piątek, 19 września 2014

Rozdział 14


Nadszedł wreszcie wieczór, na który czekałam dość długo siedząc przy oknie, i
rozmyślając jak wydostać się dziś, a raczej co wykombinować rodzicom.
Tak bardzo bym chciała żeby wszystko było normalnie, aby Justin z Jake'm
nie kłócili się.
Rodzice praktycznie nie znają Justina, ale jestem tego pewna że nie zaakceptowali
by go. Nie ważne muszę coś wymyśleć do tego czasu.
Podeszłam do szafy, wybierając jakieś ciuchy, przebrałam się i poszłam
od razu w stronę łazienki.
Wychodząc z łazienki, nie obeszło by się ze spotkania z moim bratem.
-Gdzie się tak wystroiłaś?-Spytał, ze zdziwieniem Jake.
-Wychodzę-Odpowiedziałam, nie zwracając uwagi na niego.
-Niech zgadnę-Powiedział krótko.-Do niego-Dodał, spoglądając i
oczekując na moją odpowiedź, a raczej reakcję.
-Nie interesuj się moim życiem, już ci to mówiłam-Odparłam
oschle.
-I tak nigdzie nie pójdziesz-Powiedział po chwili, podchodząc.
-Nie zabronisz mi-Odpowiedziałam.-Zajmij się swoimi sprawami
Jake, a w moje się nie wtrącaj, już dość narobiłeś zamieszania-Odpowiedziałam,
dając mu do zrozumienia.
-Ja po prostu chcę cię przed nim chronić, nie chce żeby ci krzywdę zrobił,
a wiem do czego ten człowiek jest zdolny, o ile go można tak nazwać-Odparł,
łapiąc mnie za ramiona, i potrząsając.
-Nie mów tak, on jest inny niż ci się wydaje-Odparłam, patrząc prosto
w oczy Jake'a.
-Zrozum dziewczyno, on nie jest odpowiedni dla ciebie-Powiedział po
chwili.-Jesteś moją siostrą, nie pozwolę żeby jakiś koleś, który ma jakieś
problemy do mnie, krzywdził moje najbliższe osoby-Dodał.
-A ja nie pozwolę, a by ktoś mi się wpieprzał w moje życie-Odpowiedziałam
podnosząc głos.
-Przekonasz się, ja już ci nie będę mówił i tak jesteś zaślepiona nim-Powiedział,
wychodząc z pokoju.
Ja natomiast usiadłam na łóżku, patrzyłam w podłogę przez jakieś trzy minuty.
Boże dlaczego Jake jest taki uparty? dlaczego chcę mnie chronić przed Justinem?.
Znam prawdę, ale który mówi prawdę?.
Wymknę się z  domu przez okno tak jak to zawsze robiłam.
Czekałam na chwilę kiedy mama pójdzie już spać, wiedziałam dobrze, że Jake
nie będzie spał, byłam pewna że pojedzie za nami. Nie ważne musiałam
go jakoś spławić.
Podeszłam do okna, delikatnie i po cichu otwierając, odwróciłam się spoglądając jeszcze
przez chwilę na drzwi, czy czasem nikt nie wejdzie.
Wyszłam przez okno, schodząc z dachu.
Poszłam w kierunku domu Justina, widziałam jak szatyn stoi koło swojego auta.
-Cześć kochanie-Odparł, całują mnie.
-Hej-odparłam krótko, odwzajemniając pocałunek.
Wsiedliśmy oboje z Justinem do auta i odjechaliśmy.
Cały czas zastanawiałam się czy Jake za nami nie jedzie, byłam
pewna że to zrobi. Na wszelki wypadek wyłączyłam swojego i'phona.

**


Jechaliśmy do słownie jakieś pół godziny, nie wiem dokładnie
gdzie jesteśmy, ale było to dziwne miejsce za miastem.
-W porządku?-Spytał, odgarniając kosmyk moich włosów.
-Tak. Jak najbardziej-Powiedziałam, uśmiechając się blado.
-Martwisz się Jake'm?-Spytał, spoglądając na mnie.- Nie martw
się nikt nam nie przeszkodzi-Dodał, uśmiechając się.
Wyszliśmy z samochodu, szliśmy  jeszcze jakieś pięć minut.
-No to jesteśmy-Powiedział, otwierając drzwi.
Weszliśmy do jakiegoś domu, Justin od razu zapalił światło.
-Tutaj zawsze przyjeżdżamy, trochę się zrelaksować-Powiedział,
idąc po szklanki.
-Podoba mi się tu-Odparłam krótko, siadając od razu na kanapę.
-Cieszę się-Powiedział.-Co chcesz pić?-Spytał.
-Na razie nic nie chcę- Odpowiedziałam. Szczerze nie miałam
ochoty pić, cały czas byłam myślami przy moim bracie.
Tylko spoglądałam na drzwi, czy zaraz nie wywarzy ich.
-Oj daj spokój kotek-Powiedział, podchodząc dając mi szklankę.
-No pij, zrób to dla mnie-Dodał, całując mnie.
Ja natomiast, krótko się zastanowiłam, zrobiłam mały łyk.
Moja mina była bezcenna. Fakt nie lubię alkoholu.

**

Minęły jakieś dwie godziny, a mnie dosłownie zaczęło kręcić się
w głowię.
-Justin kręci mi się w głowię-Powiedziałam po chwili, łapiąc
się za czoło.
-Nie pijesz często i dlatego skarbie-Odparł, krótko.
-Mam coś lepszego, od razu ci się polepszy-Dodał, wyciągając
fajkę z kieszeni.
-Co to jest?-Spytałam, mój język już się plątał.
-Zapalimy sobie-Odpowiedział, odpalając fajkę.
-Nie chcę-Powiedziała krótko.
-Daj spokój kochanie, poczujesz się po tym lepiej-Odparł.
-Zaciągnij się po prostu-Dodał, dając mi fajkę.
Krótko się zastanowiłam, wzięłam jednego bucha do ust, oczywiście
zakrztusiłam się.
Justin zaśmiał się tylko.
-Pokarzę ci jak się zaciągać-Powiedział śmiejąc się.
Justin pokazał mi jak się zaciągać, nie wychodziło mi
kilka razy, ale potem szło mi całkiem nieźle.
Może mnie pogrzało, ale cieszyłam się, że mogłam być tu
z Justinem.
-Chyba pójdę się położyć już-Powiedziałam po chwili, wstając z kanapy.
-Oj kochanie, nie puszczę cię-Odparł, przyciągając mnie do siebie.
Justin przewrócił mnie na kanapę, od razu kładąc się na mnie.
-Justin zejdź ze mnie-Powiedziałam.
-Kochanie wiem że tego chcesz-Odparł, zaczynając całować mnie po szyi.
-Nie wygłupiaj się, niczego nie chcę-Odparłam, szarpiąc się.
-Złaź!-Krzyknęłam odpychając go od siebie, od razu zrywając się z kanapy.
-Co ty wyprawiasz, chciałeś mnie przelecieć?-Powiedziałam, podniesionym tonem.
Przeraziłam się w tamtym momencie Justina.
-Kochanie daj spokój, to żart-Powiedział, patrząc na mnie.
-Jasne-Odparłam, od razu poszłam po schodach na górę.
Nie jestem pierwszą lepszą do zaliczenia, mimo tego że jestem już
nieźle wzięta mam swój rozum.

**

-Kochanie, przepraszam cię za to-Powiedział, po chwili Justin wchodząc
do pokoju.
Ja natomiast nic nie odpowiedziałam.
Justin podszedł do mnie, trzymając w ręku szklankę soku.
-Trzymaj-Powiedział, podając mi-To na zgodę-Dodał, siadając przy mnie.
Spojrzałam na niego, nie mogłam się na niego gniewać nie umiałam,
jest taki słodki, gdy się tak patrzy.
-Okej, ale nie rób tego więcej-Powiedziałam, pijąc.
Po piętnastu minutach, czułam się strasznie dziwnie,
a zarazem tak lekko.
Justin, zaczął całować mnie, ja bez zastanowienia, odwzajemniałam
pocałunki. Nie wiem sama co się ze mną działo.
Szatyn delikatnie wsunął rękę pod moją koszulkę, odpinając
pod nią stanik.
 Justin, pozbył się swojej koszulki, również od razu odpinając rozporek, od swoich spodni.
Po chwili, szatyn delikatnie, wpił się w moją szyję całując ją, jego dłonie powędrowały,
na moje piersi, gdzie zaczął je pieścić.
Jego ręka, zjechała na dół, prosto pod moje krótkie spodenki.
Kiedy pozbył, się już mojej odzieży, pozbył się również swoich bokserek.
-Rozluźnij się kochanie-Powiedział, delikatnie całując mnie.
-Jesteś strasznie spięta-Dodał.
Po chwili, Justin delikatnie bez zastanowienia wszedł we mnie, jego ruchy z początku
były delikatne z czasem przyspieszał, jego ciepły oddech czułam na swojej szyi.
Czułam na początku ból, ale potem ból był całkiem przyjemny. Właśnie wtedy straciłam
coś bardzo ważnego, i to po pijaku. Sama nie wiedziałam że to robię.

**

Oczami Justina

Obudził mnie promień słońca, który świecił prosto na moją twarz.
Wstałem, delikatnie zrywając się z łóżka, spojrzałem na Victorie która
jeszcze spała.
Jednym słowem wszystko się udało to czego chciałem, cóż
ja jej do niczego nie zmuszałem, sama chciała tego, no można powiedzieć
że jak na pierwszy raz jest całkiem dobra.
Pomogłem jej w tym trochę, dosypując jej odrobine ekstazy.
Wreszcie mi się udało, byłem zadowolony z siebie.
Zszedłem na dół, uśmiechając się idąc prosto do kuchni.
Wziąłem szklankę wody robiąc duży łyk.

**

Oczami Victorii

Obudziłam się z piekielnym bólem głowy, od razu zerwałam się z łóżka,
przecierając oczy rękoma.
Nagle zobaczyłam, że nie mam na sobie ubrań, byłam całkiem naga.
Przeraziłam się, boże nic nie pamiętam co się wczoraj działo.
Zerwałam się szybko z łóżka, ubierając się.
Zeszłam szybkim krokiem na dół, zobaczyłam na dole siedzącego na
kanapie Justina.
-Witaj kochanie-Powiedział, uśmiechając się.
Ja nic nie odpowiedziałam, byłam bardziej przerażona tym, co wczoraj
robiłam i to z Justinem.
-W porządku?-Spytał szatyn, podchodząc do mnie.
Kiwnęłam tylko głową.
-Zawieź mnie do domu-Powiedziałam.
-Dobrze jak chcesz księżniczko-Odparł.-Wezmę tylko prysznic.
Usiadłam na kanapie, oparłam się rękoma oczy zaszkliły mi się
momentalnie. Nie chciałam dopuszczać myśli co wczoraj robiłam,
a może Justin mnie zgwałcił? raczej próbował tego dokonać.
Strasznie się boję, muszę wrócić do domu.
Justin wyszedł z łazienki.
-Możemy już iść skarbie-Powiedział, przytulając mnie do siebie.

**

Jechaliśmy do domu, przez całą drogę nie odezwałam się do Justina,
nie miałam ochoty z nim nawet rozmawiać.
-Na razie-Odpowiedziałam krótko, żegnając się. w tamtym momencie
chciało mi się płakać.
-Czekaj. Co się stało?-Spytał, łapiąc mnie za rękę.
-Dobrze wiesz. Daj mi spokój-Powiedziałam, wyrywając się.
-No właśnie nie wiem-Odparł ze zdziwieniem.

**




Tak mamy rozdział, wiem trochę zawiodłam miał być o wiele wcześniej. Jak tam
po wakacjach?. Co do rozdziału, nie wyszedł mi, ale mamy w końcu pierwszy raz Victorii.
No to do następnego, a jeszcze jedno jeśli komuś nie podoba się mój Fan Faction, to po prostu
niech nie czyta, i nie wchodzi piszę co chcę. Pozdrawiam i dziękuję bardzo że jesteście.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz