niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 18

Music

Siedziałam na łóżku, kolana miałam przybliżone do
klatki piersiowej, nie wiem czemu, ale myślałam o tym
wszystkim, sama nie wiem czy powinnam ogólnie
ufać Justinowi. Boże co ja mówię, oczywiście że mu ufam
nie chcę go stracić, jest dla mnie naprawdę ważny.
Wzięłam poduszkę, która leżała tuż obok mnie, i nie
wahając się, rzuciłam ją na podłogę.
Możliwe, nerwy mi puściły, sama nienawidzę siebie, nie
umiem ze sobą w ogóle wytrzymać.
Wstałam z łóżka, idąc od razu po schodach
w kierunku salonu, widziałam leżącego na sofie
Jake'a. Nie chciałam z nim rozmawiać, bo znów mogło
by się to skończyć kłótnią, oczywiście chodziło by
o Justina.
Jake spojrzał na mnie, wpatrując się głęboko we mnie.
Czułam na sobie jego wzrok, ale dziwne nie odzywał się.
- I co się tak gapisz?-Spytałam nie wytrzymując.
-Po prostu patrzę-Odparł krótko, a za chwile zwrócił
wzrok na ekran.
-Musisz mieć powód-Odparłam siadając na kanapę.
-Patrzę na ciebie i myślę jak taki skurwysyn jak Bieber,
może cię krzywdzić-Odpowiedział podnosząc głos.
-Przestań, nawet nie zaczynaj Jake-Odparłam przewracając
oczami.
-Nie zaczynam, po prostu mówię prawdę, mała-Powiedział
zrywając się.
-Skończ już-Odparłam krótko.
-Nie skończę, dopóki on się od ciebie nie odwali-Odpowiedział
przeczesując kosmyk moich włosów na bok.
-Jesteś moją siostrą i..-Nie dałam mu skończyć
-Wiem, Jake wiem to-Powiedziałam, przerywając mu.
-Uwierz że, jesteś jedynym którego kocham, zawszę będę
cię kochała, bo jesteś moim bratem, i wiem że się martwisz,
ale to moje życie, i moja sprawa z kim będę Jake, Nie możesz
ciągle się bać, uważam co robię, i proszę skończmy tą rozmowę-
Kończyłam musiałam mu dać do zrozumienia, wiem że będzie
się martwił, ale nie może wiecznie oceniać Justina jaki jest.
Może nie znam prawdy, i nie wiem jaka jest, jaką mają przeszłość
za sobą. Nie mam pojęcia za co się nienawidzą, za co Jake nienawidzi
Justina, nie chce już do tego wracać.

***

Oczami Justina


Siedziałem na sofie odpalając zapalniczką fajkę, delikatnie
zaciągnąłem się i wypuściłem dym, z płuc w kształcie
koła. Cały czas w myślach siedzi mi Victoria, serio
zaczęło mi na niej zależeć i to cholernie, ona jest
moja i nikogo więcej, nie mogę dać jej odejść,
tylko Jake jest powodem, sam nie wiem
jak mam już działać, po prostu nie mam pojęcia.
Podszedłem do okna, moją uwagę zwrócił dobrze znana
mi osoba Jake. Uśmiechnąłem się pod nosem, w sumie nie
obchodziło mnie to gdzie jedzie, ale zdecydowałem się
jednak pojechać za nim.
Wsiadłem od razu, do samochodu i ruszyłem prosto za autem
chłopaka.
Gdy dotarłem na miejsce, w którym znajdowałem się, schowałem
auto tak aby nie było widoczne, szczerze mówiąc te miejsce było
dziwne, oczywiście pasowało mi to, bo owszem były to moje
klimaty. Poszedłem na niewielki most, chowając ręce
w kieszenie, zauważyłem stojącego przy moście Jake'a.
Coś mnie kusiło żeby podejść.
-Co ty tu robisz?-Spytał odwracając się.
-Nie zabronisz mi przychodzić tutaj-Odparłem.
-W sumie wali mnie to-Odparł machając ręką.
-Śledzisz mnie?-Dodał.
-Nie, nie śledzę-Powiedziałem, opierając się o poręcz mostu.
-Wiesz, nienawidzę w tobie tej chciwości-Odparł.
-Po co wróciłeś?-Spytał po chwili Jake.
-Przypadek, tylko wyłączny przypadek-Powiedziałem
uśmiechając się.
-Mścisz się, wiem że chcesz ją skrzywdzić-Odpowiedział.
-Nie odpuszczę sobie, nigdy-Powiedziałem stanowczo.
-Chcesz wojny będziesz ją miał-Dodałem przybliżając się do chłopaka.
Dzieliły nas dosłownie centymetry, patrzyliśmy sobie prosto w oczy,
widziałem tą nienawiść do mnie, i na pewno on mógł zobaczyć
we mnie to samo.
-Nie chcę-Odparł.-Ale daj jej spokój-Dodał patrząc złowrogo w oczy.
-Nie, takiej księżniczki jak ona, nie odpuszczę-Powiedziałem cwano.
Po chwili odszedłem, spuszczając go z oczu.
Nagle poczułem, mocne szarpnięcie.
-Odpuścisz!-Krzyknął, szarpiąc mnie.
-Heh, ty myślisz że to zrobię?-Spytałem śmiejąc
się pod nosem.-Nie bądź śmieszny Jake-Dodałem.
Po chwili nie patrząc i nie wahając się zacisnąłem
pięść, i uderzyłem Jake'a w twarz.
Chłopak momentalnie odwrócił twarz, ocierając
ręką krew która spływała mu ze skroni.
Spojrzał na mnie wzrokiem mordercy. Trwało to nie długo
jak Jake wymierzył pięścią w moim kierunku.
Poczułem jak z mojego nosa spływa krew, przetarłem
delikatnie ręką, od razu spojrzałem na szatyna.
-Mógłbym cię zabić-Powiedziałem, patrząc.
-Dokładnie zrobiłbym to z tobą-Odparł odchodząc.
Patrzałem jeszcze długo za nim zniknął z mojego
punktu widzenia. Mimo wszystko tak pożałuje,
mogę to przysiąc, zacisnąłem zęby, i odszedłem
w kierunku mojego auta.



**


Oczami Victorii


Siedziałam na fotelu patrząc w ekran telewizora, przełączałam
na jakieś kanały, jeden po drugim.
Usłyszałam tylko szybki trzask drzwiami, to był Jake.
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Zauważyłam
u niego spływającą krew, przestraszyło mnie
to bardzo.
-Co ci się stało?-Spytałam zdziwiona.
Jake tylko spojrzał i bez żadnej odpowiedzi, poszedł
na górę.
Po jakiś dwudziestu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi,
bez żadnego zastanowienia podeszłam do drzwi wejściowych
i je otworzyłam.
-Justin-Powiedziałam ciesząc się na widok, lecz i u niego
przykuła mi jego uwaga, bo również widziałam ranę na
nosie.
Justin jednym ruchem przyciągnął mnie do siebie, delikatnie
całując moje usta.
-Mogę wejść?-Spytał.
-Jasne-Odparłam krótko, wpuszczając chłopaka.
-Co się stało?-Spytałam.-Biliście się tak?-Dodałam.
-Widzisz że chce nas rozdzielić-Powiedział.
Po chwili zobaczyliśmy oboje z Justinem, Jake'a
na przedpokoju.
-Znów on?-Powiedział.
-Jake, przestań!-Krzyknęłam.
-Jeszcze raz chcesz dostać?-Syknął.
-A ty?-Spytał.
-Dlaczego nie możecie się dogadać, dlaczego?!-Spytałam
podniesionym głosem.
Znów ta cholerna, koszmarna sytuacja, która powtarza się bardzo
często, dlaczego nie mogą się dogadać, nie potrafię Jake'owi przetłumaczyć,
jeszcze co gorsza pobili się, ta sytuacja była bardzo napięta.
-Z nim nigdy-Powiedział-Wynoś się stąd!-Krzyknął dodając.
-Bez niej nigdzie się nie wybieram-Odparł chwytając mnie za rękę.
Patrzałam raz na Justina raz na Jake'a, nie wiedziałam co robić, łzy
napełniały mi się do oczu, nie chciałam tego, nie chciałam tej głupiej
sytuacji. Dwie osoby które kocham, nienawidzą się.
-Natychmiast przestańcie-Powiedziałam podchodząc do Jake'a.
Jake momentalnie odsunął mnie od siebie, i podszedł do Justina.
-Jeszcze raz patrzę, w twoje oczy i widzę w nich tylko jedno-Powiedział
Jake.-Zemstę-Dodał.
-Zostaw go-Powiedziałam podchodząc i odpychając ich.
Błagam mógłby to być, mogło by się to wszystko skończyć.
W jednej chwili Jake złapał Justina, za koszulę, Justin
w jednym momencie zrobił to samo, ja natomiast patrzałam na
nich, nie wiedzą co mam zrobić po prostu nie wiedziałam.
Bez zastanowienia, Wybiegłam z domu moje łzy ciekły
mi po policzku.
Biegłam przed siebie, nie oglądając się, po prostu uciekłam
nie umiałam nic zrobić, może powinnam, ale nie potrafiłam.
Uciekłam po prostu, nie zniosłam tego dłużej, wbiegłam do parku
było ciemno, lampy gdzie nie gdzie się paliły.
Usiadłam na ławkę, ocierając swoje łzy, myślałam o nich
moje myśli było najgorsze, oni mogli się pozabijać, a ja uciekłam,
nie wiem co mam robić.


**


Oczami Justina



-Przestań, nie widzisz uciekła-Syknąłem odpychając Jake'a
-To twoja wina!-Krzyknął szatyn.
-Moja?-Spytałem ze zdziwieniem.-To ty nie możesz się
pogodzić, że ona mnie kocha. Zaakceptował byś to,
oboje mamy mroczną przeszłość, dobrze o tym wiesz,
a teraz chodźmy jej szukać-Kończyłem.
-Idziemy-Powiedział krótko chłopak, przewracając
oczami.
W głębi serca, martwiłem się o Victorie uciekła z naszego powodu,
właściwie z powodu Jake'a to jego wina, to on toczy wojnę ze mną,
nie umie zaakceptować tego.
Z początku nie traktowałem tego serio, chciałem ją przelecieć
i zostawić, lecz teraz i tak zostawię ja na dłużej przy sobie.
Bałem się o nią, była sama, było cholernie ciemno, nie
wiedzieliśmy gdzie jej szukać.
Po dwóch godzina, nie było ani śladu dziewczyny,
byliśmy już wszędzie nigdzie jej nie było, a jeśli coś
jej się stało? boże nie dopuszczałem do tej myśli.
-Nie ma jej, kurwa nie ma-Powiedział podniesionym
głosem, łapiąc się za głowę Jake.
-Znajdziemy ją-Powiedziałem.
-Nie odzywaj się!-Syknął w moim kierunku.
Obróciłem się, zobaczyłem  Cody'ego, który również
pomagał szukać Victorii.
-Znalazłeś ją?-Spytałem.
-Nie-Powiedział krótko.
Jake natomiast usiadł na chodniku blisko krawężnika,
przykładając obie ręce do twarzy.
-Dzwoniłem kilka razy, ale telefon jest wyłączony-Powiedział szatyn.
-Uwierz zależy mi na niej, nawet nie wiesz jak bardzo-Odparłem
siadając blisko Jake'a.
-Zamknij się już-Odpowiedział.
-Dobra chodźcie szukać dalej-Powiedział po chwili Cody.
-Najlepiej się rozdzielmy, będzie lepiej-Dodał.
Postanowiliśmy, rozdzielić się i szukać dalej.
Cody, pojechał bliżej centrum miasta, natomiast ja
z Jake'm poszliśmy do parku.
-Victoria!-Krzyczeliśmy równocześnie, rozglądając
się po parku.
-Może wróciła do domu?-Spytałem po czasie.
-Nie wiem, dzwoniłem kilka razy, i nic telefon
wyłączony-Powiedział patrząc w ekran telefonu.
-I tak winie ciebie Bieber-Dodał.
-Choć przez chwile daj na luz-Odparłem.
-Jeśli coś jej się stanie, będę winił wyłącznie ciebie!-Syknął.
-Nie dopuszczaj tej myśli, idioto!-Syknąłem.
Gdzie ona jest? Gdzie. Nie mogliśmy jej znaleźć
bałem się po prostu się bałem.
Tak cholernie zacząłem ją kochać, nie mogło jej się nic stać,
moja niunia, mówiłem po cichu ,pod nosem.
-Jake?!-Krzyknąłem.-Chodź tu-Powiedziałem podniesionym
głosem, klękając i podnosząc małą rzecz.
-To jest, przypinka Victorii, cholera-Powiedział szatyn.
-Boże-Dodał rozglądając się nerwowo na wszystkie strony.
-To nic nie znaczy-Powiedziałem.
-Ona jest sama człowieku, kompletnie sama w tym mieście,
a o tej porze to tylko strach wychodzić z domu-Odparł.
-Gdybyś nie rzucał się kurwa z łapami do mnie, nic by takiego
się nie stało-Powiedziałem.
-Pójdę jeszcze, bliżej stawu koło parku-Dodałem idąc.
Szedłem, wzdłuż stawu, rozglądając się na wszystkie strony,
jedynie co mi pomagały to tylko duże lampy, które oświecały
park.
Nagle spojrzałem, i zobaczyłem siedzącą osobę.
Miałem tylko nadzieje, że to Victoria.


**












                                                                                                                                                                                                    
Tak mamy kolejny rozdział, wybaczcie trochę długo czekaliście przepraszam
was bardzo, bardzo licze na komentarze chodź kilka będę bardzo wdzięczna,
dla mnie to naprawdę wiele, przypominam o nowy zwiastunie/trailer
do nn.




1 komentarz: