niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 19

Oczami Justina

Bez żadnego wahania, poszedłem szybkim krokiem,
w stronę siedzącej osoby, na ławce.
Tak to była Victoria, kamień z serca spadł mi, ucieszyłem
się.
-Kochanie szukaliśmy cię, wszędzie-Powiedziałem
do brunetki, klękając przy niej.
Widać było że płakała, ale to nie moja wina,
to wyłącznie wina Jake'a.
-Dajcie mi spokój-Powiedziała brunetka, zasłaniając
twarz rękoma.
-Spokojnie maleńka, jest już okej-Powiedziałem
obejmując dziewczynę.-Chodźmy, Jake się
martwi-Powiedziałem łapiąc Victorię, za rękę.
Dziewczyna bez wahania chwyciła moją dłoń,
i wstała.
Po chwili zobaczyliśmy Jake'a, który, biegł w naszą
stronę.-Victoria!-Krzyknął nerwową, podbiegając
do dziewczyny.
-Nic ci nie jest?-Spytał przytulając.
-Nie-Odparła przecierając jedną ręką swój policzek.
-Przepraszam-Powiedział.-Chodźmy już-Dodał
szatyn, idąc.
Nikt z nas ani słowem się, nie odezwał ani jednego słowa,
nie miałem zamiaru zaczynać, dobrze wiedziałem że
Jake, znów zaczął by się rzucać, ale to już nie
moja wina, to jego problem i tak czy on chce, czy też
nie, będę z Victorią.

**

Oczami Victorii.


Dotarliśmy do domu, Jake wszedł pierwszy od razu
idąc do salonu, ja również podążałam za nim, Justin
również znajdował się za nami.
Przebywanie razem z nimi, doprowadzało mnie do rozpaczy
po prostu wiedziałam, że zaraz znów zaczną się kłócić.
-Ty to chyba do domu powinieneś, już iść-Powiedział
Jake odwracając się, w stronę Justina.
-Nie śpieszy mi się-Burknął, siadając na kanapie.
Szatyn natomiast spojrzał na niego, siadając na fotelu.
-Znów zaczynacie?-Spytałam łamiącym głosem.
-Ja nie zaczynam-Powiedział Justin.
-Nie uciekaj więcej, proszę cię-Odparł Jake.
-To się do cholery nie kłóćcie-Odpowiedziałam
podnosząc głos.
Miałam tego dość, po prostu dość. Czemu akurat
mnie to musi spotykać, dlaczego?
-Dobrze-Powiedział po chwili szatyn.
-Nie będziemy, a przynajmniej postaram się-Dodał
Jake.
Chciałabym, żeby to wszystko, ta wieczna wojna
między nimi się już skończyła, tego tylko chcę.
-Pójdę się położyć, jestem zmęczona-Odparłam.
-Dobrze, ja też już pójdę-Odpowiedział Justin, podchodząc
do mnie.-Dobranoc-Dodał, całując mnie.
Justin wyszedł z pokoju, idąc w kierunku drzwi, natomiast ja
spojrzałam chwilę na Jake, i poszłam od razu do siebie, na górę.
Przebrałam się, w moja piżamę, rozczesałam swoje włosy,
patrzyłam jeszcze przez chwile, w lustro które stało
w moim pokoju, po chwili odwróciłam się i położyłam
 do swojego łóżka, okrywając się kołdrą.

**


Oczami Justina


Za nim otworzyłem drzwi od domu, czułem jak ktoś mi się
przygląda, odwróciłem się napięcie i ujrzałem Jake'a.
Czego on znów chce, znów przyszedł robić awantury?
-Czego chcesz?-Spytałem podchodząc do bramki.
-Dzięki-Powiedział szatyn, natomiast mnie to zdziwiło,
czy on powiedział właśnie ,,Dzięki''?
-Za co?-Spytałem ze zdziwieniem.
-Pomogłeś-Odparł krótko.-Ale to nie oznacza, że
będę darzył cię sympatią-Dodał łapiąc obręcze furtki.
-Nie tego oczekuje-Powiedziałem uśmiechając się cwano.
-Mam cię na oku-Odpowiedział.-Wiec jeśli ją kiedykolwiek
skrzywdzisz, pamiętaj że będziesz miał do czynienia, ze mną-
Dodał.-Raz już ją wykorzystałeś-Powiedział.
-Daj spokój, nie skrzywdzę, nie mam zamiaru-Odparłem
szyderczo.-Zaufaj przyjacielu-Dodałem.
-My przyjaciółmi nie jesteśmy, Justin-Odparł.
-Na razie-Powiedział krótko, odchodząc.
Na mojej twarzy zaistniał cwany uśmiech, skoro
Jake zaczyna się do mnie przekonywać, to mam nadzieje
że problemu z nim nie będzie.
Zdzwiony byłem tą całą sytuacją, wiele dziś się zdarzyło.
Wszedłem do domu, ściągając buty i rzucając je gdzieś na bok.
Poszedłem do łazienki, zdjąłem koszulkę, pozbyłem się
również spodni, a na koniec ściągnąłem swoje bokserki.
Wszedłem pod prysznic, odkręcając wodę.
Wyszedłem po chwili z pod prysznica, owijając się ręcznikiem,
poszedłem do swojego pokoju, podchodząc do komody wyciągając
z niej bokserki.
Założyłem na siebie bokserki, od razu bez zastanowienia,
położyłem się na łóżko, przykrywając się.
Szczerze wolałbym być, przy Victorii poczuć jej delikatne
ciało, dotykać, całować tego pragnąłem, ale nie mogę jej zmusić.
Fakt spaliśmy już ze sobą, ale ona była kompletnie nawalona,
teraz będę musiał poczekać, chodź nienawidzę czekania,
i tak mi w końcu ulegnie.
Uśmiechnąłem się pod nosem rozmyślając, bez wahania szybko
zasnąłem.

**


Oczami Victorii


Obudziło mnie światło promieni, które prosto na
moją twarz świeciło.
Przeciągnęłam się delikatnie, i po chwili znalazłam się
w pozycji siedzącej. Wstałam z łóżka podchodząc
do szafy, i wybierając jakieś ciuchy.
Dziś była wolna niedziela, i myśląc przez chwile
pomyślałam przecież rodzice wracają.
Ubrałam się szybko, poszła do łazienki ogarniając się
trochę, wciąż w głowie mi tkwiła wczorajsza sytuacja,
ale chciałam o niej zapomnieć, mam tylko nadzieje, że
Jake nie powie rodzicom o ucieczce, oby.
Nie on nie jest taki, mogę ufać mu, ufamy sobie nawzajem.
Chociaż ostatnio nasze relacje się, dość pokomplikowały
mimo tego, zawsze będę kochać tego kochanego braciszka.
Zeszłam na dół, w kierunku kuchni otworzyłam lodówkę,
wyciągając z niej sok.
Po chwili w kuchni pojawił się Jake spojrzał na mnie,
siadając przy stole.
-Jak się spało?-Spytał.
-Dobrze-Odparłam krótko, uśmiechając się.
-Chciałbym już zawsze widzieć, ten uśmiech-Powiedział
odwzajemniając uśmiech.
-Heh,będziesz widywał-Odpowiedziałam siadając na przeciwko
Jake'a.-Wiesz gdybyś nie był moim bratem, zakochałabym się
w tobie-Odparłam dodając.
-I wice wersa, mała-Powiedział szatyn, śmiejąc się.
Zdziwiło mnie to, bo zawsze Jake zaczyna rozmowę na temat
Justina, a teraz jakby wszystko było normalnie, jak dawniej.
-Dziś wracają rodzice?-Spytałam.
-Niestety-Odparł krótko.
Po jakiś pięciu minutach, usłyszeliśmy telefon który dzwonił.
-Odbiorę-Powiedział wstając, i idąc w kierunku przedpokoju.
-Halo?-Spytał przykładając słuchawkę do ucha.
-A mama, hej wszystko okej-Mówił kończąc.
Wstałam, zasuwając za sobą krzesło, idąc w kierunku
salonu.
Jake skończył rozmawiać z mamą, odłożył słuchawkę
i usiadł na kanapie.
-Jednak dziś nie wrócą-Powiedział.
-Dlaczego, co się stało?-Spytała.
-Zostaną do wtorku-Odparł.
-Super-Powiedziałam krótko, śmiejąc się.
-Słuchaj przepraszam cię za wczoraj-Powiedział po chwili.
-Spokojnie, mam nadzieje że zaufasz już Justinowi-Odparłam.
-Ufać nie mogę mu, ale znam go wiem jaki jest, to twoje życie-
Odparł.-Zrobisz jak uważasz-Dodał.
-Wiem, przerabialiśmy to-Powiedziałam.
-W takim razie, nie było tematu, ale pamiętaj-Odpowiedział.
-Tak wiem Jake, wiem-Odparłam.-Nie będę żałować-Dodałam.
Szatyn spojrzał na mnie, uśmiechając się delikatnie.
Ja natomiast, odwzajemniłam słabym uśmiechem, czyżby
Jake zrozumiał, nie wiem nie jestem tego pewna, ciężko mi
w to uwierzyć.
Tak naglę, a może teraz będzie już tylko lepiej?


**

Oczami Justina


Wstałem ledwo, z łóżka przeciągnąłem się i podszedłem
do komody, odsuwając jedną z szuflad.
Wziąłem czarny podkoszulek, założyłem swoje spodnie
naciągając je, niżej niż znajduje się pas.
Zszedłem, z góry na sofie siedział Cody.
-Wstałeś już-Odparł.
-Mhm-Mruknąłem pod nosem.
Usiadłem obok Blondyna, rozkładając ręce
na podgłówkach.
-To jak stary, wieczór nasz?-Spytał po chwili
Cody.
-Jak zawsze-Powiedziałem uśmiechając się szyderczo.
-Musimy tam być na dziewiętnastą-Powiedział.
-Tak wiem, Michael mi mówił-Odparłem.-Podaj
szlugę-Dodałem wyciągając rękę w kierunku chłopaka.
-Okej-Odparł blondyn, podając mi fajkę.
-Jake ze sobą weźmiemy-Odpowiedziałem po chwili,
odpalając fajkę.
-Oszalałeś?-Spytał ze zdziwieniem.
-Nie. Spokojnie już go w garści mam, tak jak kiedyś-Odparłem
zaciągając się.
-Victorie też?-Spytał.
-No co ty, lepiej żeby jej tam nie było-Powiedziałem.
-W sumie-Odpowiedział blondyn.
-Jego tylko weźmiemy-Odparłem wstając po chwili, z kanapy.
-Idę tam-Dodałem wychodząc z domu.
Poszedłem do domu Victorii, gdy znalazłem się pod drzwiami
zapukałem w nie po chwili otworzył mi je Jake.
-Już tutaj?-Burknął szatyn.
-Sprawę mam do ciebie-Odparłem opierając się o drzwi.
-Wejdź-Powiedział wpuszczając mnie do środka.
Wszedłem, od razu idąc w kierunku salonu.
-Victoria jest?-Spytałem odwracając się.
-Kąpie się, zaraz zejdzie-Powiedział patrząc.
-Jaką sprawę masz do mnie?-Spytał po chwili,
unosząc brwi do góry.
-Pojedziesz dzisiaj ze mną i z Codym za miasto?-Spytałem
-Po co?-Odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Zobaczysz-Odparłem.
-Co ty kombinujesz?-Spytał zakładając ręce na piersi.
-Ehh Odbudować relacje-Powiedziałem.
-Nie bądź śmieszny-Powiedział siadając na fotelu.
-Nigdy między tobą, a mną nie będzie zgody-Dodał.
-Rozumiem, ale po prostu pojedź-Powiedziałem.
Wkurzał mnie tą swoją pewnością, niech się czasem
nie przeliczy, bo może tego żałować.
-Dobra-Odparł krótko.


**

Oczami Victorii


Zeszłam na dół, widząc jak Justin i Jake rozmawiają
ze sobą. To było dziwne, nie słyszałam żadnych kłótni,
ani nic.
-Hej Justin-Powiedziałam uśmiechając się.
-Cześć księżniczko-Odparł chłopak
podchodząc.
Bez zastanowienia, chłopak chwycił delikatnie moją
dłoń przyciągając mnie do siebie, i bez wahania musnął
moje usta.
-To jesteśmy umówieni-Powiedział Justin do Jake.
-Taa-Odparł krótko, idąc na górę.
-Dogadujecie się-Powiedziałam zawieszając ręce, na szyi
Justina.
-Powiedzmy-Odparł obejmując mnie w pasie.
-Staram się, aby było jak najlepiej-Dodał uśmiechając się cwano.
-Cieszę się-Odparłam spoglądając mu w oczy, po chwili
jedną ręką przejechałam po jego policzku.
Widać było maleńką ranę koło nosa, lekko zaczerwienioną.
-Jesteś śliczna, kochanie-Odparł przeczesując kosmyk moich włosów
na bok.-Kocham cię-Dodał po chwili, od razu wpijając się
w moje usta, ja natomiast uległam i odwzajemniłam pocałunek.
Po kilku sekundach, Justin delikatnie wsunął rękę pod moją bluzkę,
błądził nią, aż znalazła się przy moim staniku, czułam jak próbował
się wsunąć, pod mój stanik.
-Przestań-Powiedziałam nerwowo, odrywając się od chłopaka.
-Spokojnie, nie chciałem nic złego-Powiedział.
-Później się zobaczymy, kochanie-Dodał całując mnie w czoło.
-Na razie-Powiedziałam uśmiechając się blado.
Chłopak po chwili wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Usiadłam na kanapie, trochę ta sytuacja była nie zręczna dla mnie,
już raz próbował to zrobić. Nie ważne nie chcę do tego
wracać.
Dzień jakoś szybko zleciał, praktycznie przez cały dzień siedziałam
na kanapie, oglądając jakieś programy.
Po jakimś czasie, ułożyłam się na kanapie w pozycji leżącej, i nie wiem
kiedy ale zasnęłam.

**


Oczami Justina


Siedziałem na sofie, kończąc palić.
Wyrzuciłem peta, do popielniczki po chwili
poszedłem w kierunku przedpokoju, wyciągnąłem
z szafki czarne Supry, ubierając je na siebie.
-Idziesz już?-Spytałem podniesionym głosem, czekając
aż Cody zejdzie na dół.
-Idę-Powiedział schodząc z góry.
Wyszliśmy oboje z Cody'm w stronę naszego auta
zobaczyliśmy Jake stojącego przy naszym aucie.
-A jednak jedziesz?-Spytał cwano, blondyn.
-Taa-Odparł krótko.
-Victoria już śpi?-Spytałem.
-Tak zasnęła na kanapie-Powiedział szatyn wsiadając
do auta.
-Okej jedziemy-Odparłem otwierając drzwi od samochodu.
Jechaliśmy jakieś pół godziny za miasto, dotarliśmy w końcu
na miejsce.
Wysiedliśmy z auta Jake rozglądał się na wszystkie strony,
widać było nie pokój, czyżby się bał?
Nie to nie w jego stylu, przecież on niczego się nie boi.
-Siema-Rzucił po chwili znajomy głos.
-Michael-Odparłem krótko witając się z chłopakiem.
-O no proszę, kogo my tu mamy-Odparł.-Jake-Dodał
wyciągając rękę w stronę Jake'a.
-Cześć-Rzucił krótko, nie pewnie wyciągając rękę do czarnowłosego.
-Czego się napijesz?-Spytałem.-Chyba że wolisz coś
mocniejszego?-Dodałem.
-Rzuć fajką, Bieber-Odparł.
-Łap-Powiedziałem rzucając w jego stronę.
-No chłopaki, więc do wyboru i koloru, towaru pełno-Powiedział
po chwili.
Tak właśnie tego mi brakowało, mam ochotę się dziś nawalić
i to w cholerę.
Wiem dobrze, że Jake też się skusi na to.
-Odbiło ci?-Spytał po chwili szatyn.
-No weź, zabaw się-Powiedziałem, uśmiechając się.
-Ja z tym skończyłem-Odparł.
-Dawaj, nie wymiękaj-Odparłem rozsypując na auto
biały proszek.-Pokaż że masz jaja-Dodałem klepiąc
chłopaka, po ramieniu.
Po chwili chłopak zastanowił się chwile, i jednym ruchem
nachylił się, wciągając cały biały proszek.
Spojrzałem na szatyna, na mojej twarzy pojawił
się szyderczy uśmiech.
-To teraz ja-Odparłem po chwili, rozsypując kolejną
partię.
Bez wahania, szybkim ruchem nachyliłem się, i wciągnąłem.
Odchyliłem głowę do tyłu, a by poczuć to.
-Nie mów Victorii-Odparłem.
-Jasne-Powiedział.
Po jakiś dwóch godzinach siedzieliśmy przy małym stoliku,
wszyscy byli nieźle nadziani.
Po chwili podeszła do nas jakaś śliczna, blondwłosa dziewczyna.
-Hej chłopaki, mogę się dosiąść-Powiedziała niebieskooka.
-Jasne skarbie siadaj-Powiedział Jake.-Ale jesteś słodki-Powiedziała
siadając tuż przy Jake'u.
-Zabawimy się-Powiedział przygryzając dolną wargę.
Przyglądałem się całej tej sytuacji, właściwie to zawsze do
mnie laski podchodziły, i owszem kończyło się to ostrą
zabawą.
Dam Jake'owi się zabawić, niech poczuje stare czasy.
Jake, zniknął gdzieś z blondynką, ja natomiast tylko czekałem
jak wróci, teraz to ja mam go na haku, zakpiłem.
Po godzinie czasu, Jake wrócił, patrzyłem na niego, był
nieźle nadziany zauważyłem że ma rozerwaną koszule, do jednego
mogło tylko to dążyć. Poleciał na całość.
-Więc, rozejm stary-Odparłem.
-I tak cie nie lubię, Bieber-Powiedział szatyn, śmiejąc się.
-Zwijamy się-Powiedziałem idąc w kierunku auta.
Cody również znajdował się przy samochodzie, wsieliśmy
do auta, odpaliłem nerwowo auto, i ruszyliśmy.
Fakt na mieście może być dużo psów, ale mi to nie przeszkadzało,
miałem kontrole.
-No wysiadajcie-Powiedziałem.-Mogę się zobaczyć z moją
niunią?-Dodałem pytając.
-Jest twoja, przecież-Powiedział po chwili szatyn.
-Wiem to-Odparłem.
Weszliśmy do Jake'a do domu, od razu mój wzrok
zwrócił uwagę, na leżącą dziewczynę.
Przejechałem delikatnie po jej udzie, siadając przy niej.
Moje myśli napełniały się co raz to większym pragnieniem,
po prostu tej nocy, ona musi być moja.
Dziewczyna spała tak słodko, ja patrzyłem na nią w jednym
momencie, odkryłem koc pod którym znajdowała
się Victoria.
Nachyliłem się nad dziewczyną, delikatnie całując
ją. Moja ręka po chwili znalazła się, pod bluzką
dziewczyny. Nie miałem problemu ze zdjęciem
jej koszulki, ponieważ była ona zapinana na guziki.
Zacząłem rozpinać je, delikatnie.
Gdy już pozbyłem się guzików, które nie dawno
rozpinałem, ujrzałem jej czarny, koronkowy stanik.
Cholernie, kurewsko pragnąłem jej tak bardzo,
musze dopiąć swego, jest taka cudowna, niewinna
i wręcz zajebiście seksowna.
Bez zastanowienia, kończyłem dalej, co miałem zamiar
zrobić.
Po jakiś pięciu minutach, szatynka wręcz zerwała się,
widać było jej strach w oczach.
-Co ty robisz?-Spytała nerwowo odsuwając się.
-Daj spokój, przyszedłem do ciebie, wiem że tego
chcesz-Powiedziałem, przybliżając się.
-Przestań!-Krzyknęła wstając z kanapy.
-Nie opieraj się kochanie, pragnę cię
księżniczko-Odparłem idąc w kierunku dziewczyny.



**






Witajcie kochanie, i mamy kolejny rozdział cieszę się bardzo, ze jesteście
chociaż trochę, bardzo liczę na komentarze, ponieważ zależy mi
abyście wy byli zadowoleni, no to nam się rozkręca.
Powoli się zbliżamy, do części drugiej.
to do nn, kocham was xoxo









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz