środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 29

Justin P.O.V





Stałem oparty o auto, w ustach trzymałem papierosa, po chwili
zaciągnąłem się wypuszczając dym z płuc.
Gdy skończyłem już palić, wyrzuciłem peta gdzieś na bok i
sam poszedłem do środka budynku.
Wszedłem do pomieszczenia, od razu mój wzrok przykuł
Victoria i Jake, kochające się rodzeństwo, a tak go nienawidziła
z resztą nie ważne.
Dziewczyna miała opartą głowę, o ramie Jake'a wydziałem jak
z jej powiek łzy ściekają, ale nie spodziewałem się, że Jake'owi
również.
Usiadłem blisko szatynki, spojrzałem na nią nic się nie odzywając.
Victoria od razu delikatnie odsunęła się ode mnie, przysuwając
się co raz bardziej do swojego brata.
-Chce pić-Szepnęła szatynka swoim zachrypniętym głosem.
-Dam ci wodę-Odparłem wstając i podchodząc do stołu,
gdzie stała mała butelka z wodą.
-Odwiąż mi ręce-Powiedziała kierując ręce, w moją stronę.
Odwiązałem dłonie szatynki, po chwili podając
 dziewczynie butelkę z wodą, ona natomiast wzięła
nie wielki łyk i po chwili postawiła butelkę przed swoje, związane nogi.
-Mogę wyjść na dwór, trochę się przewietrzyć?-Spytała.
-Tak, ale idziesz razem ze mną-Odpowiedziałem.
-No tak przecież teraz, na każdym kroku będziesz mnie pilnował-Powiedziała
kpiącym głosem.
-Tak owszem, masz racje-Odparłem wzruszając ramionami.
Rozwiązałem nogi i ręce szatynki, po chwili od razu ją podnosząc
za łokcie.
-Chodź-Powiedziałem, ciągnąc dziewczynę za sobą.
-Mógłbyś mnie tak nie szarpać!-Syknęła.
-Nie podnoś mi ciśnienia-Powiedziałem.
-To mnie boli!-Syknęła próbując złapać się za łokcie.
-Będziesz się opierać, będzie jeszcze bardziej-Powiedziałem
podnosząc swój głos.
Wyszedłem z Victorią na zewnątrz, było ciemno jedna lampa świetlna, która
stała niedaleko i oświetlała połowę budynku.
Fakt było już późno, nie wiedzieliśmy co dalej robić, właściwie to
sam nie wiedziałem.
-Dlaczego mi to zrobiłeś?-Spytała a jej głos brzmiał tak delikatnie,
a wręcz pytanie, które mi zadała było trudną odpowiedzią dla mnie.
-Nie chciałem tego, skarbie-Odpowiedziałem.
-A jednak-Powiedziała.
-Zapomnisz-Odparłem.
-Odwieź mnie z powrotem-Powiedziała.
-Nie mogę-Westchnąłem.-Ty chcesz mnie zostawić-Dodałem.
-A który chłopak, własną dziewczynę gwałci?-Spytała.
-Musiałem to zrobić, a nie mogę pozwolić ci odejść-Odpowiedziałem
podchodząc do dziewczyny.
-No już, wybacz-Szepnąłem przytulając do siebie szatynkę.
Dziewczyna nie odwzajemniła gestu, lecz ja wtulałem ją do siebie.
Chciałem, aby wiedziała że bardzo ją kocham, że życie bez niej to
nie jest życie.-Więcej już tak nie będzie, obiecuje-Dodałem
całują w czoło dziewczynę.
-Dziś też pokazałeś, jaki jesteś-Powiedziała.
-Poniosło mnie-Odparłem.
-Ciągle cię ponosi, nawet o byle co-Powiedziała.
-Bądź grzeczna, a ja będę darzył cię szacunkiem-Odparłem.
-Pozwól mi żyć normalnie-Odparła patrząc w moje oczy.
Objąłem dłońmi policzki dziewczyny, były takie napuchnięte
takie mokre od płaczu, tego płaczu który sam spowodowałem.
Przecierałem delikatnie kciukami, w ręcz głaskałem jej policzki.
Po chwili zbliżyłem głowę ku dziewczynie i delikatnie musnąłem
jej usta. Tak brakowało mi tego, tych miękkich, delikatnych, czerwonych,
wspaniałych ust, które tak kurewsko idealnie całowały.
Dziewczyna bez zastanowienia odwzajemniła pocałunek, jak tylko wsunąłem
język do jej ust, ona również błądziła swoim.
-Nie-Powiedziała po chwili odsuwając się ode mnie.-Już nie mogę ci ufać-Dodała.
-Możesz-Odparłem.-I będziesz-Dodałem łapiąc dziewczynę za bluzkę
i przyciągając ją z powrotem do siebie.
Ta niebywała fala napięcia przepłynęła przeze mnie, gdy ona jest blisko
doprowadza, a wręcz czuje podniecenie.
Mógłbym ją pieprzyć nawet na masce samochodu, pragnąłem wtedy tego
tak bardzo, być pomiędzy jej udami ssać i lizać jej kobiecość, która
należała tylko i wyłącznie do mnie.
Przyłożyłem jedną rękę na jej pierś, gdzie po chwili ścisnąłem ją lekko.
Szatynka od razu wzdrygnęła, ale nie odskoczyła, nie odepchnęła mnie.
Wiem gdzie trafiać, po mimo tego co się stało ona nadal potrafiła
ulegać.
Po chwili złapałem pośladki dziewczyny, gdzie od razu uniosłem całe
ciało szatynki, aby przenieść ją na maskę samochodu.
Gdy dziewczyna znalazła się już na masce, nachyliłem się nad nią
wpijając swoje usta, w jej delikatną szyję.
Nie opierała się, widać było że sprawiam jej przyjemność i zapomniała
już o tamtym incydencie, teraz mogę liczyć tylko na to że będzie lepiej,
bez żadnych oporów.
-Przestań!-Wrzasnęła od razu odpychając mnie od siebie.
-Przecież przed chwilą chciałaś-Powiedziałem.
-Nie jestem idiotką, wykorzystujesz to!-Krzyknęła od razu schodząc,
z maski samochodu.-Nie dam ci się tak po prostu omamić-Dodała
idąc do budynku.
A jednak mogłem się mylić, nie jest głupia, szybko wróciła na ziemie
i tak wiem że w końcu ulegnie mojej pokusie, wszystko wróci tak
jak było wcześniej.


**




Victoria P.O.V



Weszłam z powrotem do budynku, od razu kierując się do
pomieszczenia.
Od razu gdy znalazłam się w pomieszczeniu, usiadłam na
materacu tuż obok Jake'a.
Było późno, cholernie zimno, byłam głodna, zmarznięta,
mogłabym powiedzieć że tu wszystko mnie przerażało, a ja
tylko ulegałam Justinowi.
Poradzić sobie nie mogła nawet sama ze sobą, jak długo
jeszcze będę tu tkwiła.
Po jakiś pięciu minutach zobaczyłam Justina wchodzącego do
pomieszczenia, widziałam na jego twarzy gniew, nawet sama bałam
się już mu spojrzeć w oczy.
On stawał się coraz gorszy nie panował nad sobą, a ja tylko musiałam
cierpieć, za co? Za czyje winy?
Pomyśleć że kiedyś było idealnie, mogłam słuchać Jake'a, ale on sam
zmienił się, sam nie panował również nad sobą.
Jak widać obaj są siebie warci, obaj potrafią tak skrzywdzić.
To jest najgorsze, że nie można się uwolnić od tego, całego pieprzonego
koszmaru, który mnie spotkał.
Owszem to nie jest żaden sen, to się dzieje naprawdę byłabym gotowa
zrobić wszystko, aby tylko uciec.
-Nie ma co idziemy spać, a jutro pomyślimy co dalej-Odparł Justin.
-Przecież wiecznie siedzieć, tu nie będziemy-Powiedział Jake.
-Dobra, ja z Jake'm pójdziemy do auta-Odparł Cody, odchodząc od
stołu.
-Ja zostanę z nią tutaj-Powiedział Justin.
-Dobra to miłej nocki-Odparł Cody, klepiąc Justina po ramieniu.
Cody i Jake wyszli idąc prosto do samochodu, noc była długa
wiem tyle że nie zasnę, bałam się.
-Daj ręce-Powiedział.
Podałam nie pewnie dłonie ku Justinowi, on natomiast związał je
mocno, tak jak zawsze to robił.
-Nie musisz tego robić-Szepnęłam patrząc jak zawiązuję.
-Muszę-Powiedział zawiązując na supeł.
-Nie uciekła bym, przecież-Powiedziałam.
-Połóż się-Odparł lekko popychając mnie, tak abym się położyła.
Justin od razu położył się obok mnie, nakrywając nas kocem, ja natomiast
odwróciłam się plecami do chłopaka.
Szatyn objął mnie jedną ręką, w pasie przytulając się mocno do mojego ciała.
To było chore miałam ręce związane, gdyby było wszystko normalnie
nie leżałabym w tym dziwnym, opuszczonym miejscu, nie miałabym
związanych rąk, Justin byłby inny.
Tak to tylko moje wymysły, które tkwiły mi w głowie.
Nie mogłam zasnąć, już nawet nie miałam siły płakać leżałam tylko
i rozmyślałam, aczkolwiek zasnęłam nawet sama nie pamiętam kiedy,
udało mi się zasnąć.
-Victoria, księżniczko-Powiedział dobrze znany mi głos.
-Justin?-Spytałam odwracając się, a na mojej twarzy widniał uśmiech.
-Chodź kochanie-Odparł wyciągając rękę przede mną.
Podałam rękę chłopakowi, od razu przybliżając się do szatyna.
Nie wielka mała polana, oświecona promieniami słońca.
Ja w białej, krótkiej sukience lekki wiatr, który delikatnie
rozwiewał moje włosy.
Spojrzałam na chłopaka, wprost w jego czekoladowe oczy, które były
tak idealne, tak seksowne, tak niebywałe.
Chłopak w jednej chwili, objął moją twarz swoimi dłońmi od razu
przybliżając swoją twarz ku mojej, bez zastanowienia od razu
musnął delikatnie moje usta, bez wahania odwzajemniłam
ten pocałunek.
-Kocham cię-Szepnął spoglądając w moje oczy.
-Ja ciebie też, kocham-Szepnęłam od razu przytulając chłopaka
do siebie.
Nagle nie bywale wszystko znikło....
Otworzyłam swoje zaspane oczy, od razu spojrzałam w stary,
brzydki sufit. To był sen? Tak, zbyt piękny, aby mógł by być prawdziwy.
Po chwili znalazłam się w pozycji siedzącej, rozglądnęłam się dookoła,
 ale Justina już nie było, nie wiem dokładnie która godzina była,
ale było już rano.
Po chwili zobaczyłam wchodzącego do pomieszczenia, Jake'a.
-Jak się spało?-Spytał uśmiechając się blado, owszem nie mógł
liczyć na odwzajemnienie gestu.
-Jeszcze się pytasz?-Spytałam kpiącym głosem.
-Tak wiem, lepiej nie pytać-Odparł siadając na krześle.
-To się nie pytaj-Rzuciłam krótko.
-Dzwoniłem do ciotki-Powiedział.-Mówiłem żeby się nie martwiła,
bo jesteś ze mną-Dodał.
-Jak długo jeszcze?-Spytałam.
-Nie wiem, dość długo-Odpowiedział spuszczając głowę.
-Chce wracać-Powiedziałam.-Gdzie Justin?-Spytałam po chwili.
-Pojechał z Cody'm, po coś do jedzenia-Odparł.
Miałam okazję do ucieczki, ale nie mogłam, na każdym kroku
któryś z nich mnie pilnuje, nie dałabym rady i tak by mnie
znaleźli, wolałabym jeszcze trochę poczekać.
Po dwudziestu minutach, Justin razem z Cody'm wrócili z  nie wielką
torbą zakupów.
-Przywieźliśmy coś do jedzenia-Odparł chłopak.
-Nie jestem głodna-Powiedziałam, choć i byłam głodna.
-Masz zjeść i tyle-Powiedział Justin podając mi, jakiegoś
batonika.-A no tak ręce-Dodał.
Chłopak rozwiązał mi ręce, abym mogła spokojnie, bez trudu
zjeść.
-No jedz, to nie jest zatrute-Powiedział Cody, parskając śmiechem.
-Nie wiem, po was można wszystkiego się spodziewać-Powiedziałam.
Bez zastanowienia, zrobiłam jednego, małego kęsa.
Może im było do śmiechu, ale mi raczej nie w myślach modliłam się
do boga, abym jak najszybciej stąd zniknęła.
Gdy skończyłam jeść, wyrzuciłam papierek gdzieś na bok.
-Zaraz zacznie lać-Powiedział Jake, wyglądając przez stare, spróchniałe
okno.
-Dobrze, że jest dach nad głową-Odparł Justin.
-Taa, z pewnością wygląda jakby zaraz miał się zawalić-Powiedział
Jake, spoglądając na sufit.-Ale chyba wytrzyma-Dodał.
-Dlaczego księżniczko, nic nie mówisz?-Spytał Justin, kierując
się do mnie.
-Nie mam ochoty-Powiedziałam.
Od razu przypomniał mi się ten cudowny sen, w który Justin był
tak czuły, tak idealny i delikatny.
Gdzie powiedział księżniczka, Tak właśnie ,,Księżniczka'
Chłopak usiadł przy mnie, od razu kładą jedną dłoń na moim udzie.
Nie zrzuciłam jej, po prostu unikałam wzroku chłopaka, choć czułam
jak jeździ dłonią po całym udzie.
Gdy to robił, rozpływałam się od środka z resztą, gdy w ogóle coś robi
doprowadzało mnie do hipnozy.
Po mimo to co zrobił i robi, przyznaje ulegałam tak robią tylko naiwne,
głupie dziewczynki, może i faktycznie do nich należałam.
Sama byłam głupia, nie umiałam się postawić, nie umiałam powiedzieć
tego jednego słowa ,, Nie''
Choć wczorajszy wieczór, poradziłam sobie z odwagą i odważyłam się
powiedzieć.
Na co wiem, że Justin tego nie znosi jak ktoś mu odmawia.
Tak darzę go, taką samą miłością jak darzyłam zawsze, jeszcze ten
niebywały sen.
Chciałabym, aby było wszystko normalnie, aby on było idealnym facetem
mojego życia, ale to tylko moje fantazje.
-Mówiłaś przez sen dzisiaj-Powiedział.
-Wydaje ci się-Powiedziałam.
-Nie sądzę-Odparł.-Powiedziałaś kocham cię-Dodał.
-Często rozmawiam, przez sen-Powiedziałam.
-Kierowałaś się do mnie-Odparł uśmiechając się.
Słyszał co mówiłam przez sen? Nie możliwe, a jednak.
-Dobra, przeczekamy deszcz i spadamy stąd-Powiedział
Cody.
-Jestem za-Rzucił Jake.
-Dobra nie wiem jak wy, ale ja idę się trochę rozejrzeć po tej
opuszczonej budzie-Powiedział po chwili blondyn, wstając
z krzesła.
-Po co czas marnować, idę z tobą-Odparł Jake, również
wstając.
-Ja zostanę tutaj, z Victorią-Odparł Justin.
-Taa, przetestujcie materac-Powiedział parskając śmiechem, Cody.
Spojrzałam na chłopaka tylko, kręcąc głową.
To nie było śmieszne, to był istny dramat dla mnie, jak tak
można.
-Jasne-Rzucił Justin, śmiejąc się.
Obaj wyszli z pomieszczenia, znikając gdzieś za drzwiami.
Tak ja znów, sama z Justinem.

**


Justin P.O.V



Spojrzałem na szatynkę, od razu przeczesując kosmyk jej
włosów na bok.
Dziewczyna nie pewnie odsunęła się ode mnie, marszcząc przy tym
swoją twarz.
-Nie odsuwaj się-Szepnąłem.-Oboje wiemy, że się kochamy-Dodałem,
głaszcząc jej policzek.
-Boję się ciebie-Powiedziała.
-Nie masz czego-Odparłem lekko się uśmiechając.
-Mam-Szepnęła wpatrując się w moje oczy.
-Zmienię się-Powiedziałem.
-Ile razy to mówiłeś?-Spytała kręcąc głową.
-Tym razem na pewno, kochanie-Powiedziałem i
bez zastanowienia wpiłem się w jej usta.
Dziewczyna nie pewnie odwzajemniła pocałunek, ale
odwzajemniła.
Po chwili Victoria delikatnie, oderwała się od moich
ust z powrotem spoglądając w moje oczy.
-Justin, ja...-Powiedziała, lecz nie dałem jej skończyć.
-Shh, cichutko-Szepnąłem przytulając dziewczynę
do siebie.
-Odwiąże ci ręce, ale obiecaj że nie uciekniesz-Powiedziałem
od razu podnosząc ku sobie, jej ręce.
-Nie ucieknę-Odparła.
Po chwili, uśmiechnąłem się lekko do dziewczyny od razu
rozwiązując jej dłonie, wcale pewności nie miałem mogła
uciec, może planować swoją ucieczkę, lecz jej się to raczej
nie uda.
-Ufam ci-Powiedziałem.
-Położę się-Odparła po chwili, kładąc się.
Westchnąłem cicho pod nosem, również od razu kładąc
się obok dziewczyny.
-Obróć się w moją stronę-Powiedziałem.
Dziewczyna bez zastanowienia, obróciła się w moja stronę.
Przybliżyłem głowę ku Victorii, od razu muskając delikatnie
jej usta.
-Nie wiesz jak bardzo mnie pociągasz-Szepnąłem w tym głaszcząc
jej twarz i przygryzając swoją dolną, wargę.
Tak znów uczucie, mojego podniecenia, znów te zajebiste uczucie.
Potrafi podniecić, z resztą tyle razy już to mówię, ale uwielbiam
to. Czułem jak  mój członek staje do góry i robi się twardy, cholera
nawet nie wiecie jak mnie, to potrafi doprowadzić do obłędu.
Nie mogłaby mi teraz odmówić, wiem że ona też tego chce i
dostanie, musi mi się oddać cała w końcu oddawała, kiedy
tylko chciałem, chociaż?
Bez zastanowienia, od razu położyłem się na dziewczynie.
Wsunąłem jedną rękę, pod bluzkę dziewczyny nie miałem
problemu ze zdjęciem jej, po chwili od razu pozbyłem się
jej przewiewnej bluzki.
Usiadłem na dziewczynie, od razu zajmując się jej rozporkiem
od spodni, nie stawiała oporów z tego mogłem się cieszyć.
Gdy pozbyłem się części ubrań z jej ciała, od razu
sam zdjąłem swoją kurtkę z siebie, w tym również
od razu ściągając koszule.
Nachyliłem się na dziewczyną, lekko uśmiechając się do niej i
od razu całując jej szyję.
Szatynka była spięta, jakby się bała.
Sama mówiła mi że się boi, ale nie ma czego po prostu chcę jej
okazać to, jak bardzo jest dla mnie cholernie ważna,
to że potrafię pokazać swoja agresje, nie oznacza to że
chce krzywdy dla niej, ale już wiem że tym razem jest w stanie
mi wybaczyć, nawet najgorszą krzywdę.
-Oddaj mi się-Szepnąłem, po chwili całując jej
usta.






 




(CZYTASZ-KOMENTUJESZ)



Witajcie miśki, tak nie spodziewanie rozdział.
A ja sobie choruję i pomyślałam, że zrobię wam niespodziankę.
Jak wam się rozdział podoba?
20000 tyś wyświetleń, jestem ogromnie wdzięczna za to, że jesteście
ze mną, na prawdę bardzo wam dziękuję kocham was i całuję
do nn.
<<ASK>>

 
 

3 komentarze:

  1. genialne!!
    czekam niecierpliwie na next ;)
    pozdrawiam ;****

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny rozdzial ! Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przekozak!!
    Naprawdę świetny jak zawsze czekam na kolejny...
    ps zdrowiej ;***
    do następnego!! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń