Victoria P.O.V
Poranek nastał dosyć szybko, przeciągnęłam się rękoma
w jedną stronę, potem w drugą.
Justin leżał obok mnie, widać było że jeszcze spał, więc nie
chciałam go budzić.
Wstałam z łóżka tak, aby Justin nie obudził się.
Podniosłam się wstając z łóżka i od razu poszłam w stronę łazienki.
Zajęcie łazienki i ogarnięcie się, zajęło mi dwadzieścia minut.
Wyszłam z łazienki od razu kierując się do salonu.
Widziałam Jake'a, który siedział na fotelu i z zwijał się z bólu.
-Jake, po co wyszedłeś ze szpitala?-Spytałam od razu podchodząc
do chłopaka.
-Już się lepiej czuję, nic mi nie jest-Odparł trzymając się, w pobliżu
żeber.
-No właśnie widzę-Powiedziałam ze skwaszoną miną.
-Oj przestań już!-Warknął, po czym wstał ledwo i poszedł do kuchni.
Widać cały czas było, że cierpi, że powinien jeszcze zostać w tym
szpitalu, ale nie da sobie przemówić.
Po chwili Cody wstał z łóżka, przeciągając się.
-A on co tu robi?-Spytał ze zdziwieniem, niedowierzając
-Wypisał się, na własne żądanie-Powiedziałam.
-Zwariował-Odparł kręcąc głową.
-Też mu to mówiłam-Odparłam.
Jake z powrotem wrócił z kuchni, nie odzywając się ani do mnie, ani do
Cody'ego.
-Powinieneś tam wrócić, przecież widać że jeszcze nie doszedłeś do siebie-Powiedział.
-Możecie, już przestać?!-Spytał Nerwowo, podnosząc głos.
-Uspokój się-Odparł blondyn.
Po jakiś piętnastu minutach, Justin pojawił się w salonie w samych bokserkach, a
światło promieni padało, na jego seksowną, wytatuowaną klatę.
Wiedział czym zaświecić, z resztą tak samo jak i Jake i Cody wyglądali
przystojnie.
Justin usiadł na rozłożoną sofę, spoglądając na Jake'a
-Dobra ja idę do łazienki-Powiedział Cody, wstając i idąc w stronę łazienki.
Gdy chłopak wyszedł, Jake z Justinem siedzieli tuż obok siebie, bez koszulek, w
samych bokserkach.
-Ja pójdę się przebrać-Odparłam po chwili wstając i idąc prosto do pokoju.
Podeszłam do szafy, w której znajdywały się moje rzeczy.
Wybrałam pierwszą lepszą bluzkę i krótkie, dżinsowe spodenki.
Ubrałam się w wybrane ciuchy i po jakiś dziesięciu minutach wyszłam z pokoju.
Ciocia jeszcze nie wróciła z nocnej zmiany, a było już po dziewiątej.
-Ładnie wyglądasz-Odparł Justin, od razu zagryzając dolną wargę.
-Dzięki-Rzuciłam krótko.
-Moja księżniczka, zawsze wygląda pięknie-Odparł, uśmiechając się cwano.
-Śmieszne-Rzuciłam, przewracając od razu oczami.
-Nie denerwuj się, mówię prawdę-Odparł.
Ja tylko spojrzałam na chłopaka, po czym poszłam od razu do kuchni.
Cody, Jake i Justin przyszli po czasie również do kuchni, od razu siedli przy stole.
Po kilku minutach, ciocia wróciła już z nocnej zmiany, weszła do kuchni z pełnymi
torbami, zakupów.
-O Jake, a ty co taki na twarzy poobijany?-Spytała.
-Potłukłem się-Odparł, choć prawdy nie chciał powiedzieć.
-Nie wygląda mi to na zwykłe potłuczenie-Powiedziała patrząc na chłopaka.
Widać było, ze Jake najwyraźniej się speszył i od razu wyszedł z kuchni.
-Cos nie tak powiedziałam?-Spytała, ze zdziwieniem.
-Nie ciociu, w porządku-Odparłam.-Coś go ugryzło i tyle-Dodałam, próbując
jakoś wyjść z tego tematu.
-Rozumiem-Odparła, krótko.-A jak wam się spało?-Spytała po chwili.
-Bardzo dobrze-Powiedział Justin od razu uśmiechając się.
-I tego oczekiwałam-Odparła.
Godzinę później.
-Victoria oprowadź może ich po okolicy-Powiedziała ciocia.
-Tak racja, jeszcze mało co zwiedzili-Powiedziałam.
-Świetnie-Odparł Justin.
Wyszliśmy wszyscy przed dom, szczerze mówiąc nie było mi na rękę oprowadzania
ich po okolicy, ale wyjścia nie miałam. Nie będziemy siedzieli w domu i zbijali
czas na kanapie.
Szłam za Jake'm, ręce miałam skrzyżowane na piersiach i bacznie go obserwowałam.
Tuż obok mnie szedł Justin, a koło Jake'a szedł Cody.
Szczerze mówiąc, widać było, że Jake cierpi, on powinien jeszcze zostać w tym
szpitalu.
Sama widziałam po chodach jak utyka i trzyma się za żebro.
Szliśmy przed siebie jakieś dwadzieścia minut, dokładnie byliśmy już w lesie,
sama nie wiem dlaczego akurat tam.
Po chwili zobaczyłam jak Jake upada, mocno przez zaciśnięte zęby syczał z bólu.
-Jake!-Wrzasnęłam od razu podbiegając do chłopaka.
Cody z Justinem natychmiast go podnieśli, a Jake zwijał się z bólu.
-Boli!-Syknął przez zęby, mocno trzymając się.-Musze posiedzieć chwilę-Dodał
marszcząc z bólu, swoja twarz.
-Spokojnie-Powiedziałam, a mój głos dosłownie zaczął drżeć.
-Mówiłem, żebyś został tam jeszcze-Powiedział Justin.
-Przejdzie mi zaraz!-Syknął.
Po piętnastu minutach, Jake wrócił do siebie, ledwo co wstał i własnymi siłami
poszedł przed siebie.
Trzymałam go pod rękę, nie puszczając go, widziałam jaki był pobijany i blady,
aż mi szkoda się go robiło, strasznie się martwiła, jest dla mnie na prawdę ważny.
-Może lepiej wróćmy już-Powiedziałam, mocno trzymając Jake'a pod ręką.
-Masz racje-Odparł Justin.
Zawróciliśmy, po czym poszliśmy od razu w kierunku domu, cioci Mary.
Gdy dotarliśmy już pod dom cioci, Jake usiadł na ławkę, od razu przy tym
westchnął nie odzywając się, a ni jednym słowem.
-Może lepiej będzie, go zawieźć z powrotem do szpitala?-Spytałam.
-Chyba masz racje-Odparł Justin.
-Uparty jest, nie pojedzie-Powiedział Cody.
Podeszłam do Jake'a, od razu siadając obok chłopaka.
-Posłuchaj, jedź jeszcze do szpitala, przebadają cię-Powiedziałam, próbując
go przekonać.
-Nie-Powiedział.
-Dlaczego, nie dasz sobie pomóc?-Spytałam.
-Bo nie, dobrze się czuję-Odpowiedział.
-Jasne-Rzuciłam oschle.-Proszę, choć pojedziesz się zbadać-Dodałam, błagalnym głosem.
-Chyba coś powiedziałem, nigdzie nie jadę!-Warknął, po czym wstał i poszedł do domu.
Spojrzałam na chłopaka i pokręciłam tylko głową.
Nigdy taki nie był, taki oschły, może to ten wypadek tak go zmienił, nie wiem.
-Kochanie nie przejmuj się-Powiedział Justin, od razu podchodząc do mnie.
-Nie da sobie przetłumaczyć-Powiedziałam i dosłownie zbierało mi się na płacz.
-Zrozumie-Odparł.-Idź do środka, zaraz przyjdę-Dodał.
Bez zastanowienia, wstała z ławki od razu idąc do domu.
Weszłam do środka, po czym poszłam do pokoju, w którym spałam.
**
Justin P.O.V
Wyciągnąłem z kieszeni fajki, a z drugiej zapalniczkę.
Odpaliłem papierosa, przy czym zaciągnąłem się.
-Jutro wracamy-Powiedziałem.
-W końcu-Powiedział Cody, opierając się o auto.
-Dobra pal i idziemy do środka-Odparłem.
-Idź, ja zaraz wrócę-Powiedział blondyn.
-Dobra-Rzuciłem krótko, po czym wyrzuciłem peta na ziemię.
Poszedłem w kierunku domu, otworzyłem drzwi od razu wchodząc
do środka.
Udałem się od razu w kierunku salonu, usiadłem na kanapie Jake również
siedział na niej.
-W porządku?-Spytałem kierując się do chłopaka.
-Taa-Rzucił oschle.
-No właśnie widzę-Powiedziałem.
-Nie zaczynaj Bieber-Powiedział.
-Dobra, przestań-Odparłem.
-Więc mi nie każcie, czego zrobić nie chcę-Powiedział.
-Ona chce twojego dobra-Powiedziałem.
-Od kiedy tak się troszczysz?-Spytał kpiącym głosem.-Co nie pamiętasz
co jej zrobiłeś?-Dodał podnosząc głos.
Fakt tym mnie zgasił, nie chciałem już do tego wracać.
-Widać rozmowa nie ma sensu, Jake-Powiedział.
-No raczej-Odparł.-I odwalcie się-Dodał.
W końcu nastał wieczór, dni leciały dość szybko, praktycznie przesiedzieliśmy
na kanapie pół dnia, wyrwał bym się gdzieś, a szczególnie poszedł się nieźle
nawalić.
Ciotka Victorii i Jake'a,, jak zwykle wyszła na nocną zmianę.
Ja, Cody, Jake i Victoria siedzieliśmy w dużym salonie, zabijając
czas gapiąc się w telewizor.
-Zagrajmy-Rzucił po chwili, Cody.
-W co?-Spytałem.
-W butelkę-Odparł.
-Zachciewanki masz-Powiedziałem.
-Zabijmy tą nudę, tu nic nie ma-Odparł blondyn, wzruszając ramionami.
-Wiecznie, na imprezach żyć nie będziesz-Powiedziała Victoria.
-Bez nich, życia nie ma-Powiedział, puszczając w moim kierunku oczko.
-On ma racje-Potwierdziłem.
-Chcecie to grajcie, ale beze mnie-Powiedziała szatynka, po czym wstała i
poszła do pokoju.
Od razu, bez zastanowienia podążyłem za dziewczyną.
-Kotek-Powiedziałem.
-Czego ty ode mnie chcesz?-Odparła.
-No chodź do nas-Powiedziałem, od razu podchodząc do dziewczyny.
-Chyba się już położę-Powiedziała.
-Nie dam ci spać-Odparłem, z cwanym uśmiechem na twarzy.
-Wszystko mi się przypomina-Odparła.
-A ty znów, wracasz do tego?-Spytałem.-Daj spokój, obiecałem, że już więcej
cię nie skrzywdzę-Dodałem.
-Wiesz, trudno mi uwierzyć-Odparła.
-Mówiłem, zaufaj mi-Wyszeptałem.
-Staram się-Odparła.
-Wracasz z nam, jutro?-Spytałem.
-Miałam zostać tu całe wakacje-Odpowiedziała.
-Nie wytrzymam bez ciebie-Odparłem, po czym objąłem dłońmi twarzy dziewczyny.
-Nie wiem-Powiedziała, od razu łapiąc obie moje ręce.
Ja natomiast, uśmiechnąłem się delikatnie, po czym musnąłem delikatnie jej
usta.
Dziewczyna odwzajemniła pocałunek, a ja natomiast od razy w sunąłem rękę
pod jej krótkie, spodenki.
Szatynka od razu mruknęła i zmarszczyła swoje brwi, chcąc się ode mnie oderwać
powstrzymałem ją.
Rozpiąłem rozporek dziewczyny, po czym włożyłem rękę pod jej bieliznę.
Znalazłem się blisko, ku jej kobiecości i delikatnie zacząłem pocierać palcami.
Uległa, w końcu wiem jak działać.
Po chwili poczułem swoją wilgotną rękę, od razu uśmiechnąłem się.
Doszła, wiedziałem jak sprawić jej przyjemność.
Dziewczyna spojrzała na mnie, po czym szybko zapięła swoje spodenki i od razu
usiadła na łóżku.
-To normalne-Powiedziałem.-Doszłaś-Dodałem.
-To nie jest śmieszne-Powiedziała.-Nie rób tak więcej-Dodała.
-Będę to robił, bo jesteś moja-Powiedziałem.
-Znów zaczynasz-Powiedziała.-Znów te twoje, pieprzone wymądrzenia!-Dodała
krzycząc.
-Przestań-Powiedziałem.-Już dobrze-Dodałem od razu podchodząc do dziewczyny.
-Położę się-Odparła.
-Dobrze, ja pójdę jeszcze do Jake'a i Cody'ego.
Wyszedłem z pokoju, po czym od razu udałem się do salonu.
Usiadłem obok chłopaków, przy czym rozłożyłem swoje ręce.
-Nie wiem jak wy, ale ja wychodzę-Powiedział Cody.
-Gdzie idziesz?-Spytałem.
-Jak to gdzie, nawalić się-Odparł, od razu parskając śmiechem.
-Poszedłbym z tobą, ale swojej księżniczki nie zostawię-Powiedziałem
również śmiejąc się.
-Idź Justin na fotel, ja się położę-Powiedział po chwili Jake.
Bez zastanowienia, od razu poszedłem usiąść na fotel.
-Dobra, to na razie, wrócę nad ranem-Powiedział blondyn, po czym
wyszedł.
-Tu jest taka dziura, że szybko wróci-Powiedział Jake, kładąc się.
-To wróci-Odparłem.
Minęło poł godziny, sam nawet nie wiem kiedy na tym fotelu przysnęło mi się.
Wstałem z fotela, od razu przecierając rękoma swoją twarz, spojrzałem na
Jake'a, który spał jak zabity.
Poszedłem, od razu w kierunku pokoju, gdzie spała Victoria, wszedłem kierując
się od razu w kierunku łóżka.
Ściągnąłem z siebie, bluzkę, przy tym od razu spodnie.
Gdy znalazłem się już w samych bokserkach, od razu położyłem się obok śpiącej
dziewczyny.
Przeczesałem delikatnie, kosmyk jej włosów na bok, spojrzałem na jej delikatną,
śpiącą twarz, po czym przejechałem opuszkami palców po jej policzku.
-Z dnia na dzień, kocham cię co raz bardziej-Szepnąłem, od razu
przejeżdżając palcami po ramieniu, kierując się do końca ręki.
Musnąłem delikatnie jej policzek, po czym wtuliłem się w jej ciepłe ciało.
**
(CZYTASZ-KOMENTUJESZ)
Witajcie, tak nie spodziewanie. Wiem, że rozdział krótki jest, ale pisałam
na szybkiego. Miał się pojawić na weekend, ale nie miałam czasu, wybaczcie.
Jak wam się podoba?
Teraz będzie więcej czasu, więc na pewno dodam.
Dziękuję wam, bardzo i do nn kochani, całuję.
Rozdział bardzo fajny! :) Troszkę krótki, ale ok :p Pozdrawiam : *
OdpowiedzUsuńTroszeczke krótki ale fajnie mi sie czytało :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny !! <3
Cudowny<3
OdpowiedzUsuńkocham tego bloga! :33333333333. czekam z niecierpliwością na następny ;3
OdpowiedzUsuńOMG! Tak długo na to czekałam! Świetne!! Jak zwykle nie mg się doczekać następnego i życzę weny :D
OdpowiedzUsuńBoski! Ale denerwuje mnie to że Justin w stosunku do Victorii jest taki chamski i zaborczy.
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie he ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że nie zamierzasz w najbliższym czasie go kończyć?!
Oczywiście to będzie tylko i wyłącznie Twoja decyzja dobra koniec tych wywodów życzę weny ;))
chcę nastepny!!!
OdpowiedzUsuń