sobota, 21 marca 2015

Rozdział 25

Victoria P.O.V



-Victoria, obudź się-Powiedział dobrze znany mi głos.
Tata poszturchał mnie lekko, budząc mnie.
Ja natomiast otworzyłam ledwo oczy, fakt spała
całą drogę, jaką przebyła z tatą, do cioci.
-Już jesteśmy-Odparł tata, wyciągając ze stacyjki
kluczyki.
Wyszłam z samochodu, zamykając za sobą drzwi otworzyłam
tylne drzwi od samochodu, biorąc swoją walizkę.
Rozglądnęłam się w koło, szczerze mówiąc nic się nie zmieniło,
jak bywałam co roku, tak samo jest wszystko na swoim miejscu.
Nie daleko znajdywał się mój ulubiony stawek, w którym
zawsze lubiłam się kąpać, a raczej wpadałam do niego.
-Nareszcie jesteście-Powiedziała po chwili kobieta, to
była ciocia Mary. Uwielbiałam tu przyjeżdżać, zawsze znajdywała
jakieś zajęcie, po za tym umie świetnie gotować.
-Victoria jak wyrosłaś, chociaż co roku przyjeżdżasz tutaj,
a z rok na rok co raz piękniejsza i wyrośnięta-Powiedziała z uśmiechem.
witając się.
-Dziękuję ciociu-Powiedziałam odwzajemniając uśmiech.
-Gdzie to się podziewa reszta rodziny?-Spytała.
-Jake z Doną zostali w domu-Powiedział tata.
-Trzeba było ich ze sobą zabrać-Odparła śmiejąc się.-No nie będziemy,
tak stali na dworze, chodźcie-Dodała po chwili, idąc.
Poszliśmy do domu cioci, razem z tatą weszłam do środka rozglądnęłam
się jak to zawsze robiłam, postawiłam swoją walizkę w przedpokoju,
poszłam od razu do niewielkiego salonu, który znajdował się tuż
obok przedpokoju.
-No rozgośćcie się-Powiedziała po chwili kobieta, idąc do kuchni.
Usiadłam na kanapie, rozglądając się jeszcze na boki, tuż obok mnie
usiadł mój tata.
-Wszystko w porządku?-Spytał po chwili mężczyzna.
-Tak tato-Odparłam blado się uśmiechając.
Po chwili do pokoju weszła ciocia, niosąc ze sobą tacę z herbatą.
-No to opowiadajcie co słychać u was?-Spytała kładąc tacę  na stół.
-Wiesz jak to u nas, nic się nie zmieniło-Odpowiedział tata.
-Jak zawsze-Odparła żartem, śmiejąc się.
-No nic, czas na mnie-Powiedział tata wstając z kanapy.
-Już tak szybko?-Spytała ze zdziwieniem ciocia Mary.
-No jeszcze trzeba dojechać do domu, taki kawał-Odparł.
-Masz racje drogi kuzynie-Powiedziała śmiejąc się.
-No córeczko, to trzymaj się-Odparł tata przytulając mnie.
-Pa tato-Powiedziałam odwzajemniając gest.
Tata razem z ciocią wyszli na zewnątrz, ja natomiast usiadłam
z powrotem na kanapę.
Ciocia po jakiś piętnastu minutach weszła do domu, od razu
siadając obok mnie.
-Bardzo się cieszę że przyjechałaś-Powiedziała.
-Ja też ciociu, cieszę się-Odparłam.
-Co u Jake'a?-Spytała.-Pewnie niezły z niego przystojniak się
zrobił-Dodała śmiejąc się.
-Tak, masz racje-Odparłam.
-Takie z was małe szkraby latały po podwórku-Odparła wspominając
stare czasy.-Ale cóż ludzie się zmieniają-Westchnęła kobieta.
-Bardzo-Powiedziałam.
-No chodź pokaże ci gdzie będziesz spała-Odparła po chwili wstając
z kanapy i idąc w kierunku pokoju.
Ja natomiast wzięłam swoja walizkę, podążając za kobietą.
-O to on-Powiedziała z uśmiechem na twarzy, otwierając drzwi
od pokoju.
-Nic się nie zmienił, no może łóżko gdzie indziej stoi-Powiedziałam
wchodząc do pokoju.-Wtedy stało pry szafie-Dodałam uśmiechając się.
-Oj wiesz, takie małe przemeblowanie-Powiedziała.
Pokój był jasno-czerwony, tuż przy oknie znajdywało się łóżko natomiast
po drugiej stronie pokoju, była wielka brązowa szafa, obok niej
stało biurko.
-No to się rozpakuj, zaraz zrobię ci coś do jedzenia-Powiedziała po
chwili.
-Dobrze-Odparłam.
Kobieta wyszła z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi, ja obejrzałam się w koło
postawiłam swoją niebieską walizkę, na łóżko rozpięłam ją i zaczęłam
wyciągać swoje rzeczy.
Nie wiem sama czemu tyle rzeczy nabrałam, ale zawszę lubiłam eksperymentować
z ciuchami.


**




Justin P.O.V



Uchyliłem ledwo swoje powieki, od razu przecierając rękoma
od razu znalazłem się w pozycji siedzącej.
Wstałem, podszedłem do szafy wyciągając z niej swoją czarną koszulkę,
od razu zakładając ją na siebie.
Do pokoju wszedł Jake, po jego minie widać było że coś jest nie tak.
-Siema-Powiedział witając się.
-Siema-Rzuciłem.
-Justin?-Spytał po chwili podchodząc.
-Co?-Spytałem.
-Ona wyjechała-Powiedział.
-Ty chyba żartujesz, powiedz że żartujesz?-Odparłem ze zdziwieniem.
-Nie-Odparł.
-Kurwa!-Krzyknąłem zrzucając wszystko z biurka.
-Gdzie to jest?!-Syknąłem.-Gdzie ona jest!?-Dodałem nerwowo.
To nie możliwe, to po prostu kurwa nie możliwe. Nie mogła wyjechać
te pieprzone dwa miesiące, nie nie mogłem tego zostawić, nawet się nie
pożegnała.
-Uspokój się-Powiedział po chwili szatyn.-Przecież nie wyjechała na
stałe-Dodał.
-To dla mnie jak ucieczka-Powiedziałem.-Wróci tu szybciej niż jej się
zdaje-Dodałem waląc pięścią o biurko.
-Gdzie ona jest dokładnie?-Spytałem odwracając się do chłopaka.
-Wiem-Powiedział.-Byłem tam też-Dodał.
-Więc tam pojedziemy-Odparłem.
We mnie dosłownie się wszystko gotowało, nawet się nie pożegnała,
odjechała po prostu mnie zostawiła, nie mogłem uwierzyć w to,
ale jednak to się stało.
-Oszalałeś?-Spytał po chwili.
-Nie, mówię całkiem poważnie-Odpowiedziałem wzruszając ramionami.
-Jutro-Dodałem podchodząc do okna.
-Jutro?-Spytał ze zdziwieniem.
-No chyba dobrze słyszałeś-Odpowiedziałem.-Z resztą ciotka cię zna,
na pewno ucieszy się, jak i ciebie zobaczy-Dodałem.
-Przecież możesz poczekać na nią, ona tak wróci-Powiedział.
-Nie lubię czekać i nie będę-Powiedziałem.-Wiesz jaka jest dla mnie
ważna-Dodałem.
-Wiem-Rzucił.
-A mam coś dla ciebie, wiem że tego potrzebujesz-Odparłem, nagle
wyciągając z kieszeni woreczek z białym proszkiem.
-Wiesz co dobre-Powiedział szatyn, od razu uśmiechając się.
Chłopak wyciągnął w moim kierunku rękę, podałem mu woreczek
Jake od razu schował to do swojej kieszeni.
-Wysłałem jej chyba z milion smsów, a ona nawet nie odpisała-Powiedziałem.
-Dobra pojedziemy tam, ale nie wiem czy ona będzie z tego zadowolona-
Powiedział chłopak.
-Najlepiej wyjedziemy rano-Odparłem.
-Nie lepiej wieczorem?-Spytał.-Dobra jak chcesz-Dodał.
-Wpadnij za dwie godziny, Jake-Powiedziałem siadając
na łóżko.
-Spoko, to ja spadam-Odparł wychodząc.-A jeszcze jedno, kazała mi przekazać
że cię bardzo kocha-Dodał po chwili wracając się.
Spojrzałem na chłopaka z lekkim uśmiechem, po czym chłopak zniknął
z punktu widzenia.
Ona musi wrócić, taka odległość to nie dla mnie, a jeśli ona zapomnij
o mnie i zostanę sam, a jeśli będzie ktoś inny? Nie to nie możliwe.





**





Victoria P.O.V





Rozpakowałam wszystkie rzeczy, włożyłam ostatnią bluzkę do
szafy, zamknęłam ją odstawiłam walizkę obok łóżka.
Usiadłam na łóżko, wyciągnęłam z kieszeni i'phona, spojrzałam
na wyświetlacz, było pełno nieodebranych połączeń i smsy, od
Justina.
Czytając je wszystkie, nie miałam zamiaru odzywać się, wiedziałam
dobrze że będzie kazał mi wracać, nie pożegnałam się nawet z nim,
ale przez jakiś czas nie chcę się odzywać.
Wyszłam z pokoju, od razu kierując się  do kuchni.
Usiadłam przy stole, na przeciw mnie siedziała już ciocia.
-No to jedź, specjalnie upiekłam dziś naleśniki-Powiedziała.
-Uwielbiam twoje naleśniki ciociu-Odparłam śmiejąc się.
-Smacznego-Powiedziała.
-Wzajemnie-Odparłam krótko.
Kończąc jeść, odeszłam od stołu zabrałam talerz do zlewu,
umyłam go i wsadziłam do szafki.
-Dzięki ciociu-Powiedziałam po chwili dziękując.
-Na zdrowie, moja droga-Odparła.
-Pójdę się wykąpać, i położę się już-Odparłam.
-Dobrze, pewnie jesteś zmęczona po podróży-Powiedziała.
-Jutro pójdziemy do miasteczka-Dodała.
-Super, z chęcią-Powiedziałam.-Dobranoc-Dodałam.
Poszłam w kierunku łazienki, ściągnęłam z siebie bluzkę po chwili
rozpięłam rozporek od spodni, zsuwając je z siebie.
Zdjęłam również z siebie bieliznę i weszłam do kabiny.
Okręciłam wodę przestawiając ją na ciepłą, po chwili
ciepły strumień wody zaczął spływać po mnie.
Po jakiś dwudziestu minutach wyszłam z kabiny prysznicowej, od razu
owinęłam wokół ciała ręcznik, spojrzałam w lusterko od razu patrząc na
wisiorek, który dostałam od Justina.
Złapałam delikatnie go uśmiechając się lekko sama do siebie.
Wyszłam z łazienki idąc do pokoju, zamknęłam drzwi za sobą, weszłam
do łóżka przykrywając się kołdrą.
Ułożyłam się na bok, spoglądając od razu na księżyc.
-Tęsknię-Szepnęłam sama do siebie.




**




Justin P.O.V




Spojrzałem przez okno na księżyc, który rozświetlał cały
pokój w salonie.
-Bieber co ty tak gapisz się w te oko?-Spytał znajomy głos.
-Co? Nie-Odparłem od razu wracając na ziemie.
-No przywiozłem towar-Rzucił po chwili Cody.
Usiadłem na fotelu, kładąc nogi na stół.
-No jestem-Powiedział po chwili Jake, wchodząc do salonu.
Chłopak usiadł na sofie, od razu wyciągając z kieszeni fajki.
-Rzuć mi jedną-Odparłem.
-Masz-Powiedział podając mi fajkę i zapalniczkę.
-No przyjechali, jest Mike, Bryan i Chris.
-W końcu-Powiedziałem odpalając papierosa.
-Siema-Rzucili na przywitanie wszyscy.
-Siadajcie-Odparł Cody.-O to mi się podoba-Dodał po chwili.
Nie wiem właściwie o co mu chodziło, ale mogłem się domyślić,
że wzięli ze sobą jakiś alkohol, z resztą i tak mam ochotę się nawalić.
Po godzinie czasu wszyscy byli wzięci, tego mi brakowało, ale najbardziej
za czym tęsknie, to za moją księżniczką.
-No Justin a gdzie ta twoja ślicznotka?-Spytał Mike.
-Wyjechała-Rzuciłem.
-Zostawiła cię, a może ma już innego?-Spytał drwiąc, a wręcz parskając
śmiechem.
-Ona mnie kurwa nie zostawiła!-Krzyknąłem rzucając szklanką w ścianę.
Nagle nastąpiła cisza, wszyscy wtopili we mnie swój wzrok, fakt widzieli
mnie już w nie jednej takiej sytuacji, ale nigdy Mike'a nie darzyłem agresja,
przynajmniej moich kumpli.
-Wyluzuj stary-Powiedział po chwili chłopak.
-Następnym razem uważaj co mówisz-Powiedziałem uspakajając się.
-Justin to nie miało być złośliwie-Odparł Mike.
-Ale było-Burknąłem pod nosem.
-Nie wiesz, wszystkie takie same, wszystkie się puszczają-Powiedział
klepiąc mnie po ramieniu.
-Nie ona-Odpowiedziałem.
-Wybaczcie, ale ja was opuszczam idę spać-Dodałem po chwili
w stronę chłopaków.-Jake?-Spytałem po chwil.
-Pamiętam-Odparł kiwając głową w moim kierunku.
-Nara-Rzuciłem krótko idąc na górę.
Byłem nie źle wlany, również mieszałem z tym narkotyki.
Położyłem się na łóżku, myślałem o niej ciągle myślałem,
cholernie za nią tęsknie. Chciałbym aby ona tu była, by móc
ją przytulić, całować, kochać się z nią.
Spojrzałem na jej zdjęcie przetarłem je delikatnie swoim palcem.
-Moja księżniczka-Szepnąłem.-Tylko moja-Dodałem.
Obudziłem się dość szybko, otworzyłem zaspane powieki nawet sam
nie wiem kiedy zasnąłem, tuż obok znajdowało się zdjęcie Victorii.
Wstałem z łóżka, podszedłem do szafy wziąłem jakieś spodnie i bluzkę,
od razu poszedłem do łazienki.
Wychodząc z łazienki natknąłem się na Cody'ego.
-Jedziesz z nami?-Spytałem chłopaka.
-Jadę-Odpowiedział wchodząc do łazienki.
-To za dwadzieścia minut-Powiedziałem schodząc z góry.
Zszedłem z góry, zobaczyłem już siedzącego na kanapie
Jake'a.
-Już tak szybko?-Spytałem ze zdziwieniem.
-Mówiłeś że rano, to rano-Odparł.
-Jesteś pewny, że chcesz tam jechać?-Spytał.-Widzieliście się
przedwczoraj przecież-Dodał.
-Dla mnie dzień jak jej nie widzie, to zabójstwo-Odpowiedziałem.
-Jesteś stuknięty-Odparł.
-Jake kocham twoją siostrę, ona nie jest jak inne, puste laski-Powiedziałem.
-Na początku zdawało się że chcesz ją tylko wykorzystać-Odparł.
-Nie chce-Odpowiedziałem.-Stary nie wracajmy do tego co było-Dodałem
machając ręką.
-Nie dawno cię nienawidziłem, a teraz znów darze cię sympatią, w dodatku
pomagam ci-Powiedział szatyn.
-I niech tak zostanie-Powiedziałem z uśmiechem.
-Taa-Rzucił.
Po chwili Cody również zszedł z góry, od razu siadając.
-To możemy jechać-Rzucił blondyn z uśmiechem na twarzy.
-Dobra jedźmy-Powiedziałem biorąc kluczyki z komody.
Wyszliśmy z chłopakami idąc w kierunku auta, po chwili
podeszła do nas dziewczyna.
-Cześć Jake-Powiedziała.
Chłopak obrócił się od razu patrząc na dziewczynę.
-Mimi tak?-Spytał.
-Tak-Powiedziała.
-Victorii nie ma-Powiedział.
-Wiem, ale ja do ciebie-Powiedziała.
-Właśnie teraz wyjeżdżam i nie mogę teraz-Odparł.
-Rozumiem to innym razem, cześć-Odparła spoglądając
również na mnie.
-Twoja?-Spytałem.
-Nie, to przyjaciółka Victorii-Powiedział.
-Tak. Znam ją-Odpowiedziałem.
-Dziwne że do mnie-Odparł.
-Dobra możemy już jechać?-Spytał Cody siedząc w samochodzie.
Wsiedliśmy do auta, włożyłem do stacyjki kluczyk przekręcając
go i wyjechaliśmy.



**




Victoria P.O.V






Obudziłam się ledwo otworzyłam swoje zaspane oczy, przeciągnęłam
się na łóżku do tego jeszcze ziewając.
Wstałam z łóżka, podchodząc od razu do szafy.
Ubrałam na siebie luźną białą bluzkę, na krótki rękawek i
do tego krótkie dżinsowe spodenki.
Poszłam do łazienki od razu ogarniając się, uczesałam swoje
włosy, robiąc na górze koka.
Wyszłam z łazienki idąc w kierunku kuchni.
-Witaj ciociu-Rzuciłam na przywitanie.
-No i jak pierwsza noc?-Spytała śmiejąc się.
-Idealnie-Powiedziałam.
-To się cieszę-Odparła.
Zjadłam śniadanie, zasunęłam za sobą krzesło.
-Ja posprzątam-Powiedziała kobieta.-A ty idź się szykuj,
bo wychodzimy-Dodała.
-Jestem gotowa-Powiedziałam.
Po jakiś piętnastu minutach obie z ciocią poszłyśmy
do miasteczka, które znajdywało się nie daleko.
-Pamiętam te małe miasteczko ciociu-Powiedziałam
śmiejąc się.
-Dobrze kochana że wszystko pamiętasz-Odparła.
-Jak zawsze-Powiedziałam.
-O jest Matt-Powiedziała po chwili widząc jakiegoś chłopaka
w oddali.
-Kto to?-Spytałam. Lecz nie zdążyłam usłyszeć odpowiedzi.
Podeszłam bliżej patrząc z kim ciocia rozmawia.
-Poznaj moją chrześniaczkę-Powiedziała po chwili kobieta przedstawiając
mnie jakiemuś chłopakowi.
Spojrzałam na chłopaka, był to wysoki, szczupły, ciemny blondyn o jakby
granatowych oczach. Fakt był przystojny, ale ja skupiałam się tylko
na jednym mężczyźnie.
-Cześć miło cię poznać, Matt jestem-Powiedział przedstawiając się, od razu
podając mi rękę.
-Hej-Powiedziałam uśmiechając się, również odwzajemniając gest.
-Dobrze moi drodzy, ja was zostawię na chwilę-Powiedziała po chwili
ciocia Mary i zniknęła gdzieś.
-Więc długo tu zostajesz?-Spytał blondyn.
-Całe wakacje-Odpowiedziałam.
-Super, więc będziemy się częściej widywać-Odparł uśmiechając się.
-Cieszę się-Odparłam.
-Jeśli masz czas dzisiaj, to może wpadniesz na ognisko?-Spytał.
-W sumie mogę wpaść-Powiedziałam.
-No to super, więc do wieczoru-Odparł odchodząc.
-Pa-Rzuciłam krótko, patrząc jeszcze za chłopakiem.
-No i jak się rozmawiało z Mattem?-Spytała po chwili kobieta.
-Jest w porządku-Odparłam.-Skąd go znasz ciociu?-Spytałam.
-A to syn sąsiadów-Powiedziała.
-Zaprosił mnie na ognisko-Powiedziałam.
-No to idź pewnie, w końcu są wakacje moja droga-Odpowiedziała
ciesząc się.
-Dzięki ciociu-Odparłam z uśmiechem.
-No to chodźmy do domu, coś zrobimy na obiad a potem będziesz
mogła sobie iść-Odparła.
Ja natomiast tylko się uśmiechnęłam i poszła za kobietą do domu.



**















Witajcie kochani, mamy kolejny rozdział jak wam się podoba?
Dziękuję bardzo za tyle wyświetleń, jestem na prawdę bardzo wdzięczna
wam za to. Chciałam jeszcze dodać, że czeka was niespodzianka, ale to
wkrótce
Pozdrawiam was mocno, całuję do nn.

1 komentarz: