Justin P.O.V
Wsiadłem do auta, otwierając okno i wyrzucając za nie
Wypalonego papierosa. Jake odjechał przed nami, ja natomiast
złapałem mocno kierownice, spojrzałem w lusterko od razu
patrząc na Victorię.
-Wybacz-Westchnąłem odpalając auto, i ruszając.
-Zawieź mnie do domu-Odparła spoglądając przez okno.
Nie tak miało to wyglądać, nie sądziłem że tak właśnie się
stanie, ale cóż stało się.
Do jechaliśmy w końcu pod dom, Victoria bez zastanowienia, nawet
bez słowa, wyszła z auta, zatrzaskując za sobą drzwi
-Czekaj-Powiedziałem podbiegając do dziewczyny, od razu ją
odwracając w swoim kierunku.
-Zostaw-Odparła cichym głosem patrząc na mnie.
-Nie możesz mieć do mnie, o to pretensji-Powiedziałem.
-Obaj się odczepcie, jesteście warci siebie-Odparła
wyrywając się z moich rąk.
-Sama wiesz, jaki Jake jest-Powiedziałem.
-Teraz zaczynam się dowiadywać-Odparła łamliwym głosem.
Po chwili dziewczyna weszła do domu zatrzaskując za sobą
drzwi.
Stałem jeszcze przez chwile, patrząc na drzwi po chwili
obróciłem się napięcie i poszedłem w kierunku swojego
domu.
Wszedłem do domu, zamykając drzwi, na kanapie zobaczyłem
siedzącego Jake'a i Cody'ego.
Spojrzałem na nich, siadając na fotelu.
-Nie tak to miało wyglądać-Powiedziałem.
-Wygląda to gorzej, a raczej jest-Odparł Jake.
-Skąd ona widziała w ogóle towar?-Spytałem ze zdziwieniem.
-Wypadł mi z kieszeni-Odparł składając ręce, równocześnie
spoglądając w dół.
-Skąd wie że to ja ci je daje?-Spytałem.
-Nie wiem-Rzucił krótko.
-Taa-Burknąłem.
**
Victoria P.O.V
Poszłam do swojego pokoju, od razu siadając na
łóżku, wzięłam swoją poduszkę przytulając się do niej.
Boże dlaczego? Nie umiałam sobie tego wytłumaczyć,
nie chciałam już nawet myśleć, załamało mnie to kompletnie.
Jedno jest pewne, muszę uciec, ale dokąd nie mam gdzie.
Siedziałam na łóżku tak przez cały dzień, patrzyłam na
mojego i'phona, na którym było widać nie odebrane
połączenia od Justina.
Nie chce, ja nie chce takiego życia, nie umiem tak żyć to jest
chore.
Położyłam się na łóżku, wiedziałam że rodzice wracają dopiero
później więc, mogłam na chwilę przespać się.
Po chwili, gdy ułożyłam się już na bok poczułam nagle zimną,
delikatną, męską dłoń.
Odwróciłam się, wręcz przestraszyłam się spojrzałam to był
Justin.
-Idź sobie-Powiedziałam od razu siadając.
-Nie odbierasz, nie odzywasz się-Odparł szatyn, siadając
tuż przy mnie. Bałam się, spojrzałam na niego w jego
czekoladowe oczy, które doprowadzały mnie do zguby,
bałam się tego, że mógłby mnie znów skrzywdzić.
-Mam powody-Rzuciłam oschle.
-Mogłaś nie zaczynać, było by wszystko w porządku,
a teraz nagle zaczęłaś być taka oschła, taka niedostępna
kochanie-Powiedział przybliżając się w moim kierunku.
Justin momentalnie podniósł rękę, przeczesał moje włosy na bok,
przejechał opuszkiem palców po moim policzku.
Ja natomiast odsunęłam głowę w drugą stronę, unikając
jego wzroku.
-Nie wiń mnie za to, miałam wiele do powiedzenia, a teraz
mnie zostaw-Odpowiedziałam.
-Nigdy-Powiedział.-Może być jeszcze idealnie, księżniczko-
Dodał uśmiechając się.
-Proszę-Odparłam blado.-Ja nie..-Dodałam, lecz chłopak
nie dał mi skończyć.
-Shh, Nie kończ-Powiedział przykładając palce, do moich ust.
Po chwili w moim pokoju pojawił się Jake, jeszcze jego tu
brakowało. Moje serce momentalnie zaczęło szybciej
bić, nie wiem czy na widok Jake'a, myśląc o strachu, o
tym co się wydarzyło, bałam się tak bardzo się bałam.
-Widzę w twoich oczach strach-Powiedział chłopak
opierając się o ścianę i krzyżując ręce na piersi.
Jake momentalnie szedł pomału w moją stronę,
patrzyłam nerwowo, jak bardzo zbliża się.
Znów ten strach czułam w sobie, chciałam płakać
dlaczego się bałam? po tym wszystkim.
-Nie bój się-Powiedział lekkim, wręcz spokojnym głosem
siadając tuż obok mnie. Fakt była to sytuacja dziwna, siedziałam
na łóżku bez ruchu, z jednej strony siedział Jake, a natomiast z drugiej
Justin.
-Zapomnijmy o tej sytuacji, jakby jej po prostu nie było-Dodał
po chwili.
-Nie zapomnę-Odparłam unikając wzroków. Czułam że obaj
patrzeli na mnie z pożądaniem, to nie było normalnie, to było
wręcz chore.
-Więc zostawię was, na chwilę-Powiedział Jake.-Ale
jak wrócą starzy, Bieber ma cię tu nie być-Dodał
wstając i wychodząc z pokoju.
-Taa,wiem wiem-Rzucił.
-Nie unikaj mnie-Powiedział, spoglądając na mnie.
-Chce być sama-Odparłam.
-Nie możesz być sama-Odparł.
Chłopak w jednej chwili złapał mnie za koszulkę, wręcz w brutalny
sposób, przyciągając mnie do siebie.
Ja tylko cicho jęknęłam, chciałam się odsunąć lecz chłopak
mi to uniemożliwił.
Znalazłam się na jego kolanach, siedząc nie ruchomo.
-Spójrz na mnie-Powiedział po chwili, łapiąc mnie za
podbródek.-Spójrz-Dodał wręcz zmuszając mnie, abym
spojrzała w jego oczy.
Uległam, spojrzałam, ja wciąż kochałam tego chłopaka.
Justin w jednej chwili, jedną ręką znalazł się blisko mojego
biustu, bez zastanowienia chłopak, zaczął dotykać moją pierś.
-Przestań!-Krzyknęłam schodząc z kolan szatyna.
-Teraz nagle nie chcesz?-Spytał z cwanym uśmiechem
na twarzy.
-Jesteś chory-Powiedziałam.-Proszę idź zostaw mnie-Dodałam
łamliwym głosem, zakładając ręce na piersi.
-Mogłaś tego nie mówić, dobra wyjdę!-Syknął.
Chłopak spojrzał tylko na mnie, złowrogim spojrzeniem
zatrzasnął za sobą drzwi i wyszedł.
Zsunęłam się po ścianie, od razu wybuchłam płaczem,
nie mogłam tego powstrzymać, co się dzieje.
**
Justin P.O.V
Wszedłem do domu, rzucając się nerwowo na
kanapę. Rzuciłem poduszką w stronę ściany, byłem
wkurwiony tym, miałem ochotę ją uderzyć za to co mówi.
Teraz wie jaki naprawdę jest Jake, jak bardzo skrywał
w sobie tego ,,potwora''
Usłyszałem po chwili, znajome głosy Jake'a i Cody'ego
-A ty nie u Victorii?-Spytał blondyn.
-Nie-Burknąłem leżąc na kanapie.
-No to jedziemy dziś chłopaki się zabawić, a jej dajcie
spokój-Dodał wieszając się na Jake'u.
-Chyba masz racje, dziś dam jej już spokój-Odparłem
od razu siadając.
-To jedziemy-Rzucił Cody, wychodząc z miną zadowolonego.
Wsiedliśmy do auta, i pojechaliśmy do tutejszych nocnych klubów.
Po dwudziestu minutach zaparkowaliśmy, tuż niedaleko nocnego klubu
wyszliśmy z auta, i poszliśmy stronę ,,Red&Eye''
-Mam ochotę się dziś nawalić-Rzucił parskając śmiechem, Jake
-Ja tak samo-Odparłem.
Weszliśmy do środka, w środku było słychać muzykę która
rozpowszechniała się po całym klubie.
-Stary załatw towar-Powiedziałem do Cody'ego siadając koło
stolika.
-To ja zaraz wracam-Odparł blondyn znikając, gdzieś w tłumie bawiących
się ludzi.
-Jake, nie miej mi za złe, jak zrobię dziś coś nieodpowiedniego-
Powiedziałem.
-Co masz na myśli?-Spytał ze zdziwieniem.
-Jak się naćpam, staje się nieobliczalny-Odparłem.
-Nie tylko ty-Powiedział śmiejąc się.
-Słuchaj ona jest twoja, robisz z nią co chcesz-Dodał.
-Nie dawno trzymałeś ją ode mnie z daleka-Odpowiedziałem.
-Zadbaj o niunie-Odparł przechylając kieliszek w swoje
usta.
-Zadbam-Odparłem również przechylając kieliszek.
-Dobra jestem-Odparł po chwili blondyn, rzucając
nam folie z białym proszkiem.
-Nareszcie-Powiedział ciesząc się na widok białej
substancji.
-Dawaj pierwszy-Odparłem do Jake'a.
Chłopak wręcz szybkim ruchem nachylił się, nad białym proszkiem
szybko go wciągając do nosa.
Chłopak zamknął na chwile oczy, od razu po chwili
się rozluźniając.
-Uuuu, dawaj Bieber teraz ty-Powiedzieli równocześnie.
Ja spojrzałem na chłopaków, zaśmiałem się i szybkim
ruchem nachylając się, wciągnąłem białą kreskę,
do nosa.
Spojrzałem na Jake'a który patrzał w jeden punkt, jakby
z pragnienia. Chłopak przygryzł dolna wargę, nie zastanawiając
się wstał.
Spojrzałem w kierunku, gdzie szatyn wpijał w swój wzrok,
mogłem się domyśleć, ze patrzy na śliczną, seksowną dziewczynę
w oddali.
-Nie mów że ci stanął-Powiedziałem śmiejąc się pod nos.
-Żebyś wiedział-Odparł Jake, parskając śmiechem.
-Idę-Dodał.
Ja natomiast wyszedłem na chwilę, na zewnątrz.
Odpaliłem fajkę, zaciągnąłem się wypuszczając dym z płuc.
W mojej myśli tkwiła tylko Victoria, ciągle myślałem o niej,
cały czas myślę.
,,As long as you love me''
Po dwóch godzina, spojrzałem na wyświetlacz mojego telefonu,
sprawdzając która godzina, było dobrze po drugiej w nocy.
Wysłałem sms'a do Cody'ego, aby wyszli razem z Jake'm
z klubu. Właściwie mieliśmy się spotkać, po drugiej przy
aucie.
Po chwili zobaczyłem, idących chłopaków w kierunku auta.
-No wreszcie-Rzuciłem.
-Wybacz, trochę zabawy było-Powiedział Cody.
-Wsiadajcie-Odparłem.
-Jesteś naćpany, a prowadzić chcesz?-Spytał śmiejąc się
Jake.
-Ja mam do tego rękę, stary-Odparłem wsiadając
za kierownicę.
-Nie rozwal nas, albo żeby psy nas nie złapały-Odparł
wsiadając.
Zawsze prowadzę auto, gdy jestem nawalony umiem
opanowywać sytuację, po prostu mam
do tego rękę.
Podjechaliśmy pod dom, za parkowałem samochód
gdzie zawsze go parkuję, wyciągnąłem ze stacyjki
kluczyki i wyszedłem z auta.
-Jake idę z tobą-Powiedziałem patrząc na chłopaka.
-Znów chcesz iść do niej?-Spytał.
-Tak-Rzuciłem.
-Starzy są, jak zobaczą że jesteś u niej to cię wypierdolą-
Powiedział.-Dobra, ale nie odzywaj się-Dodał przewracając oczami.
-To ja idę-Odparł Cody, idąc do naszego domu.-Nara-Rzucił.
Podążałem za Jake'm weszliśmy do domu, razem z chłopakiem
nie ściągając butów, a ni niczego nie pozbywając się, poszliśmy
na górę.
-To idź do niej-Powiedział szeptem Szatyn.-Ale rano
ma cię tu nie być-Kontynuował.
-Luz, już tak miałem-Odparłem również szeptem.
Chłopak tylko zaśmiał się cicho, wchodząc do swojego
pokoju.
Złapałem delikatnie za klamkę drzwi od pokoju Victorii,
wszedłem do środka, od razu mój wzrok przykuł
uwagę, leżącej na łóżku dziewczyny.
Podszedłem po cichu bliżej łóżka spoglądając
na nią, usiadłem tuż blisko niej, chwytając ja za rękę.
-Jesteś piękna-szepnąłem przejeżdżając opuszkami
palców po twarzy śpiącej dziewczyny.
Nachyliłem się nad dziewczyna, całując ją delikatnie
w czoło, po chwili ściągnąłem z siebie swoja koszulkę,
rzucając ją gdzieś w kąt, zaraz potem pozbyłem się
również spodni.
Gdy już pozbyłem się wszystkich, zbędnych rzeczy, od
razu położyłem się koło dziewczyny obejmując ją,
spojrzałem na Victorię, głaszcząc jej delikatne ciało.
Dziewczyna po chwili, uniosła swoje powieki do góry,
widać było że chciała cos powiedzieć, lecz ja jej na to
nie pozwoliłem, po prostu zasłoniłem jej twarz ręką.
-Nic nie mów-Szepnąłem trzymając rękę na jej buzi.
-Nie chcesz mnie widzieć, wiem ale nigdzie nie wyjdę,
choćbyś tego chciała-Mówiłem patrząc na dziewczynę.
Zdjąłem delikatnie dłoń z twarzy szatynki, długo spoglądając
na nią, i czekając na jej reakcje.
-Po co tu przyszedłeś?-Spytała. Widziałem w jej oczach
ten strach.
-Po to abym mógł cię zobaczyć, kochanie-Odparłem
uśmiechając się lekko.
-Widzisz codziennie, po kilka razy-Powiedziała
odsuwając się ode mnie.
-Nie odsuwaj się, chodź do mnie-Powiedziałem przygryzając
dolną wargę.-No chodź niunia-Dodałem zbliżając się.
W jednej chwili sam przybliżyłem się do dziewczyny,
znalazłem się nad szatynką, spoglądając na jej twarz.
-Kocham cię-Szepnąłem do ucha, od razu zbliżając
się do jej szyi.
Spojrzałem chwilę na dziewczynę, uśmiechając się cwano,
gdzie po chwili nachyliłem głowę delikatnie całując
jej klatkę piersiową.
-Nie odmawiaj mi-Odparłem cicho, kontynuując pocałunki.
Mój oddech stał się coraz bardziej głośniejszy, wślizgnąłem
ręce pod jej plecy, gdzie natychmiast pozbyłem się stanika
dziewczyny.
Tak ona sprawiała, a raczej doprowadzała mnie do podniecenia,
nie ważne czy chciała czy nie, musiała się zgodzić, pragnąłem
jej.
Po chwili gdy pozbyłem się jej, górnej części bielizny jedną ręką
zjechałem w dół, gdzie byłem blisko jej kobiecości.
Delikatnie wsunąłem rękę pod, dolną część bielizny dochodząc
do czułego miejsca.
Victoria zamknęła oczy, marszcząc przy tym swoje czoło,
wiedziałem że sprawiałem jej w tym przyjemność.
Zacząłem delikatnie pocierać palcami o jej kobiecość,
widziałem że sprawiałem ból, ale dla niej też było to
rozkosz. Dziewczyna wiła się i cicho jęczała, tak
jakby chciała więcej, i owszem tej nocy dostanie to
czego chce, wiem że mnie pragnie.
Po chwili bez zastanowienia, wręcz w brutalny sposób
zdjąłem z niej majtki, ja również pozbyłem się swoich
bokserek.
Podniosłem się na chwile, chwytając swoje spodnie i wyciągając
z niej gumki.
Ponownie nachyliłem się nad szatynką, wpijając się
w jej usta, dziewczyna objęła mnie delikatnie wbijając
paznokcie w moje plecy, ja natomiast po chwili składałem
pocałunki na jej całym ciele, po kilku minutach
znalazłem się moim członkiem blisko jej, czułego
punktu, bez zastanowienia wszedłem w dziewczynę.
Victoria cicho jęknęła, obejmując moje biodra swoimi
nogami, spojrzałem na jej słodką twarz przejeżdżając palcem
po jej poliku.
Delikatnie zacząłem poruszać się w niej, gdzie po chwili
zacząłem przyśpieszać, nasze oddechy stawały się coraz
bardzie błądzące i głośne.
Tak jej pragnąłem, nie mogłem tego odpuścić, kochałem ją
kurewsko, cholernie ją kochałem.
**
Witajcie kochani jak wam się rozdział podoba? Mam nadzieje że nie zawiodłam,
bardzo mnie cieszy, że chociaż kilka osób czyta mojego bloga,
bardzo bym chciała abyście komentowali, to dla mnie wiele znaczy,
dla was to tylko kilka sekund.
Pozdrawiam i całuję do nn.
rozdział całkowicie udany <3
OdpowiedzUsuńczekam na nastepny!! <3
Napisz kiedy mniej wiecej dodasz bo nie moge sie doczekac <3
Super czekam na nexa. Ekstra się czyta.
OdpowiedzUsuń