział Cody, klepiąc mnie po ramieniu.
-Jestem wyluzowany kurwa!-Warknąłem, wychodząc z klubu.
Wsiadłem do auta, odpalając nerwowo auto, szczerze to samotność mi
dopisywała dobrze, właśnie ten sukinsyn zniszczył mi wieczór, chce
wojny będzie ją miał. Gwarantuje mu to.
**
Oczami Victorii
Obudziło mnie światło, przechodzące przez moje okno, wstałam
leniwie z łóżka, przeciągając się.
Ubrałam na siebie dosyć luźne ubrania.
Poszłam do łazienki, patrząc w lustro, przeczesując włosy
przypomniał mi się wczorajszy wieczór, przemyłam twarz wodą.
Fakt dziś był ostatni dzień wolnego,jutro znowu muszę iść do szkoły,
ale nie myślałam o tym, moje myśli błądziły właśnie o wczorajszym dniu, a raczej
wieczorze.
-Hej mamo-Powiedziałam nie co zmęczonym głosem.
-Hej, jak się spało?-Spytała
-Dobrze-Odparłam krótko.
Zaniosłam talerz do zmywarki, od razu idąc na górę.
Właściwie zdziwiło mnie to że Jake nie było dziś przy stole, zawsze'był
pierwszy przede mną.
Kiedy weszłam do pokoju, zobaczyłam okno otwarte, byłam pewna gdy schodziłam
na dół do kuchni, było zamknięte, lecz czułam na sobie wzrok, dobrze znanej mi osoby.
-Justin?-Powiedziałam pytając, odwracając się nerwowo.
-Tak kochanie-Powiedział, podchodząc do mnie.
-Co ty tu robisz?-Spytałam.
-Musiałem cię zobaczyć, przecież-Powiedział, całując mnie w policzek.
-Mama jak wejdzie, zabije nas-Powiedziałam. Fakt, gdyby mama tu weszła
i zobaczyła by Justina powiesiła by mnie.
-Nie obchodzi mnie to-Odparł, jego usta od razu znalazły się przy moich.
Musnął delikatnie, a ja odwzajemniłam pocałunek.
-Posłuchaj, Jake mi powiedział-Powiedziałam po chwili.
-Wiem kochanie-Odparł przerywając mi.- Spokojnie,
nic się przeciwko tobie nie odwróci-Dodał, głaszcząc delikatnie moje policzki.
-I przepraszam, też za wczoraj-Powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
-Dobrze, ale to co zrobiliście-Odparłam po chwili.
-Sch, kochanie zapomnijmy o tym-Odpowiedział, tuląc mnie do siebie.
-Wyjedź ze mną dziś-Powiedział.
-Dokąd? jutro mam szkołę-Powiedziałam.
-Poradzimy sobie-Odparł, mrugając.
-Kurdę, mama idzie, idź już-odparłam nerwowo.
-Do wieczora, kotku-Powiedział, żegnając się.
Ja natomiast uśmiechnęłam się, żegnając się z Justinem.
Zamknęłam za sobą okno, odwróciłam się napięcie zobaczyłam
wchodzącą do pokoju mamę.
O mały włos, a by nas zobaczyła.
-Słyszałam jakiś głos-Powiedziała, nie pewnie.
-Wydaje ci się-Odparłam, krótko, chcąc uniknąć tego tematu.-Mówiłam
do siebie-Dodałam.
Mama spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem, wyszła z pokoju zamykając drzwi za sobą.
Nie wiem czy mi się uda wymknąć jakoś z domu, ale nic mnie nie może powstrzymać.
Mimo tego co Justin zrobił, nie mam obaw co do niego, ale martwi mnie Jake, mam nadzieje
że nie pozabijają się obaj, wiem jak się nienawidzą.
**
Tak mamy rozdział, jak się podobał. Teraz robię wolne bo wyjeżdżam, ale wrócę
więc kochani życzę wspaniałych i ciepłych wakacji, bardzo dziękuję że jesteście do nn
kocham was.
Wybacz, że robię to dopiero teraz, ale wcześniej niezbyt miałam jak informować z braku czasu :< Ale teraz to nadrabiam i zapraszam Cię serdecznie na rozdział 5!
OdpowiedzUsuńhttp://hogwart-nieco-inaczej.blogspot.com/
Mam nadzieję, że Ci się spodoba ;3
Pozdrawiam,
Francesca
super :)
OdpowiedzUsuń:D czekam na następny! :D zapraszam na ff o Justinie www.give-me-soul.blogspot.com
OdpowiedzUsuńKocham kocham kocham ! *.* czekam nn <3
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc to okropne rzeczy tu opisujesz. Zaklamanie sięgające zenitu. Drań z krwi i kości udaje czułego lovera i gada jak w harlekinach... ten Justin. No nie daję rady tego czytać, tak wielkimam dysonans w duszy aż niemiłosiernie chrzęści. Brutal czułym kochankiem? No chyba tylko w składanych obietnicach -ale mimo to kłamstwo aż odrzuca.
OdpowiedzUsuńByć może czegoś nie rozumiem że takie jest życie. Dziewczynie gada się jesteś cudowna, kochana itp. A za oczami o niej: k.... ta suka... przeleciec ją... sorry, ale normalny człowiek nie daje rady tego znieść. A już zabijanie jej brata bez względu na jej uczucia i myśli, to nie tylko zbrodnia, ale też zbrodnia przeciwko miłości, którą tak namiętnie jej wyznaje... opisujesz jakiś strasznie okrutny i bezduszny świat, gdzie miłość oznacza nic więcej niż bezduszny seks.
OdpowiedzUsuńDla twojej wiadomości, nikt nie będzie mi rozkazywał jak mam pisać, to moje opowiadanie i ja będę to kontynuować. Jak komuś się nie podoba jak piszę, o czym piszę, to proste chyba? nie wchodzić tu i nie czytać, a nie potem komentować i niszczyć komuś opowiadanie, takimi, komentarzami jak tu widzę. Takie czytanie komentarze jak tutaj czytając to przykro czytać, ale rozumiem ludzi którzy nie doceniają tego, jak się piszę i o czymś. To moje opowiadanie i będę je pisała jak chcę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń