niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 28

Victoria P.O.V




Siedziałam w pokoju, patrząc się w jeden punkt, a może właściwie
prosto w ścianę. Moje myśli były skupione tylko nad Justinem, nad tym
że z nim zerwałam, sama nie wierzyłam, a raczej nie dopuszczałam
myśli, że jednak mogę zerwać.
Choć krzywdę mi zrobił, najgorszą krzywdę jaka mogła spotkać
kobietę, wciąż go kochałam jak nikogo innego.
Nie sądziłam, że mogę darzyć go taką miłością jak darzyłam
Justina.
Nie spodziewanie do pokoju wszedł Jake, spuściłam tylko
głowę w dół, nie chcąc na niego patrzeć.
-Mogę?-Spytał nie pewnie, swoim cichym głosem.
-Jesteś tu więc ci nie zabronię-Powiedziałam unikając
jego wzroku.
-Nie wiem ile będę jeszcze przepraszać, ale chce abyś
wiedziała że..-Mówił, lecz nie dałam mu skończyć, nie
chciałam słuchać tych nędznych, cholernych tłumaczeń
wypływających z jego ust.
-Nie kończ-Odparłam od razu, nie dając mu dojść do słowa.
-Jesteś moją siostrą, zawsze nią będziesz mimo wszystko
to co się wydarzy-Powiedział zaciskając zęby, jak i również
pięści.
-Ale zawsze będę miała do ciebie urazę-Powiedziałam.-Muszę
iść do łazienki, zaraz wrócę-Dodałam wstając z łóżka i idąc
w kierunku łazienki.
Po jakiś dziesięciu minutach z powrotem wróciłam do pokoju,
spojrzałam na Jake'a, który dziwnie się zachowywał jakby coś
kombinował, tak nagle szybko usiadł na łóżku od razu
patrząc na mnie.
-Nie chcę już rozmawiać Jake, możesz wyjść i mnie zostawić?-Spytałam
przecierając jedną ręką swoją głowę.
-Wypij to, dobrze ci zrobi-Powiedział przełykając nerwowo ślinę.
-Co to jest?-Spytałam podchodząc do biurka.
-Uspokoisz się-Odparł.
Spojrzałam na napój, który znajdował się w szklance.
Wzięłam do ręki nie pewnie szklankę, spojrzałam na Jake'a
przybliżyłam powoli i delikatnie szklankę do swoich ust i
zrobiłam mały łyk.
Chłopak spojrzał na mnie nic się nie odzywając, po chwili wstał i
wyszedł z pokoju.
Nie minęło pięć minut, a mi dosłownie zaczęło kręcić się w głowie,
wszystko tak jakby zaczęło się ruszać, nogi uginały się pode mną, a ja
tylko szłam próbując dojść do łózka, aby jak najszybciej się na nim znaleźć.
Nie wiem kiedy, ale Jake znalazł się tuż nade mną, widziałam tylko
jak powieki same mi się zamykają.
-Będzie dobrze-Szepnął chłopak. Tylko to usłyszałam jeszcze z jego ust, nic
więcej nie pamiętam.



**


Justin P.O.V


MUSIC

Czekałem oparty o samochód na Jake'a, Cody również stał oparty
tuż obok mnie.
Po chwili zobaczyliśmy oboje zbliżającego się Jake'a, który
niósł Victorię na rękach.
Podszedłem od razu do chłopaka, spoglądając na nieprzytomną dziewczynę.
-Udało ci się?-Spytałem dumny.
-Jak widzisz-Powiedział trzymając szatynkę w rękach.
-Ciotka cię nie widziała?-Spytałem.
-Spokojnie, wyszła więc nikt na drodze mi nie stanął-Odpowiedział.
-Całe szczęście-Powiedziałem.-Dajmy ją na tylne siedzenia-Dodałem.
-Po pieprzyło was?-Spytał Cody, pukając palcem w czoło.
-Cicho bądź, wiem co robię-Powiedziałem.-Spokojnie księżniczko,
będzie dobrze-Dodałem szepcząc do dziewczyny.
Patrzyłem na jej śpiącą, a raczej nie przytomną twarz przejechałem
opuszkami palców o jej delikatne policzki, szczerze cholernie
brakowało mi ich, właściwie jej całej.
-Więc gdzie ją zabieramy?-Spytał Blondyn.
-Wsiadajcie, jedziemy do opuszczonego budynku nie daleko
stacji benzynowej-Odpowiedziałem wsiadając do auta.
Nie minęło pół godziny, jak znaleźliśmy się już przy opuszczonej
starej szkole.
Zaparkowaliśmy samochód blisko budynku, wysiedliśmy z auta od
razu otwierając tylne drzwi.
-Wniesiemy ją tam-Powiedziałem biorąc dziewczynę na ręce.
-Dobra otworzę drzwi-Odparł Cody idąc w kierunku drzwi.
-Czekaj pomogę ci-Powiedział Jake.-Trzeba je wywarzyć są
zatrzaśnięte-Dodał podchodząc do drzwi.
Szatyn zamachnął nogą stronę drzwi i z całej siły kopnął, zobaczyliśmy
jak tylko opadają i łamią się w pół.
-Nieźle-Powiedziałem.-Wchodzimy-Dodałem po chwili wchodząc
do środka, opuszczonego budynku.
Poszliśmy do pierwszego, lepszego pomieszczenia budynku, położyłem
dziewczynę na starym materacu, który znajdował się w pomieszczeniu.
-I co dalej?-Spytał blondyn zakładając, krzyżując ręce na piersi.
-Jak widzisz-Powiedziałem kucając przy szatynce.
-Zabrałem jakiś koc, żeby nie zmarzła-Powiedział po chwili Jake,
podając mi koc.
-Dobrze-Powiedziałem od razu nakrywając Victorię kocem.
-Chcesz ją przetrzymywać?-Spytał szatyn.
-Na razie tak-Powiedziałem.-Nie może ode mnie odejść-Dodałem
głaszcząc delikatną twarz dziewczyny.
-Co powiesz ciotce jak wróci do domu, a zobaczy że nie ma jej?-Spytał
Cody, kierując się do Jake'a.
-Zadzwonię do niej jutro-Odpowiedział.
-Powiesz, że ją zabrałeś na kilka dni-Powiedziałem.
-Ona może uciec-Odparł Cody.
-Nie ucieknie, podaj mi sznur-Odparłem wskazując palcem, na stół.
Cody podszedł do stołu, wziął sznur który znajdował się na stole i mi
go od razu podał.
Wziąłem od chłopaka sznur, rozerwałem go na pół, owinąłem nadgarstki
dziewczyny i zawiązałem na supeł.
To samo zrobiłem z nogami, mocno zawiązałem aby uniemożliwić jej ucieczkę.
Wiem że będzie chciała uciec, ale innego sposobu nie mam, chce ją zatrzymać
przy sobie.
-Poczekamy aż się obudzi-Powiedziałem siadając na starym krześle, które
znajdywało się w pomieszczeniu.
-Nie rób jej już krzywdy-Powiedział Jake.
-Musiała zasłużyć i zasłużyła-Odparłem.-Miało być idealnie, ale sama wybrała
nie powinna ze mną zrywać-Dodałem kręcąc głową.
-Żeby do tego stopnia ją gwałcić?-Spytał podnosząc głos.
-Sam to robiłeś-Odpowiedziałem-A właściwie sam to robisz, dać ci prochy
a ty już sam nie panujesz nad sobą, Jake-Dodałem.
Chłopak spojrzał na mnie, pokręcając tylko głową, miałem racje co do niego
jesteśmy tacy sami, oboje.
On dla prochów jest wstanie zrobić wszystko, a jak już zażyje to całkiem traci głowę.
-Własnej siostrze krzywdy nie robię-Powiedział.
-Zrobiłeś, wyrządziłeś jej tyle krzywd, z resztą sam wiesz-Powiedziałem
kpiącym głosem.-Gdyby nie była twoją siostrą, zrobiłbyś to już dawno-Dodałem.
-Zamknij się!-Syknął wychodząc z pomieszczenia.
Nie rozumiem go, nie dawno nienawidził mnie zabił by mnie, za to ze spotykam
się z jego siostrą, a teraz jest po mojej stronie.
Zdobyłem ponownie jego zaufanie, z początku miałem ochotę się jego pozbyć
wiadomo dlaczego, dlatego bo nie chciał abym spotykał się z Victorią, chronił
ją, a teraz jest jakby mi ją oddał po prostu za nic.
Po nie całych dziesięciu minutach, spojrzałem na dziewczynę było widać wyraźnie,
że się wybudza.
-Gdzie ja jestem?-Spytała zachrypniętym głosem.
-Kochanie-Powiedziałem od razu nachylając się na szatynką.
-Justin?-Spytała uchylając ledwo swoje powieki.
-Jestem tu-Odpowiedziałem głaszcząc dziewczynę po włosach.
-Zostaw!-Krzyknęła od razu odsuwając się ode mnie-Rozwiąż mnie-
dodała po chwili próbując rozwiązać ręce.
-Nie mogę-Powiedziałem-Uspokój się-Dodałem.
-Błagam-Powiedziała spokojnie.-Czemu mi to robisz?-Spytała,
a z jej powiek zaczęły spływać pojedyncze łzy.
-Chce ci dać do zrozumienia, że nie możesz ode mnie odejść-Powiedziałem.
Nachyliłem się nad dziewczyną i delikatnie musnąłem jej usta.
-Wybaczysz mi, wiem to-Dodałem uśmiechając się.
-Nie chce-Powiedziała.-Wypuść i daj mi spokój-Dodała.
-Shh, nie płacz-Szepnąłem ocierając jej łzy z policzków.
-Nie rób mi krzywdy-Szepnęła.
-Nie zrobię-Powiedziałem.
-O wstała już śpiąca królewna-Powiedział po chwili Cody, wchodząc
do pomieszczenia, a za nim również podążał Jake.
-Jak mogłeś to zrobić?-Spytała po chwili, zwracając się do Jake'a.
-Mogłem-Rzucił.
-Nienawidzę was!-Wrzasnęła.
-Przestań-Powiedziałem spokojnym głosem.
-Jak możecie mi to robić, nic wam nie zrobiłam-Powiedziała
uspakajając się.
-Owszem nic-Odparłem.-Zrozum nie możesz mnie zostawić, nie
możesz mnie opuścić, nie pozwolę ci na to-Dodałem kręcąc
głową.
-Nie jestem twoją, pieprzoną własnością!-Syknęła.
-Należysz tylko i wyłącznie do mnie-Powiedziałem donośnym głosem.
-Przypilnujcie ją, ja na chwilę wychodzę-Dodałem wstając od dziewczyny i
wychodząc z pomieszczenia.



**




Victoria P.O.V





Siedziałam związana, nie rozumiałam dlaczego to mnie wszystko spotyka,
dlaczego oni mi to robią, czym zawiniłam?
-Victoria ja...-Powiedział po chwili Jake klękając przy mnie, ale jednakże
nie chciałam aby kończył.
-Daruj sobie-Powiedziałam.-Robisz wszystko co on ci każe-Dodałam.
-To nie tak-Odparł.
-Nie tak?-Spytałam kpiącym głosem.-A jak?-Dodałam.
Nie mogłam, a raczej nie chciałam już słuchać tych kłamstw,
tego ciągłego tłumaczenia, że on nie chciał.
Gdyby nie chciał, gdyby chciał mi pomóc, zrobiłby to od razu,
a nie do tego żeby jeszcze mnie porywać.
Jaki własny brat, robi to własnej siostrze, nie mogłam go już
nazwać kochającym bratem, którym był kiedyś, mogłam jedynie
nazwać go tyranem, takim samym jakim był Justin.
-Co zabijecie mnie?-Spytałam kpiąc.-Wolałabym
umrzeć, niż żyć w takim życiu jak mnie spotkało-Dodałam.
-O czym ty mówisz?-Spytał szatyn.
-Dobrze wiesz-Burknęłam.
-Wiesz że nikt tu cię nie skrzywdzi-Powiedział.
-Wy już to zrobiliście-Odparłam.-Ufałam ci-Dodałam.
-Nadal możesz-Powiedział.
Nie minęła chwila, a Justin znalazł się już w pomieszczeniu.
-Spójrz na mnie-Powiedział podnosząc do góry mój podbródek.
Nie chciałam patrzeć na Justina, unikałam jego wzroku, on dobrze
wiedział gdzie jest mój słaby punkt, gdzie mnie złamać.
Był cwany, był bystry, był zabójczy.
Uległam spojrzałam w te czekoladowe oczy, które potrafiły doprowadzić
do obłędu, nie mogłam dać się tak omotać, nie tym razem.
-Wiedziałem że ulegniesz, skarbie-Szepnął, a na jego twarzy pojawił się
szyderczy uśmiech.-Powiedz że wciąż mnie kochasz-Dodał co raz
bardziej przybliżając swoją twarz, ku mojej.-No mów-Powtórzył, raz
jeszcze ściskając mocniej mój podbródek.
-To mnie boli!-Syknęłam zaciskając zęby.
-Nie usłyszałem odpowiedzi-Powiedział.
Nie mogłam ulec, ale wiedziałam jaki jest, wiedziałam do czego jest zdolny.
-Kocham-Szepnęłam po chwili.
-Właśnie to chciałem usłyszeć-Powiedział puszczając mój podbródek i
jednocześnie całując mnie w czoło.
-Jak długo tu będę?-Spytałam.
-Tak długo, jak będę chciał-Odpowiedział.
Siedziałam na materacu, nogi miała przytulone do klatki piersiowej, na sobie
miałam ciemno-zielony koc, który ogrzewał moje plecy.
Jake siedział obok mnie, trzymając w buzi fajkę, natomiast Justin siedział
po drugiej stronie również z papierosem, przy ustach.
Cody, stał oparty przy stole patrząc prze okno i rozmyślając sama nie wiem nad
czym.
-Muszę wyjść, chce siku-Powiedziałam po chwili.
-Dobra chodź-Powiedział Justin wstając.
-Najpierw rozwiąż mi nogi i ręce-Odparłam.
Chłopak nachylił się nad moimi nogami, od razu rozwiązując je.
Po chwili rozwiązał również ręce.
Justin podał mi swoją rękę, ja od razu podniosłam swoją dłoń podając mu i wstałam.
Szatyn trzymał mnie mocno, za moją dłoń nie puszczając jej.
Podążałam za chłopakiem, po chwili znaleźliśmy się w opuszczonej
toalecie.
-No idź-Powiedział.-Nic nie kombinuj-Dodał grożąc palcem.
-Nie kombinuję-Powiedziałam.
Weszłam do toalety, fakt nie chodziło mi o to że chciałam skorzystać, tylko
jedynie próbowałam stamtąd, jak najszybciej uciec.
Musiałam ogarnąć co i jak, nie byłam gotowa na ucieczkę dzisiaj, ale
będę musiała wykombinować i jak najprędzej uciec.
-Już?-Spytał.
-Chwila-Powiedziałam rozglądając się.
Zobaczyłam nie wielkie okno, od razu los uśmiechnął się do mnie.
Wiem że dziś tego zrobić nie mogę, ale jutro owszem.
Nie zdążyłam uciec, a Justin momentalnie wręcz gwałtowny sposób przyparł
mnie do zimnej ściany.
-Na pewno nic nie kombinujesz?-Spytał co raz bardziej przyduszając mnie
do ściany.
-Nie nic-Odpowiedziałam, a mój głos zaczął momentalnie drżeć ze strachu.
Chłopak w jednej chwili, wsunął delikatnie rękę pod moją bluzkę, a mnie
napełniło znów przerażenie, znów te uczucie.
Bałam się, cholernie się bałam tego, że znów może mnie skrzywdzić.
-Nie bój się, przecież jesteś już przyzwyczajona-Szepnął szyderczo się
uśmiechając.
Szatyn po chwili spojrzał na moje usta, przygryzając swoją wargę i po
chwili, bez zastanowienia wpił się w moje usta.
Chciałam, a raczej próbowałam odepchnąć chłopaka od siebie, nie chciałam
odwzajemniać tego, ale uległam.
Nie wiem jak on to robi, ale po prostu uległam, nie umiałam nawet sama ze sobą
walczyć.
-Nie chcę-Szepnęłam odrywając głowę chłopaka, od siebie.
-Chcesz-Powiedział kontynuując i powoli zjechał do mojej szyi.
-Justin przestań!-Wrzasnęłam odpychając chłopaka od siebie.
-Nie opieraj się, zapomnijmy o tamtym incydencie-Powiedział
z powrotem  przybliżając się do mnie.
-Powiedziałam nie!-Krzyknęłam próbując się wyrwać, ale to było
na nic był silniejszy.
-No widzę że tak wasze zaraz wracam wygląda-Powiedział znajomy
głos, to był głos Cody'ego
Blondyn był oparty i przyglądał się całej sytuacji, widziałam na jego
twarzy również, ten cholerny uśmiech, jak i u Justina.
-A co chciałbyś się przyłączyć?-Spytał śmiejąc się w głos.
-Z chęcią, ale nie chce aby nasza księżniczka mówiła, że ją
krzywdzimy-Odparł również śmiejąc się.
Nie wierzyłam że dla nich to było zabawą, nie jestem jakąś zabawką którą
można się dzielić.
-Dobrze wracamy-Powiedział po chwili Justin, chwytając mnie za nadgarstki.
Ja bez zawahania poszłam razem z nim.
Gdy znaleźliśmy się w tym samym pomieszczeniu, gdzie byłam wcześniej,
chłopak od razu posadził mnie, na materacu.
Z powrotem związał mi moje nogi i moje ręce, fakt same nadgarstki miałam
już czerwone i opuchnięte.
-Dobra, Cody wyciągaj to co masz w kieszeni-Powiedział podchodząc
do stołu.
Spojrzałam na Cody'ego, który zaczął wyciągać folię z białym proszkiem.
-Chodź Jake, trochę luzu ci się należy stary-Odparł.
Jake wstał od razu podchodząc do stołu i bez wahania, rozsypał
biały proszek.
Szatyn momentalnie nachylił się nad stołem i szybkim ruchem wciągnął,
białą kreskę do nosa, przy tym zadawalając się.
-Chcesz też kochanie?-Spytał Justin.-Dobrze ci zrobi-Dodał.
Ja tylko kiwnęłam głową ze strachu, dając mu do zrozumienia że nie chcę
tego świństwa.
-Nie to nie-Odparł pochylając się nad białą kreską.
Chciało mi się płakać, nie mogłam w to uwierzyć w to co się dzieje,
może to tylko chory koszmar, który mi się śni, z którego nie mogę się
obudzić. Jednak nie to nie był koszmar, to wszystko działo się naprawdę.
Tak bardzo chciałam już być w domu, a tym bardziej nie chciałam być
tutaj z nimi, nie chciałam, a może to ze mną jest coś nie tak?
Nie wiem, wiele miałam pytań do samej siebie, ale nie umiałam
sobie odpowiedzieć, dlaczego?
-Od razu lepiej-Powiedział Justin uśmiechając się.
-Masz racje-Odparł Jake.
-Jesteście chorzy-Powiedziałam.
-Powtórz to-Powiedział podnosząc głos, Justin.
-To co słyszałeś!-Wrzasnęłam-Jesteś po pieprzony!-Dodałam
krzycząc.
Chłopak podszedł do mnie zaciskając zęby i bez wahania uderzył
mnie.
Poczułam tylko mocne pieczenie policzka na twarzy, nie mogłam się
za niego chwycić, ponieważ miałam związane ręce, ale tylko łzy
spłynęły po moim policzku.
-Nie przesadzaj-Powiedział patrząc złowrogo na mnie.
-Pieprz się!-Wrzasnęłam.
-Z tobą?-Spytał.-Z miłą chęcią-Dodał podchodząc do mnie.
-Nie dotykaj mnie!-Syknęłam.
-Będę to robił, kiedy będę chciał-Powiedział.
Justin chwycił mnie za włosy, mocno za nie szarpiąc i po chwili
puścił je patrząc tylko na mnie, chwilę zastanowił się i wyszedł
z pomieszczenia.
Po chwili Jake spojrzał na mnie, od razu podchodząc do mnie.
-Odejdź-Powiedziałam od razu rozpłakując się.
-Nie odejdę-Powiedział.-Nie płacz-Dodał obejmując
mnie.
To wszystko to jest jakiś chory koszmar, jakieś cholernie bezlitosne
złudzenie. Nienawidzę, ale kocham. Nie umiem przestać kochać
tak dwie ważne mi osoby, które wyrządzały mi krzywdę.
Oparłam głowę chcąc, nie chcąc oparłam ją na Jake'u.
Szlochałam tylko cicho pod nosem, nie umiałam panować nad
płaczem, łzy spływały po twarzy małym ciurkiem.
Jedyna opcja, jaka może mi pomóc to ucieczka, nie mogę dać
się dalej tak traktować, jestem słaba zawsze ulegam Justinowi, ulegam
jego pokusie.
-Wybacz mi kiedyś-Powiedział.-Wybacz-Dodał, a nie spodziewanie z jego
powiek zaczęły również spływać łzy, poczułam je jak mieszają się razem
z moimi łzami.


**









(CZYTASZ-KOMENTUJESZ)


Witajcie kochani, o to następny rozdział, uwielbiam rozpieszczać was.
Jak wam się podoba rozdział?
Przypominam, jak chcecie zadawać mi pytania to tutaj ASK
Pozdrawiam was i całuje do nn.

13 komentarzy:

  1. Rozdział genialy możesz nas tak ropieszczać jak najczęściej

    OdpowiedzUsuń
  2. Cooo jak on moze taki być ?!?! :o
    Czekam na nastepny !!
    Kocham twojego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku dzieki wielkie :) swietnyvrozdzial a Justina nienawidze chory on jest.

    OdpowiedzUsuń
  4. czekam na nowy:)<3

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne..
    czekam na kolejne rozdziały oby jak najwięcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. nie moge sie doczekać kolejnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. zajebiste nie mogę się doczekać następnego

    OdpowiedzUsuń
  8. Chce kolejny!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. chyba to opowiadanie znajdzie się w czołówce moich ulubionych :) świetny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. genialne oczekuje kolejnych rozdziałów powodzonka!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział podoba mi się....

    OdpowiedzUsuń
  13. świetne opowiadanie *-* czekam na następny rozdział! ♥

    OdpowiedzUsuń