niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 44

Justin P.O.V



Otworzyłem auto, od razu do niego wsiadając.
Zapiąłem pasy, po czym Victoria i Jake, również
wsiedli do auta, robiąc tak samo jak ja.
Szatynka siedziała z tyłu, patrząc przez okno i
nie odzywając się, ani jednym słowem.
Tylko patrzyłem przez lusterko i przez myśl mi przeszło,
co te typki mogli jej zrobić?
To chyba jasne, to co ja jej zrobiłem..
Nie ważne, było minęło.
Sam jeszcze nie wierzę, że do tego wracam, a jednak.
Po kilkunastu minutach dojechaliśmy z powrotem do
domku.
Wysiadłem z auta, od razu udałem się do tylnych drzwi, gdzie
otworzyłem je.
-Chodź-Powiedziałem, po czym podałem rękę dziewczynie.
Szatynka bez zastanowienia, podała mi rękę i wysiadła.
Weszliśmy do środka, domku bez zastanowienia, pokierowałem
się na kanapę.
Dziewczyna również usiadła obok mnie, przy czym oparła swoją
głowę, o moje ramię.
-Ja idę spać-Odparł Jake.-Dobranoc-Dodał, po czym udał się na górę.
-Też chyba idę-Odparła szatynka, unosząc głowę.-Idziesz też?-Spytała
po chwili.
-Za chwilę-Odpowiedziałem.
-Okej-Szepnęła, wstając i idąc na górę

**


Victoria P.O.V


Udałam się na górę, lecz do pokoju gdzie spałam, nie poszłam.
Weszłam do pokoju, gdzie Jake się znajdował.
Sama nie wiem dlaczego, akurat u niego się znalazłam.
Chłopak centralnie spojrzał na mnie, może i był zdziwiony, ale
widać było na jego twarzy, zadowolenie.
-Fajnie, że wpadłaś-Powiedział z uśmiechem.
-Słuchaj to co dziś się stało..-Mówiłam, lecz Jake nie dał mi skończyć.
-Nic się nie stało, a mogło-Odparł.
-Dziś widać było, że pocieszasz się u innej-Odparłam kpiącym głosem.
-Czyżby jesteś zazdrosna?-Spytał.
-Wcale-Odpowiedziałam.
-Jasne, czuję że jesteś-Powiedział i powoli zbliżał się.
-Nie jestem-Powiedziałam stanowczo.
-Daj spokój-Odparł.
Kiedy już chłopak znalazł się na przeciw mnie, od razu szłam do tyłu,
gdzie po chwili poczułam, zimną ścianę.
Serce momentalnie, zaczęło mi szybko bić, a oddech stawał się tak nierównomierny.
-Dlaczego się denerwujesz?-Spytał, przy czym przeczesał kosmyk, moich włosów
na bok.
-Nie denerwuje-Odpowiedziałam.
-Nie bój się, jestem tak samo wystarczalny, jak i Justin-Powiedział, czując jego
ciepły oddech na mojej szyi.
Nie spodziewanie Jake, przejechał rękę po moim udzie, ku górze, gdzie właściwie
znalazł się właśnie tam, blisko mojej kobiecości.
-Lubisz to, wiem-Wyszeptał.
-Przestań!-Syknęłam, od razu odpychając chłopaka.
-Jestem ciekawy, jak by było To zaznać z dwoma mężczyznami na raz-Powiedział
z szyderczym uśmiechem.
-Zwariowałeś?-Spytałam ze zdziwieniem.
-Kochasz mnie, jak i jego-Powiedział.
-Co ty możesz wiedzieć-Powiedziałam.
-Znam, kochanie twoje słabe punkty-Odparł.
-Nie wiem co ci się stało, nie poznaje cię Jake-Powiedziałam z lekkim przerażeniem.
-Żadne z nas, rodzeństwo-Powiedział.
-Traktowałam cię jak brata i niech tak zostanie-Odparłam.
-To już raczej nie realne, nie uleczysz mnie od mojego uczucia, do ciebie-Powiedział.
-Tak nie wolno-Powiedziałam.
-Nikt nie zabroni-Powiedział.
-Idę spać, wybacz-Powiedziałam, po czym wyszłam.
Lecz nie spodziewanie chłopak, mocno szarpnął mnie za rękę, przy czym spojrzał
w moje oczy.
Przechylił delikatnie swoją głowę, w druga stronę i bez wahania musnął moje usta.
Co mogłam zrobić, odepchnąć? Nie.
Odwzajemniłam pocałunek, nawet przy tym zawiesiłam swoje ręce na jego szyi.
Nie minęła minuta, jak oderwałam się od chłopaka i wyszłam napięcie, z pokoju.
Ściągnęłam z siebie swoją, czarną sukienkę, po czym od razu przebrałam się
w swoją koszulkę, właściwie w koszulkę Justina, w której spałam.
**
MUSIC
Godzinę później.
Leżałam przy lampce, na boku i patrzałam przez okno.
Nie mogłam jakoś zasnąć, a raczej nie umiałam.
Jeszcze ta cholerna sytuacja z tymi typkami, mam po prostu pecha.
Chwilę później, Justin przyszedł do pokoju i położył się, tuż obok mnie.
-Nie śpisz jeszcze?-Spytał.
-Nie mogę-Powiedziałam.
-Czym się tak zadręczasz?-Spytał.-Nie dam cię skrzywdzić, nikomu-Dodał.
-Wiem-Odparłam blado.
-Pocałuj mnie, Victoria-Wyszeptał, po chwili nachylając się tuż nad moją głową.
Nie wierzę, przecież nie dawno złożyłam pocałunek Jake'owi, a teraz Justinowi,
nie mogę w to uwierzyć, co ja właściwie robię, z chęcią bym zapadła się pod ziemie i
nigdy stamtąd, nie wyszła.
Bez zastanowienia musnęłam, wargi chłopaka, na czym on wpił się w moje usta, przy
tym objął rękoma, moje policzki.
-Moja księżniczko-Szepnął, zagryzając dolną część ust.
Justin wtulił się mocno, w moje ciało i zasnął, nawet nie wiem kiedy, spał tak
słodko i niewinne.
-Bardzo cię kocham-Szepnęłam, całując chłopaka w czoło.
Nie pewnie i po ciuchu wstałam z łóżka, przed tym przybliżyłam do twarzy
chłopaka poduszkę.
Myślałam kiedyś aby odejść, lecz chcę uciec, znów uciec.
Nerwowo, starając się nie obudzić Justina, otworzyłam komodę, gdzie
znajdywały się moje rzeczy, zaczęłam pakować w moją torbę swoje ciuchy.
Po pięciu minutach pakowania, wyszłam z pokoju na palcach, przymykając
za sobą drzwi, tak aby chłopak się nie obudził.
Położyłam na chwilę torbę, przy schodach, po czym udałam się do
Jake'a.
Weszłam na placach, do chłopaka, podeszłam do łóżka, od razu nachylając się
nad chłopakiem, musnęłam jego policzek.
Pomyśleć jaką, kretynką jestem, lecz i on stawał się dla mnie bardzo, ale to bardzo
bliski.
Jak również wyszłam, jak weszłam z pokoju Jake'a, wzięłam swoją torbę i
pomału, zeszłam po schodach na dół.
To jest chyba najlepszy moment, do domu nie mogę wrócić, gdyby to
wszystko tak się, nie potoczyło, było by inaczej.
Lecz teraz, muszę uciec, muszę..
Przed wyjściem, wzięłam kartkę ze stołu i długopis.
,,Nie szukajcie mnie, proszę. Tak będzie lepiej.
Victoria''
Napisałam to, co miałam napisać.
Położyłam z powrotem kartkę, na stół i bez zastanowienia, udałam się
na przedpokój.
Ubrałam swoje, Vansy i wyszłam, pomału zamykając za sobą drzwi.
Nie wiedziałam dokąd mam się wybrać, było ciemno, cholernie się bałam, ale
szłam przed siebie.
Minęło dziesięć minut, jak znalazłam się na głównej ulicy, kierującej się do
miasta.
Zatrzymywałam jakieś auta, aby mnie chociaż podrzucili kawałek.
Az po chwili, jakieś auto się zatrzymało.
-Przepraszam mogłaby pani, mnie podwieźć?-Spytałam.
-Pewnie wskakuj-Odpowiedziała jakaś, kobieta.
-Dziękuję bardzo, muszę się dostać do miasta-Powiedziałam, wsiadając i zatrzaskując
za sobą drzwi.
-Dziewczyno, co tak o nocnej porze i jeszcze, w takim miejscu?-Spytała
ruszając.
-To nagłe-Odparłam, zdenerwowana.
-Ta dzisiejsza młodzież-Powiedziała śmiejąc się.
**
Gdy znaleźliśmy się już w mieście, a właściwie w centrum miasta, kobieta
stanęła na parkingu.
-Jeszcze raz dziękuję, już dojdę sama, mam niedaleko-Powiedziałam.
-Nie ma sprawy-Machnęła ręką.
-Do widzenia-Rzuciłam żegnając się.
Otworzyłam drzwi od auta i wyszłam.
Kobieta pomachała ręko, na pożegnania po czym odjechała.
Rozglądnęłam się dookoła, miasta przy czym od razu udałam się
w kierunku domu, Charliego.
Chłopak najbliżej mieszkał centrum, więc do niego się udałam.
Nie powinnam o tej porze, szlajać się, lecz innego wyjścia nie miałam.
Gdy znalazłam się, na przeciwko domu Charliego, od razu weszłam na podwórko
chłopaka.
Widziałam, że okno chłopaka było otwarte.
-Charlie!-Krzyknęłam, tak cicho, starając się nikogo nie obudzić.
Wołałam go kilka razy, aż udało mi się go obudzić.
-Victoria?-Spytał zaspanym głosem, wyglądając przez okno.
-Tak to ja-Powiedziałam.
-Co ty tu, o tej porze robisz?-Spytał.
-Długo by gadać-Odpowiedziałam.
-Czekaj zaraz zejdę-Powiedział.
Nie minęło kilkanaście minut, jak chłopak zszedł na dół i wyszedł na zewnątrz.
-Dobra, mów mi tu szybko-Powiedział.
-Uciekłam-Powiedziałam.
-Skąd?-Spytał.
-I z domu i od Justina-Odpowiedziałam.
-Dobra chodź do mnie i tak starych nie ma-Powiedział, po czym udaliśmy
się do domu chłopaka.
-Jezu jest po trzeciej w nocy-Powiedział.
-Wybacz, ale najbliżej mi było do ciebie-Powiedziałam.
-Nie no spoko-Odparł.-Więc opowiadaj-Dodał.
-To wszystko jest takie skomplikowane-Powiedziałam.
-To znaczy?-Spytał.
-O tym, że Jake nie jest moim bratem-Powiedziałam.
-Serio?-Spytał z niedowierzeniem.
-Tak-Odparłam krótko i stanowczo.
-Co jeszcze, wyznał, że kochał mnie nie jak siostrę-Odparłam.
-To znaczy, że..?-Nie skończył.
-Tak właśnie-Powiedziałam.
-O kurwa-Przeklnął, z lekkim szokiem.
-Sama nie mogłam w to uwierzyć, a jednak-Powiedziałam.
-Co na to ten twój, Justin?-Spytał.
-O niczym nie wie-Odpowiedziałam.
-Gorzej jak się dowie-Powiedział.-Chcesz pić?-Spytał dodając.
-Nie dzięki-Powiedziałam.-Mogę u ciebie zostać?-Spytałam.
-Jasne. I tak starzy wracają za tydzień, więc spoko-Odpowiedział.
-Dobrze, że uciekłaś-Odparł brunet.
-Nie mogę, żyć tak-Powiedziałam zmartwionym głosem.
-Rozumiem-Powiedział.
-Mam nadzieje, że mnie tutaj nie znajdą-Odparłam.
-Czemu po prostu, nie zerwiesz z nim?-Spytał.
-Nie pozwoliłby mi-Odpowiedziałam.
-Masz swoje zdanie-Powiedział.
-Nie znasz go-Odparłam.
-Znam, jak ludzie gadają, jakim jest kryminalistą-Powiedział.
-To co, że siedział w poprawczaku, razem z Jake'm-Powiedziałam.
-No właśnie-Powiedział.-Powiem ci, że obaj są warci siebie-Dodał.
-Muszę zacząć, na nowo żyć-Powiedziałam.
-To na pewno, daj sobie spokój z nim-Powiedział.
-Masz racje, choć go bardzo kocham-Westchnęłam.
-Idź się prześpi, rano pomyślimy co i jak-Powiedział.
Razem z Charlie'm poszliśmy na górę, gdzie chłopak pokazał mi pokój,
w którym będę spała.
Nie było mi to na rękę, wolałabym wrócić do domu i spać w swoim własnym
łóżku.
Rodziców pewnie, nerwy zżerały, ze strachu o mnie.

**


Justin P.O.V



Obudziło mnie światło promienne, które padało prosto na moją twarz.
Zauważyłem, że Victorii, przy mnie nie było.
Zapewne jest na dole.
Przeciągnąłem się w jedną i w drugą stronę, po czym od razu wstałem
z łóżka.
Założyłem swoje spodnie i bluzkę, przy czym udałem się na dół.
Rozglądnąłem się dookoła, lecz dziewczyny nigdzie nie było.
Może poszła, na dwór, albo się gdzieś przejść.
Chwilę później, Jake zszedł na dół, po czym udał się do kuchni.
-Gdzie Victoria?-Spytał szatyn, wyciągając coś z lodówki.
-Nie wiem, pewnie wyszła się gdzieś przejść-Odpowiedziałem.
Chłopak przyszedł do salonu, po czym usiadł na kanapie.
Minęło już pół godziny, a dziewczyny nie było w domku.
Próbowałem się dodzwonić do niej, lecz nic z tego, miała wyłączony
telefon.
-Ma wyłączony telefon-Powiedziałem.
Kręciłem się po całym domku, byłem w łazienne, w pokojach, lecz
dziewczyny nigdzie nie było.
Lecz po chwili mój wzrok, zwróciła uwagę kartka, leżąca na stole.
Wziąłem ją do ręki, po czym przeczytałem.
-Co tam masz?-Spytał Jake, od razu podchodząc do mnie.
-Uciekła..-Powiedziałem.-Kurwa!-Wywrzeszczałem, po czym zgniotłem
kartkę i wyrzuciłem ją przed siebie.
Nerwy mnie panowały, jak mogła uciec, zostawiła mnie, znów to zrobiła.
-Nie wierze!-Wrzasnąłem, przy czym do razu przewróciłem stół.
-Uspokój się-Powiedział Jake.-Znajdzie się-Dodał.
Zęby i pięści miałem zaciśnięte, nie mogłam opanować mojego znerwicowanego
ciała.
Myślałem, że wyjdę z siebie.
Gdzie ona jest? Dokąd uciekła?
Nie wiem, może wróciła do domu.
-Jedziemy-Powiedziałem, po czym nerwowo wyszedłem z domku.
Wsiedliśmy do auta, z Jake'm, przy czym z piskiem opon, ruszyliśmy do miasta.
-Chcesz nas zabić?-Spytał Jake.-Zwolnij-Ostrzegł.
**
Godzinę później.
Dotarliśmy już pod dom, wysiadłem z auta, jak i udałem się do
swojego domu, od razu pokierowałem się nerwowo do swojego
pokoju, po czym wyjrzałem przez okno.
Lecz jej nie było w domu, powiedziała że nie wróci, na razie.
Cały czas próbowałem się do niej, dodzwonić, lecz gówno.
z minuty, na minutę ciśnienie podnosiło mi się, byłem cholernie
wkurwiony.
Siedziałem na łóżku, głowę miałem schowaną w rękach i zalany tymi
wszystkimi myślami.
Jake usiadł koło mnie, poklepał moje ramie, ja natomiast spojrzałem w jego
oczy i widziałem coś dziwnego, sam nawet nie wiem co to było, ale jakby coś
ukrywał.
-Co?-Spytał.
-Ty masz coś do ukrycia?-Spytałem pytaniem na pytanie.
-Co ty pieprzysz, nic nie mam-Odpowiedział.
-Na pewno jest coś, o czym nie wiem-Powiedziałem.
-Wydaje ci się Justin-Powiedział.
-Ty ją kurwa kochasz!-Wrzasnąłem.
-Do czego ty zmierzasz?-Spytał.
-Ja to wiem, widzę jak na nią patrzysz-Powiedziałem podniesionym głosem.
-Pierdolisz!-Wrzasnął.
-Mówię prawdę-Odparłem.-Nie jest twoją siostrą-Dodałem.
-I co z tego?-Spytał.
-To, że obaj wiemy jak na nas, działa-Powiedziałem.-Nawet nie próbuj
się do niej przystawiać, bo przysięgam ci, że cię zabije-Dodałem złowrogo.
Dobrze wiedziałem, że on coś do niej czuje, że nie traktuje ją jak kiedyś.
Miałem nadzieje, iż w końcu ona się odnajdzie, aczkolwiek mam nadzieje,
nie odeszła.


**







(CZYTASZ-KOMENTUJESZ)


Witajcie kochani, tak jak obiecałam kolejny rozdział.
Jak wam się podoba?
Jejku, już nie długo i dobijemy do 30000.
Jestem ogromnie wam wdzięczna za to i dziękuję.
Do nn.
Chciałam jeszcze dodać, że mam wspaniały pomysł
na nowy ff.
Mam nadzieje, że wam się nowe opowiadanie spodoba.
Otóż, oto nowy blog.
http://www-love-is-gangsters-for-you.blogspot.com/
Na razie tylko są bohaterowie i prolog, jak skończę
LINDK, zacznę pisać nowe ff i serdecznie
was zapraszam, pozdrawiam całuję.





5 komentarzy:

  1. Kolejny genialny rozdział!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Megaa! ♥ czekam na nastepny bo jestem strasznie ciekawa co wyjdzie dalej

    OdpowiedzUsuń
  3. No i prawidłowo. Ja już dawno uciekła bym z tego domu wariatów. Może w końcu chłopaki się trochę ogarną. Boski rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowity jak zawsze!! pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny. Oby jej nie znalazł.
    Czekam na nn ♥

    OdpowiedzUsuń