niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 21


Oczami Victorii



Otworzyłam, ledwo zaspane oczy, podniosłam się
rozglądając, zauważyłam że Justina nie ma obok mnie.
Wstałam przeciągając się jeszcze na boki, i podeszłam,
aby ubrać coś na siebie. Ubrałam coś luźnego, dobrze wiedziałam
dziś szkoła, właśnie znów ta ,,Szkoła'
Ale cieszyłam się z tego, ponieważ nie długo zaczynają
się wakacje.
Zeszłam na dół, w kierunku salonu na kanapie oczywiście,
nie zabrakło Jake'a. Spojrzał na mnie, a po chwili na telewizor,
usiadłam obok niego, kładąc na jego ramieniu swoja głowę.
-Coś chcesz?-Spytał opierając głowę, o moją.
-Nie po prostu, tak jakoś-Powiedziałam uśmiechając się.
-Nie idziesz do szkoły?-Spytał odwzajemniając uśmiech.
-Mam zamiar-Odparłam.-Ale ciężko się ruszyć-Dodałam
parskając śmiechem.
-Ruszaj się, bo jak starzy się do wiedzą że nie chodziłaś, to
będziemy mieć, zadymę-Powiedział.
-Wiem, idę-Odparłam wstając z kanapy.-Obiecaj mi coś-Dodałam
po chwili odwracając się napięcie.
-No mów, mała-Odparł z lekkim zdziwieniem.
-Odpuścisz to wszystko-Powiedziałam.
-Co masz na myśli?-Spytał.-Justina się nie czepiam-Dodał
-Tak wiem-Odparłam.-Lecę, na razie-Dodałam wychodząc
z domu.
Dotarłam w końcu do szkoły, otworzyłam drzwi
od wielkiego budynku, i weszłam do środka.
Podeszłam do swojej szafki, i zobaczyłam czyjąś
rękę na niej, to była Mimi.
-Hejka-Rzuciła na przywitanie rudowłosa.
-Hej, Mimi-Odparłam uśmiechając się.
-Nie odpisywałaś na smsy-Powiedziała.
-Sorki, nie miałam czasu-Mówiłam tłumacząc się.
-Powiedzmy, że wierzę-Powiedziała wywracając
oczami.
-Mhm-Burknęłam.
-Co jest, okej wszystko?-Spytała łapiąc mnie za ramie.
-Tak-Odparłam podnosząc głos.-Jest okej-Dodałam
idąc przed siebie.
Szczerze nie było dobrze, myślałam nad wczorajszą nocą,
to co się wydarzyło, to było cudowne, ale się bałam,
bałam się tego że Justin może mnie zostawić.

**


Oczami Justina


Wstałem z łóżka przeciągając się jeszcze, od razu
znalazłem się w pozycji siedzącej. Wstałem po chwili
podchodząc od razu w kierunku szafy, biorąc rzeczy
do ubrania.
Gdy już się ubrałem, zszedłem na dół w kierunku
dużego pokoju, bez zastanowienia usiadłem
na kanapie. Wyciągnąłem z kieszeni fajkę i zapalniczkę,
po chwili odpaliłem i delikatnie zaciągnąłem się.
-Nie udław się-Powiedział dobrze znany mi głos.
-Spadaj-Odparłem o mało co się nie krztusząc.
Po chwili, oboje z Cody'm usłyszeliśmy dzwonek do
drzwi.
-Otworzę-Powiedziałem po chwili, wstając i idąc
w kierunku drzwi.
-Jake?-Spytałem ze zdziwieniem.-Wchodź-Dodałem
spoglądając na chłopaka i wpuszczając go do środka.
-O witaj stary-Rzucił na przywitanie, Cody.
-Cześć-Odparł krótko.
-Siadaj-Powiedziałem wskazując ręką, na kanapę.
-Chyba wiem po co przyszedłeś-Dodałem po
chwili, uśmiechając się.
-Masz?-Spytał.
-Mam-Odparłem podchodząc do szuflady, od razu
ją otwierając.-Ja wiem czego ci potrzeba-Dodałem
wyciągając folię, z biały proszkiem w środku.
-Trzymaj, stary-Odparłem rzucając w jego stronę
folię.
Chłopak jednym ruchem złapał folię, i schował ją
do kieszeni.
-Dzięki-Powiedział.-Do później-Dodał
idąc w kierunku drzwi.
-No proszę, widzę że znów zaczął robić, to
co dawniej-Odparł blondyn parskając śmiechem.
-Najwyraźniej-Powiedziałem śmiejąc się.
Nie wierzyłem w to, tak nagle Jake zaczął ufać
znów stał się tym kim był kiedyś.
W sumie, dla mnie i lepiej i mam jego i mam
Victorię.

**



Oczami Victorii



Wracałam ze szkoły razem z Charlie'm lubiłam go,
jest naprawdę w porządku, jest moim przyjacielem.
-Dzięki że mnie odprowadziłeś-Powiedziałam
uśmiechając się w stronę Charliego.
-Spoko, zawsze możesz na mnie liczyć-Odparł
przybliżając się do mnie i
 odwzajemniając mój uśmiech.
Po chwili rozmowy zobaczyłam, stojącego
nie daleko Justina, patrzał na nas jak na wrogów.
Chłopak momentalnie, podbiegł do nas widać
było jego gniew, jego wściekłość.
-Nie pomyliłeś się czasem koleś?-Spytał nerwowo
Justin, odpychając chłopaka.
-Justin przestań, nic nie zrobił-Odparłam próbując
odciągnąć Szatyna od Charliego.
-Zamknij się!-Wrzasnął Chłopak.
-Wyluzuj trochę-Powiedział Charlie.
-Mam się wyluzować, tak?-Odpowiedział zaciskając
zęby.-Odpierdol się od niej-Dodał popychając
chłopaka.
-Przestań-Powiedziałam łamiącym głosem.
-Idziemy!-Krzyknął łapiąc mnie za nadgarstki.
-Puść mnie!-Syknęłam wyrywając się.
-Nie wyrywaj się-Odparł szarpiąc mnie.
Charlie spoglądał na nas tylko, owszem chciał mi
pomóc, ale nie mógł.
Justin ciągnął mnie do swojego domu, dosłownie
szarpał nie wiedziałam co się dzieje, dlaczego
przecież nic złego Charlie nie zrobił, jak on może
tak mnie traktować, było dobrze, a znów jest
źle.
-Ty suko, co ty sobie myślisz!-Krzyknął przyduszając
do ściany.-Pytam się, zdradzasz mnie?-Syknął łapiąc
za mój pod brudek.
-Błagam przestań-Powiedziałam błagalnym głosem.
-Z nim mnie nic nie łączy, to tylko przyjaciel-Dodałam
a moje oczy napełniały się łzami.
-Kłamiesz!-Wrzasnął.
Po chwili, poczułam tylko mocne pieczenie policzka,
złapałam się, i momentalnie rozpłakałam się.
-Nie rycz, zasłużyłaś na to-Powiedział puszczając
mnie.
-Nienawidzę cię!-Wrzasnęłam i wybiegłam.
Pobiegłam prosto do mojego domu, rzuciłam
się na łóżko przytulając do siebie poduszkę, nic innego
mi nie zostało, jak rozpłakać się.
Jak on mógł mnie uderzyć, nie wierze.

**


Oczami Justina


Suka, jak mogła tak wprost kłamać,
niech wie że ze mną się nie zadziera.
Cenie swoją wartość i nikt mi tego
nie spierdoli, moje życie moją sprawą, a
ona lepiej niech więcej nie kłamie, niech
tylko ten cały koleś się do niej jeszcze raz przyklei
to go zabije, przysięgam.
Walnąłem o ścianę pięścią, nikt nie będzie mi się
dobierać do mojej własności, nikt.
-Ej nie przesadziłeś trochę?-Spytał.
-Odwal się, nie twoja sprawa Cody-Powiedziałem
siadając na kanapie.
-Jak chcesz-Rzucił.
-Niech wie-Powiedziałem.-Ona należy do mnie-
Dodałem.
-Uspokój się, wyluzuj-Odparł klepiąc mnie po ramieniu.
-Idź do niej-Dodał.
-Jej starzy już wrócili-Odparłem.
Wciąż byłem wściekły, gdy widziałem jak ten sukinsyn do niej
się przybliża, czułem kompletną zazdrość nie pozwolę na to.
,,Jesteś jedyną dziewczyną w moim życiu, nie pozwolę ci
odejść, żyj dla mnie, kochaj mnie, bądź przy mnie, bądź
księżniczką''

**


Oczami Victorii



Płakałam cały czas płakałam, nie mogła, a raczej
nie wytrzymywałam, wczoraj było cudownie, a dziś
znów dosłownie to samo, ale gorzej.
-Ej wrócili-Powiedział Jake, wchodząc do pokoju.
-Co się stało?-Spytał podchodząc do mnie.
-Nic, jest okej-Powiedziałam szybko ocierając łzy.
-Pokarz-Odparł po chwili, odsuwając kosmyk moich
włosów.
-Uderzył cię?-Spytał
-Nie, przewróciłam się-Odparłam odwracając głowę, na bok.
-Chodźmy-Dodałam wstając z łóżka.
Nie chciałam powiedzieć prawdy Jake'owi, wiedziałam
dobrze że wpadł by w furię, dlaczego to mnie spotyka,
kocham lecz i nienawidzę.
Jake szedł przede mną, nagle zobaczyłam jak coś
wypadło z jego kieszeni, jakaś biała folia,
zdziwiło mnie to, nachyliłam się i podniosłam to.
-Co to jest?-Spytałam ze zdziwieniem.
-Daj mi to-Powiedział dosłownie wyrywając mi to
z ręki.
-Czy ty..?-Spytałam, lecz nie dał mi skończyć.
-Nie!-Syknął.
-Jake-Powiedziałam.
Czyżby to były narkotyki, czy on znów?
Nie to nie możliwe, przecież bierze tabletki, boże.
-Obiecałeś, że nie będziesz brał-Odparłam.
-Nie biorę, to nie moje-Powiedział idąc.
Wszystko się zmieniło, dosłownie wszystko miało być
tak idealnie, ale dwie osoby które kocham, tak się zmieniły.

**








Mamy Rozdział, jak wam się podoba dziękuję że choć parę osób jest,
jestem bardzo wdzięczna, staram się jak mogę pisać za błędy przepraszam.
Do następnego kochani.

1 komentarz: