poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 24

Victoria P.O.V



Minął cały miesiąc, szkoła skończyła się nie dawno.
Właśnie wtedy cieszyłam się wakacjami i wyjazdem
do mojej cioci, Mary.
Siedziałam na ławce razem z Mimi, ciesząc się że
w końcu zaczęły się wymarzone wakacje.
-Wreszcie możemy, poczuć że już zaczęły się
wakacje-Odparła rudowłosa, śmiejąc się.
-Tak masz racje-Poparłam to co powiedziała Mimi.
-To co idziemy do ciebie?-Spytała Dziewczyna.
-Idziemy-Powiedziałam uśmiechając się.
Obie poszłyśmy do mojego domu, zbliżając się już
do miejsca, mój wzrok powędrował od razu na dom
Justina, spojrzałam pokręciłam tylko głową i poszłam
od razu w kierunku swojego domu.
Weszłyśmy do środka, ściągnęłyśmy buty i poszłyśmy od razu
do pokoju.
Ściągnęłam swoją bluzę, rzucając ją na krzesło, usiadłam
na łóżku od razu się na nim kładąc.
-To kiedy wyjeżdżasz?-Spytała rudowłosa siadając na krześle.
-Po jutrze-Powiedziałam gapiąc się w sufit.
Co roku wyjeżdżałam tam na wakacje, uwielbiałam te miejsce
cisza, spokój. Teraz to faktycznie musiałam odpocząć, w szczególności
od ludzi.
Nagle do pokoju wszedł Jake, spojrzałam na niego od razu odwracając
głowę, w drugą stronę.
-Cześć Jake-Powiedziała Mimi w kierunku szatyna.
-Cześć-Rzucił, patrząc na dziewczynę.
Niby od ostatnich dni było normalnie, nie miała za złe mojemu
bratu to co się wydarzyło, ale byłam pewna że wciąż bierze.
-Dobra to ja będę się już zbierać-Odparła Mimi wstając z krzesła.
-Już?-Spytałam.
-Tak, mam jeszcze cos do zrobienia-Odpowiedziała idąc w kierunku
drzwi.
-Odprowadzę cię-Powiedziałam.
-Nie nie trzeba trafie, to cześć wam-Rzuciła żegnając się.
Mimi wychodząc, jeszcze raz spojrzała na Jake'a, on również spoglądał
na nią.
-Fajna-Odparł cwano się uśmiechając.
-Nie dla ciebie Jake-Rzuciłam od razu w kierunku chłopaka, wiedziałam
doskonale o co mu chodziło.
-Mówiłaś Justinowi że wyjeżdżasz?-Spytał po chwili.
-Nie musze mu się z wszystkiego tłumaczyć-Odparłam.
-To jakby ucieczka-Odparł patrząc.
-Nie uciekam-Powiedziałam.
-Dobrze, niech ci będzie-Rzucił, wychodząc z pokoju.
Po prostu chcę odpocząć, od tego wszystkiego nie mam zamiaru
nigdzie uciekać, bo o to nie chodzi.


**




Justin P.O.V



Siedziałem na sofie, oparty i rozłożony z papierosem w ustach,
zaciągałem dym w płuca i po chwili wypuszczając go.
-Siema stary-Rzucił na powitanie, Jake który przyszedł.
Podniosłem tylko rękę, w stronę chłopaka.
Szatyn usiadł obok mnie, składając ręce.
-Słuchaj, ona wyjeżdża-Powiedział.
-Co? Gdzie?-Spytałem ze zdziwieniem.
-Do mojej ciotki, nie wiem na jak długo-Powiedział.
-Nie może-Odparłem waląc ręką w stół.
-Wyluzuj, ona jedzie tylko tam na wakacje-Powiedział.
-Nie wytrzymam, bez niej-Odparłem patrząc.
-No przestań, nie sądziłem że aż tak ci zależy-Odparł
szatyn.
-Jest moja-Powiedziałem-Beze mnie ona się  nigdzie nie
rusza-Dodałem zaciskając zęby.
Dlaczego? Czemu wyjeżdża, zostawia mnie samego, niby to
cholerne dwa miesiące, ale jednak bardzo długo.
Ona nie rozumie tego, musi zostać.
-Jest w domu?-Spytałem wstając z sofy i nerwowo idąc
w kierunku drzwi.
-Jest-Odparł.-Czekaj na mnie-Dodał, wybiegając tuż
za mną.
Wbiegłem prosto do domu Victorii, od razu bez zastanowienia
rozglądnąłem się i wbiegłem po schodach, na górę.
Otworzyłem drzwi, delikatnie łapiąc za klamkę wszedłem,
spojrzałem od razu na łóżko, gdzie znajdowała się
dziewczyna.
-Wyjeżdżasz?-Spytałem szatynki podchodząc delikatnie
do niej.
-Tak-Powiedziała unikając mojego wzroku.
-Nie powiedziałaś mi?-Powiedziałem u nosząc brwi
do góry.
-Nie muszę ci się z wszystkiego tłumaczyć-Odparła przymrużając
oczy.
-Owszem wręcz przeciwnie-Odpowiedziałem podnoszącym głosem.
-Nie mów mi co mam robić, Justin-Odparła.-Twoja własnością,
nie jestem żebyś mi rozkazywał co mam tobie mówić, a co nie-
Powiedziała podnosząc się z łóżka.
-Nigdzie nie wyjedziesz-Odparłem grożąc palcem.
-Mam gdzieś to co mówisz-Powiedziała.
We mnie wręcz się gotowało, nie mogłem się opanować,
na prawdę mnie wkurzyła, nawet nie mówiąc
mi dokąd wyjeżdża.
-Co ty powiedziałaś?-Powiedziałem po chwili, łapiąc
dziewczynę za nadgarstki.
-Puszczaj!-Syknęła próbując się wyrwać.-To mnie boli-
Dodała.
-To cię nauczy szacunku do mnie-Powiedziałem
spokojnym głosem, puszczając szatynkę.
-Jesteś okropny-Odparła łamliwym głosem, gdzie
ja nawet nie zwracałem uwagi na to.
-Na przyszłość radze ci mówić, gdzie się wybierasz-
Odparłem dając do zrozumienia.-A może ty chcesz,
po prostu uciec-Dodałem siadając na łóżku.
-Nie chcę-Powiedziała rozmasowując, swoje nadgarstki.
-No ja myślę-Powiedziałem spokojnie.
Podszedłem do dziewczyny, delikatnie przysuwając
jej głowę do siebie. Przybliżyłem po chwili głowę
całując ją w czoło.
-Wiesz mi, że rozłąka z tobą to dla mnie zabójstwo-Szepnąłem
spoglądając na dziewczynę i przeczesując kosmyk jej
włosów.
-Zobaczymy się później-Dodałem po chwili wstając
z łóżka i uśmiechając się do Victorii.
Odwróciłem się i wyszedłem z pokoju szatynki idąc
w kierunku drzwi.


**





Victoria. P.O.V




Leżałam na łóżku z poduszką płacząc i myśląc o tym
wszystkim co się w ogóle dzieje.
Dlaczego on traktuje mnie jak swoją zabawkę, jak własność
pieprzoną własność.
Po chwili do pokoju weszła mama, ja natomiast szybko
otarłam swoje poliki od cieknących łez i od razu
znalazłam się w pozycji siedzącej.
-Już wróciłam-Powiedziała kobieta wchodząc
do pokoju.-Płakałaś-Spytała nie pewnie.
-Nie-Rzuciła krótko unikając wzroku
kobiety.
-Wszystko okej?-Spytała.
-Tak mamo-Powiedziałam starając się, aby nie rozgryzła
mnie.
-No dobrze-Powiedziała uśmiechając się.
-Mamo?-Spytałam po chwili.
-Tak?-Odpowiedziała pytając.
-Mogłabym jechać już jutro?-Spytałam.
-Nie widzę przeszkód-Odparła.-Zaraz zadzwonię
do cioci, i zapytam-Dodała.
-Dobrze-Powiedziałam uśmiechając się blado.
Wstałam podchodząc do okna, spojrzałam od razu
w okno Justina. Kochałam go, bardzo go kochałam,
ale musiałam na jakiś czas, choćby te dwa miesiąc
odpocząć, odizolować się przynajmniej od niego,
może tęsknota zmieni go, ale wiem że nie może
mnie tak traktować, nie umiałam z nim się nawet rozstać
nie mogłabym, jest dla mnie człowiekiem który
daje mi to coś, to czego nigdy nikt mi nie dawał, po
mimo jaki jest.
Westchnęłam tylko od razu odwracając się napięcie,
wyszłam z pokoju schodząc od razu ze schodów.
-I co?-Spytałam mamy, wchodząc do kuchni.
-Możesz-Powiedziała.
-Super, dzięki mamo-Odparłam.
-Nie masz za co, wakacje się zaczęły-Powiedziała
śmiejąc się.-Odpoczniesz-Dodała.
-Tak masz racje-Odparłam rozkładając talerze na stół.
-Jestem jeszcze potrzebna?-Spytałam.
-Na razie nie-Odparła.
Uśmiechnęłam się tylko lekko do mamy, weszłam
do salonu siadając na kanapie.
Po chwili Jake również znalazł się w salonie, usiadł
na fotelu spojrzał na mnie, i od razu wzrok rzucił na
telewizor.
-O której jedziesz, po jutrze?-Spytał po chwili.
-Raczej jutro-Powiedziałam.
-Jak to?-Spytał ze zdziwieniem.
-Normalnie, jutro już jadę-Odparłam.
-To jemu to powiedz-Powiedział.
-Wole się nawet z nim nie żegnać-Odparłam.
Mina Jake'a była kompletnie zdziwiona, nie
sądził po nim, ale reakcja Justina będzie jeszcze
gorsza, czuję to.
-Chodźcie jeść już, obiad!-Krzyknęła mama z kuchni.
Wstaliśmy idąc oboje do kuchni, Jake siadł obok mnie, ja
natomiast zajęłam swoje stałe miejsce.
-Ty Jake nie chcesz jechać?-Spytała po chwili, mama.
-Pojechałbym, ale muszę zostać-Powiedział.
-Zawsze uwielbialiście tam jeździć, jak byliście mali-
Powiedziała, uśmiechając się.
-Czasy się zmieniając mamo-Odparł-Życie dorosłe-Dodał
wstając z krzesła.
-Tak, kompletnie się zmieniają-Powiedziałam potwierdzając
to co Jake powiedział.
Szatyn spojrzał tylko na mnie, zasunął za sobą krzesło i wyszedł
z kuchni.
-Co go ugryzło?-Spytała kobieta.
-Ostatnio, sama go nie poznaje-Powiedziałam.
-Nawet własnego syna już nie poznaje-Powiedziała.
-Dzięki mamo, pójdę już się pakować-Odparłam
po chwili, odchodząc od stołu zasuwając za sobą krzesło
odniosłam talerz do zmywarki, i wyszłam z kuchni.
Poszłam do swojego pokoju na górę, wyciągnęłam
z szafy swoją niebiesko-jasną walizkę.
Podeszłam do szafy wyciągając swoje cuchy, wkładałam
je do walizki.
-Idziesz do Justina?-Spytał po chwili znajomy mi głos.
-Boże! Ale mnie wystraszyłeś-Powiedziała aż podskakując
ze strachu.
-Może później, pakuję się-Dodałam.
-Jak coś jestem u niego-Powiedział wychodząc.
Kontynuowałam swoje pakowanie, po kilkunastu minutach
skończyłam pakowanie, zapięłam swoją walizkę dostawiłam
ją obok łóżka, wyszłam z pokoju schodząc na dół i idąc
w kierunku przedpokoju.
-Wychodzisz?-Spytała mama.
-Tak, nie długo wrócę-Powiedziałam zakładając swoje trampki.
Wyszłam z domu, idąc prosto do Justina nie wiem sama czy powinnam
tam iść, szczerze nie chciałam widzieć jego reakcji, ale wiem że
tymczasowa rozłąka dobrze zrobi, przynajmniej mnie.
Zapukałam nie pewnie do drzwi, po chwili one uchyliły
się, a w wejściu stał Cody.
-O witaj ślicznotko, wchodź-Rzucił od razu wpuszczając mnie.
-Hej-Powiedziałam blado, krzyżując ręce na piersi.
Poszłam nie pewnie, od razu do salonu, gdzie na sofie
siedział Justin razem z Jake'm.
-Witaj Kochanie-Powiedział uśmiechając się szyderczo.
-No chodź, siadaj-Dodał klepiąc sofę.
Ja bez zastanowienia usiadłam obok Justina, chłopak od razu
objął mnie jedną ręką przytulając mnie delikatnie do siebie.
Korciło mnie, byłam strasznie spięta, nie wiedziałam jak powiedzieć
mu że jednak jutro wyjeżdżam.
-Justin?-Spytałam po chwili nie pewnym głosem.
-Hmm?-Mruknął tylko oczekując na odpowiedz, ode mnie.
-Ja-Powiedziałam nie kończąc.
-Co ty?-Spytał próbując wydusić ode mnie.
-Już jutro wyjeżdżam-Odparłam spuszczając głowę.
-Chyba żartujesz sobie-Powiedział a jego oczy, momentalnie
zrobiły się ogromnie szerokie.
-Nie-Powiedziałam.
-Nie pojedziesz, kurwa nie pojedziesz!-Krzyknął wstając.
-To przecież nie na zawsze-Powiedziałam patrząc
na chłopaka.
-Gówno mnie to obchodzi, nie jedziesz-Powiedział.
Ja natomiast wstałam tylko, od razu wychodząc napięcie z
domu Justina.
-Czekaj!-Krzyknął od razu biegnąc za mną.
-Zostaw!-Syknęłam.
-Nie możesz wyjechać, nie możesz zostawić-Odparł
trzymając mnie mocno za ręce.
-Tylko dwa miesiące-Powiedziałam uspakajając się.
-Aż dwa-Odpowiedział podnosząc głos.
-Idę, zostaw Justin-Powiedziałam po chwili odchodząc.
Chłopak puścił, stojąc w bramie i patrząc na mnie.
Tak chciało mi się płakać, chciałam go przytulić owszem
mogłam to zrobić.
Przecież nie rozstaję się z nim, ja tylko wyjeżdżam bo zawsze
wyjeżdżałam, co roku.
Weszłam do domu, nawet nie ściągając butów z moich nóg, tylko
od razu wbiegłam po schodach na górę.
Poszłam do łazienki, odkręcając wodę z kranu, przetarłam
twarz wodą, od razu patrząc w lusterko.
Wyszłam po chwili, z łazienki idąc do pokoju.
Siedziałam godzinę na łóżku, rozmyślając nie umiałam
miejsca sobie znaleźć, nastał wieczór, szykowałam się
już do spania, jutro muszę wcześnie wstać.
Przebrałam się w piżamę, położyłam się na łóżku
przykrywając się kołdrą, długo jeszcze myślałam
ale potem już nie wiem jak, ale zasnęłam.
Obudziło mnie, promienie słońca które padało
prosto na moja twarz, otworzyłam ledwie zaspane
swoje oczy, tak dziś wyjeżdżam cieszyłam się z tego powodu,
spoglądając na swój wyświetlacz w i'phonie, zerwałam się
z łóżka, od razu idąc do łazienki.
-Victoria wstawaj!-Krzyknęła mama.
-Wstałam-Krzyknęłam również.
Po dwudziestu minutach znalazłam się, wyszłam z łazienki
wzięłam swoją walizkę i zeszłam na dół, ciągnąc ja za sobą.
-Gotowa, tata cię dziś zawiezie-Powiedziała kobieta.
-Tak gotowa-Rzuciłam krótko, jedząc kanapkę.
Po chwili tata wszedł, do kuchni, uśmiechając się do mnie.
-Możemy już ruszać?-Spytał tata.
-Tak, już możemy jechać-Odparłam wstając.
-Chociaż dokończ śniadanie-Powiedziała mama.
-Tam się długo jedzie, lepiej teraz-Odparł tata.
-Idę odpalić auto-Dodał mężczyzna.
-No to trzymaj się mamo-Powiedziałam blado, przytulając
się do kobiety.
-No ty też córeczko-Powiedziała również odwzajemniając
gest.
Na sofie siedział Jake, który patrzał i po chwili wstał idąc
w moim kierunku.
-Cześć Jake-Powiedziałam przytulając delikatnie brata.
-No na razie-Odparł przytulając.
-Powiedz mu, że go kocham-Szepnęłam cicho do ucha
szatyna.
On tylko kiwnął głową, spojrzał na mnie i pomachał w moim
kierunku dłonią.
Wyszłam z domu, zabierając ze sobą swoja walizkę, spojrzałam
na dom Justina, sama będę tęsknić za nim, ale dla nas może
jednak lepiej.
Wsiadłam do auta, zapięłam pas pomachałam tylko Jake'owi i
 mamie na pożegnanie.
Odjechaliśmy, patrzałam cały czas na dom Justina chciałam
się do niego przytulić, pocałować, poczuć jego miękkie, delikatne
usta, ale to się nie stało, wrócę to może będzie lepiej choć
znam go już długo, sama wiem jaki jest.
-Kocham cię Justin-Szepnęłam tylko do siebie, długo oglądając
się za domem, chłopaka.


**









Witajcie kochani, i mamy kolejny rozdział dość krótki, ale jest dziękuje za
wyświetlenia, to dla mnie tak wiele znaczy, jestem bardzo wdzięczna,
pozdrawiam was i całuje, do nn.








                                                                                                                                                            

3 komentarze:

  1. Daj szybko nastepnyyy !! ♥♥♥♥♥ mimo ze krótki ale bardzo fajny i czekam na nowy ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę o dodanie buttona spisu http://justinbieberfanfictionpl.blogspot.com/

    Inaczej blog nie pojawi się na spisie.

    OdpowiedzUsuń