piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział 35

Victoria P.O.V


MUSIC

Szczerze mówiąc, nie wiem czy powinnam ufać Justinowi,
ale jaka sytuacja była, to on był, jest przy mnie.
Nie potrafię go tak po prostu zostawić, po mimo tego co mi zrobił.
Leżałam na chłopaku wtulona w jego, ciepłe ciało.
Tak brakowało tego, bardzo.
Nie wyobrażałam sobie tego inaczej, pewnie pomyślicie, że
jestem jakąś idiotką, ale zrozumcie mnie.
Było już późno, raczej nie mogłam zasnąć, myślałam o
moim bracie, który leżał w szpitalu, mimo tego, że wyszedł
cało, bo fakt miał dużo szczęścia.
Po tak krótkim czasie, wybudził się i mogłam się z tego cieszyć.
Justin głaskał mnie po moich włosach, delikatnie wtulał jedną
ręką mnie do siebie, a ja trzymałam ręce na jego torsie.
Chłopak powoli zasypiał, natomiast ja jeszcze patrzyłam przez
okno.
Nie wiem kiedy, nie wiem jak udało mi się zasnąć, ale wiem że
promienie, które padały prosto na moją twarz, obudziły mnie
dość szybko.
Justina nie było, czułam tylko na sobie koc, który ogrzewał mnie.
-Cześć skarbie-Powiedział dobrze znany mi głos, otwierając tylne drzwi od auta.
-Hej-Odparłam blado, po czym uniosłam się ku górze.
-Nie chciałem cię budzić-Odparł.
-Tak już nie śpię-Szepnęłam.
-Idziemy zobaczyć, co z Jake'm?-Spytał.
-Tak oczywiście-Odparłam stanowczo, od razu wysiadając z samochodu.
Bez zastanowienia oboje z Justinem poszliśmy do szpitala, od razu
dowiedzieć się, jak Jake się czuje.
Po dziesięciu minutach znaleźliśmy się w sali, gdzie mój brat leżał.
-Jak się czujesz?-Spytałam od razu łapiąc chłopaka za rękę.
-Może być-Odparł zachrypniętym głosem.
-To dobrze-Powiedziałam, po czym na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Spoko, nie długo wyjdę-Powiedział cicho.
-Na razie to, odpoczywaj-Rzucił Justin.
-Dość odpoczynku-Powiedział.
-Jesteś tu dopiero prawie dwa dni, a już marudzisz-Odparłam.
-Wiedziałem, że wyjdę z tego-Odparł, po czym delikatnie chciał
podnieś się ku górze, lecz nie mógł.
-Co się dzieje?-Spytała od razu, w moich oczach pojawił się strach.
-Spokojnie, to tylko moje żebro-Powiedział przez ból.-Przejdzie-Dodał marszcząc
przy tym brwi.
-Aż tak cię boli?-Spytałam.
-Ma prawo-Powiedział.
Spojrzałam na chłopaka, który widać było że cierpiał.
No ale przecież, będzie jeszcze boleć, za nim się to zrośnie.
Musi przetrwać to, da radę.
-Przynieść ci coś?-Spytałam.
-Nie spoko, nic nie potrzebuję-Powiedział.-Są tu ładne pielęgniarki,
więc daje rade-Dodał żartobliwie, śmiejąc się.
-Humor ci się trzyma-Odparłam, również śmiejąc się razem z nim.
-Powinienem za parę dni wyjść, więc najlepiej jedźcie do ciotki-Powiedział
Jake.
-Jesteś pewien?-Spytałam.
-Tak jedźcie, dość wygłupów-Odpowiedział.
-To pojedziemy-Powiedział Justin.
Nie wiem czy był to dobry pomysł, ale chciałam owszem skontaktować się z
moja ciocią.
Gdyby nie wypadek Jake'a, na pewno by to dalej się wszystko toczyło, chyba
nadal bym uciekała.
To dość wszystko jest skomplikowane, nawet nie wiecie jak bardzo.
Tu nienawidzę, raptownie oddałabym własne życie, za mojego brata.
-Jedźcie i powiedz cioci, że ze mną wszystko w porządku-Powiedział szatyn.
-Dobrze, nie będę jej martwić-Odparłam.
-Jak coś to dzwoń-Powiedział Justin.
Razem z Justinem i Cody'm wyszliśmy ze szpitala, po czym
wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do Hardford, gdzie mieszkała moja ciocia Mary.
Po dwudziestu minutach drogi, znaleźliśmy się pod domem moje ciotki.
Wyszłam nie pewnie z auta i poszłam od razu pod drzwi.
Złapałam za klamkę, nacisnęłam i od razu weszłam do środka.
-Ciociu to ja, Victoria-Powiedziałam głośno, wchodząc i rozglądając się.
-Boże, gdzieś ty była-Powiedziała kobieta, od razu podchodząc do mnie.
-Spokojnie, byłam z Jake'm-Odparłam.
-Gdzie twój brat?-Spytała.
-Nie ma go z nami, ale mój chłopak i jego brat są ze mną-Odpowiedziałam.
-Jak to?-Spytała nie pewnie.
-Spokojnie ciociu, wszystko jest okej-Powiedziałam uspakajającym głosem.
-No to zaproś chłopców, pewnie są głodni-Powiedziała, po czym
wyszła na zewnątrz od razu wołając Justina i Cody'ego.
Obaj wyszli z auta, widać było że byli nie co speszeni, ale nic ich
nie zatrzymywało.
-Chodźcie, pewnie głodni-Odparła kobieta od razu wpuszczając ich do środka.
-Dzień dobry-Powiedzieli równocześnie.
-Witajcie, śmiało idźcie do salonu-Odparła z uśmiechem na twarzy.
Justin i Cody weszli od razu do salonu, po czym obaj usiedli na kanapie.
Ja natomiast usiadłam na fotelu, patrząc na ciocie.
-Zaraz coś przygotuje wam-Odparła idąc od razu do kuchni.
-Miła-Rzucił Justin, od razu rozkładając ręce po obu stronach.
-Ciocia lubi gości-Powiedziałam.
Po dziesięciu minutach, kobieta przyszła z pełnymi talerzami, czegoś do jedzenia.
-Ciociu pomogę ci-Powiedziałam.
-Siedź i jedź, nic do pomagania nie jest-Powiedziała, po czym usiadła
również z nami.
-Więc jak się nazywacie?-Spytała.
-Jestem Justin-Odparł przedstawiając się.
-A ja Cody-Powiedział blondyn.
-Bardzo mi miło, Victoria nie mówiła o was, że przyjeżdżacie-Powiedziała.
-Oni przelotnie-Odparłam.
-Rozumiem-Powiedziała.
-Więc gdzie jest Jake, czemu z wami go nie ma?-Spytała.
-On musiał coś załatwić, ale wróci-Powiedział Justin, jakoś tłumacząc.
Minęły dwie godziny, powiem szczerze że miło się rozmawiało, ale i tak byłam
myślami gdzie indziej.
Ciągle myślałam o Jake'u, który był sam w szpitalu, a ja właśnie okłamywałam
własną ciotkę.
-Cóż moi drodzy, będziecie spać dziś tutaj-Powiedziała,
-Nie chcemy się fatygować-Odparł Justin uśmiechając się.
-Żadnej fatygi nie robisz-Powiedziała.
-Więc Cody będziesz spał dziś na kanapie, razem z Justinem, a Victoria gdzie śpisz
zawsze-Dodała.
Widać było po minie Justina, że wolał ze mną, ale jakoś musiał wytrzymać.
Po dwudziestu minutach, obie z ciocia posprzątałyśmy i rozłożyłyśmy kanapę.
-No więc rządźcie się, a ja niestety muszę wyjść. Dobrze, że mnie zastaliście-Powiedziała.
-Victoria cały dom na twojej głowie-Dodała.
-Okej, nie rozniesiemy jej-Powiedziała.
-No to dobranoc, ja dopiero wracam nad ranem-Odparła, po czym wyszła
z domu zamykając za sobą drzwi.
-Wystrzałowa kobieta-Powiedział żartobliwe, Cody.
-Zawsze taka była-Powiedziałam.
-Chcę z tobą spać-Powiedział po chwili Justin.
-Odpuścisz sobie dziś-Odparłam.
-Nie odpuszczę-Powiedział.
-Dobra idźcie lepiej spać razem, tylko żadnych jęków w nocy, chce się wyspać-Powiedział
blondyn.
Justin od razu uśmiechnął się cwano, po czym spojrzał w moją stronę od razu puszczając
mi oczko.
-Pójdę się już położyć-Odparłam, po czym poszłam do pokoju.
-Beze mnie?-Spytał.
-Dobrze chodź-Powiedziałam.
Chłopak tylko spojrzał na mnie i od razu bez zastanowienia poszedł
za mną.
Weszliśmy do pokoju, Justin od razu rozłożył się na łóżku.
-Widzę, że śpisz w mojej koszuli?-Spytał, biorąc swoją koszulę.
-Lubię w niej spać-Powiedziała.
-Na pewno wyglądasz w niej seksownie-Powiedział, od razu
przygryzając dolna wargę.
Ja natomiast tylko przewróciłam oczami, po czym zabrałam mu koszulkę.
-Czujesz do mnie urazę, prawda?-Spytał.
-Nie da się zapomnieć, mówiłam ci-Powiedziała.-Idę do łazienki-Dodałam,
po czym wyszłam z pokoju.


**




Justin P.O.V





Leżałem na łóżku, gapiąc się w jeden punkt, właściwie to w sufit.
To jest z byt piękne, żeby było prawdziwe.
Co ja gadam, to się dzieje.
Moja księżniczka mi wybaczyła, jest już moja, całkiem oddana,
no może i ma urazę, ale pieprzyć to.
Po dwudziestu minutach, szatynka wróciła z łazienki
Była ubrana w moją czarną bluzkę, którą kiedyś u niej zostawiłem.
Szczerze mówiąc wyglądała zajebiście, pociągało mnie to, a najbardziej
jej seksowne, szczupłe nogi.
-Co się tak gapisz?-Spytała.
-Uwielbiam na ciebie patrzeć, kochanie-Odpowiedziałem, patrząc
się z ,,Pożądaniem''
-Łazienka jest wolna, więc idź-Odparła.
-Już lecę-Odparłem, ciągle spoglądając na dziewczynę.
Tak czułem jak mój członek zbliża się ku górze, nie mogłem tego
opanować, ale wiem na czym stoję.
Po kilku sekundach, patrzenia na nią wstałem owszem jeszcze patrząc i
od razu bez zastanowienia objąłem dziewczynę, wokół bioder.
-Pocałuj mnie-Szepnąłem, a wręcz szepnąłem pożądliwie.
-Justin idź-Powiedziała, chcąc odsunąć się ode mnie, lecz ja
jej to uniemożliwiłem.
-Za chwilę, mamy czas-Wyszeptałem, od razu schylając głowę ku
jej szyi.
-Idź-Powiedziała donośnym głosem, po czym od razu poszła na łóżko.
-Okej idę-Burknąłem.
Wyszedłem z pokoju kierując się od razu do łazienki.
Wszedłem do łazienki, od razu ściągając z siebie ciuchy i bez zastanowienia
wszedłem do kabiny.
Puściłem ciepłą wodę, która momentalnie zaczęła spływać po moim ciele.
Tak brakowało mi tego orzeźwienia, ale jeszcze wolałbym, żeby Victoria
była tu razem, ze mną.
Po piętnastu minutach wyszedłem z kabiny, po czym wytarłem się ręcznikiem,
który był już przygotowany dla mnie i od razu założyłem na siebie bokserki.
Wyszedłem z łazienki, gdy chciałem wejść do pokoju, Cody zatrzymał mnie.
-Idziesz zapalić?-Spytał blondyn, stojąc i trzymając w ręku fajki.
-Jasne-Rzuciłem.
-Ubierz się-Powiedział.
-Po co i tak ciepło na dworze-Powiedziałem idąc w kierunku drzwi.
Wyszliśmy z Cody'm przed drzwi, od razu odpalając papierosy.
-Stary kiedy wracamy-Spytał.
-Spokojnie wrócimy-Odpowiedziałem zaciągając się.-Tylko Jake dojdzie do siebie
i wracamy-Dodałem.
-No ja myślę-Rzucił.
Kończąc palić weszliśmy z powrotem do domu.
Jakoś szybko, bardzo szybko dzień zleciał ani się obejrzałem a już wieczór nastał.
-Dobra, dobranoc stary-Powiedziałem kiwając głową do chłopaka.
-No Dobranoc-Powiedział po czym poszedł, do salonu.
Ja natomiast wszedłem do pokoju, spojrzałem na Victorię, która już leżała
w łóżku.
-Spisz?-Spytałem podchodząc.
-Nie-Szepnęła, krótko.
-Posuń się-Powiedziałem, a dziewczyna od razu posunęła się do ściany.
Bez zastanowienia, od razu wtuliłem się w jej ciało i od razu zacząłem
zabierać się do czynu.
-Zimny jesteś-Szepnęła.
-To mnie rozgrzej-Powiedziałem i od razu znalazłem się nad dziewczyną.
-Wybacz, ale nie-Odparła.
-Shh, spokojnie-Szepnąłem, po czym przyłożyłem jeden palec do jej ust.
-Justin...-Powiedziała, lecz skończyć jej nie dałem.
-Nic już nie mów-Szepnąłem, po czym wpiłem się w jej usta, od razu
wkładając jej język, do ust.
-Przestań-Powiedziała głośnym, tonem głosu.
-No weź-Powiedziałem po czym od razu chciałem, z powrotem zbliżyć się
do dziewczyny.
-Nie chcę-Odparła.
-Chciałaś-Rzuciłem.
-Zmuszałeś mnie-Powiedziała.-Chcę spać dobranoc-Dodała, po czym odwróciła
się plecami do mnie.
Znów nie poszło po mojej myśli, już się nie oddaje tak jak kiedyś.
Ta pieprzona uraza, do mnie.
Spojrzałem na dziewczynę, po czym sam ułożyłem się do snu.
Nagle obudził mnie jakiś trzask, nie wiem co to było.
Zerwałem się do pozycji siedzącej, przetarłem swoje oczy i tylko
nadsłuchiwałem, nie wiem sam co się działo, ale tak jakby ktoś
próbował się dobijać do drzwi.
-Co się dzieje?-Spytała zachrypniętym, zaspanym głosem.
-Nie wiem-Powiedziałem.-Zobaczę-Dodałem, po czym
wstałem z łóżka.
Wyszedłem z pokoju od razu kierując się do drzwi.
Otworzyłem drzwi i nie uwierzyłem, kogo tam zobaczyłem.
-Jake?-Spytałem ze zdziwieniem.-Co ty tu robisz?-Dodałem.
-Wyszedłem na żądanie, nic mi nie jest-Odparł szatyn, po czym
wszedł do domu.
-Oszalałeś-Powiedziałem.
-Oj przestań-Odparł.
Nagle z pokoju wyszła Victoria, sama w to nie uwierzyła, ale jej mina
była bezcenna.
-Co ty tutaj robisz, Jake?-Spytała.-Przecież miałeś zostać, jesteś
jeszcze słaby-Dodała, od razu podchodząc do chłopaka.
-Przestańcie, idźcie spać, jutro pogadamy-Odparł.
-Jak ty się w ogóle tu dostałeś?-Spytała szatynka.
-Na stopa-Rzucił.-Idźcie, walne się koło Cody'ego-Dodał, po czym
od razu położył się obok, śpiącego Cody'ego.
-Zwariowałeś-Powiedziała kręcąc głową i idąc do pokoju.
Ja od razu podążyłem za dziewczyną, zamknąłem drzwi
za sobą od razu kładąc się do łóżka.
-Jak mógł?-Spytała z niedowierzeniem.
-Wypisał się, na żądanie-Powiedziałem.
-Dwa dni od wypadku, a on mówi że czuje się lepiej-Powiedziała.
-Chodźmy spać, jutro z nim porozmawiasz-Powiedziałem, po czym
położyłem się.-No chodź, przytul się-Dodałem, rozkładając ręce.
Dziewczyna od razu, wtuliła się we mnie po czym zasnęła.
Fakt trochę przegiął, mógł zostać jeszcze te parę dni, ale jest uparty
tak samo jak ja.
Przytuliłem Victorię, od razu całując ją w czoło i również zasnąłem.


**










(CZYTASZ-KOMENTUJESZ)


Witajcie kochani, wybaczcie że długo rozdział nie był dodawany,
ale brak czasu.
Jak wam się podoba rozdział?
Wybaczcie, że taki krótki.
No więc co mogę powiedzieć, dziękuję za mnóstwo wyświetleń,
jestem naprawdę wdzięczna. Kocham was do nn.





9 komentarzy:

  1. Genialny rozdział, jesteś niesamowita <333

    OdpowiedzUsuń
  2. jestes cudowna i to co piszesz jest mega!!! Ja chce juz nastepny. To moj ulubiony blog !! ♥♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  4. genialne, genialne
    czekam z niecierpliwością na kolejny i zapewne świetny ;))
    /Miranda

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne nie moge sie juz doczekac nastepnego
    błagam nie zakoncz zbyt szybko tego opowiadania jest genialne ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę interesujące opowiadanie, mam jednak wrażenie że wszystko dzieje się tak strasznie szybko i czasem się w tym gubię ;)
    ale mimo mojego zrzędzenia jest to jedno z lepszych opowiadań jakie czytałam i uważam że masz ogromny talent, więc pisz jak najwięcej! <3
    Weny!!
    powodzenia Mariolka ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zwykle rozdział rewelacyjny. Nic dodać nic ujać . KOcham :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham ten ff <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Jej..Niesamowity rozdział Masz talent! Pisz szybko NN

    OdpowiedzUsuń