Justin .P.O.V
Siedziałem obok śpiącej, przy oknie dziewczyny.
Było już po dwudziestej drugiej, Jake nie było, a ni śladu,
nawet się nie odezwał, nie dał znaku życia.
Cholera, co może się z nim dziać?
Nie wiem, nie potrafię sobie odpowiedzieć, na to pytanie.
Na pewno się znajdzie, wróci.
-Justin?-Szepnął dobrze znany mi głos.
Odwróciłem się, spoglądając na znaną mi postać.
-Hmm?-Mruknąłem.
-Te czekanie nie ma sensu-Powiedział Cody.-Jeśli będzie chciał,
to wróci, na pewno-Dodał.
-Może trzeba go poszukać-Westchnąłem, spoglądając znów
przez okno.
-Też bym tak zareagował jak on-Powiedział blondyn, podchodząc
do okna.
-Nie dziwie się, to poważna sprawa-Odparłem.
-Zasnęła?-Spytał po ciuchu, chłopak.
-Tak-Odparłem krótko, patrząc na dziewczynę.-Niech śpi, a tak
to ją już przerosło-Dodałem, po czym przejechałem opuszkami palców,
po jej delikatnym, ciepłym policzku.
Wtedy nie myślałem, że może tak bardzo mi być żal Victorii.
Sam nad sobą nie umiem panować, nie myślę normalnie, gdy jestem pod wpływem.
Wiele krzywdy wyrządziłem jej, nawet tych najgorszych, ale moja zazdrość jest
cholernie obsesyjna, nie mógłbym pozwolić dać jej odejść, a szczególnie
dopuścić, aby była z innym facetem.
-Dobra stary, ja idę się położyć mam dość tych wrażeń na dzisiaj-Powiedział
Cody, przecierając swoje oczy.
Blondyn wyszedł z pokoju, po czym udał się na górę.
-Jakby tu przyszedł, to obudź mnie-Powiedział, zatrzymując się
na schodach, po czym poszedł na górę.
Ja natomiast kiwnąłem tylko głową, po czym uniosłem delikatnie
głowę dziewczyny, która już spała i ułożyłem ją na swoich kolanach.
**
Obudził mnie ból pleców, zmarszczyłem swoje czoło, po czym przeciągnąłem
się aż było słychać moje, strzelające kości.
Spałem na siedzącą, po chwili spojrzałem na szatynkę, która jeszcze
spała, ale nie długo.
Od razu gdy się ruszyłem, dziewczyna natychmiastowo obudziła się.
-Co jest?-Spytała zaspanym głosem.
-Spałaś-Powiedziałem.
-Przyszedł tutaj?-Spytała, od razu unosząc swoją głowę.
-Nie, nie przyszedł-Odpowiedziałem.
-Muszę go znaleźć-Powiedziała nerwowo, po czym wstała.
-Gdzie chcesz go szukać?-Spytałem.-Posłuchaj, nie wiesz gdzie jest,
poszedł na pewno to wszystko przemyśleć, też bym zrobił tak-Dodałem
próbując przemówić, do dziewczyny.
-A jeśli coś mu się stanie?-Spytała.
-Poradzi sobie, jest twardy-Odpowiedziałem.
-Ostatnio to na nim, zawsze pech czyha-Powiedziała.
-Fakt masz racje, ten wypadek, ta cholerna sytuacja o tym, że nie jesteście
rodzeństwem-Powiedziałem.
-No właśnie-Potwierdziła.
-Daj mu czas, na pewno gdzieś jest i nad tym wszystkim myśli-Odparłem.
-Nie jestem cierpliwa-Odparła, zakładając ręce na piersi.
-Wiem, znam cię i wiem jaka jesteś-Powiedziałem od razu, wstając i
kierując się do dziewczyny.
Szatynka od razu wtuliła się we mnie, po czym ja bez zastanowienia mocno
przytuliłem ją do siebie.
-Jeśli się nie wróci, poszukamy go-Powiedziałem.
-Muszę wrócić do domu-Powiedziała po chwili.
-Dobrze-Odparłem.
-Przyjdę później, jakby przyszedł tu, to zadzwoń do mnie-Powiedziała.
-Jasne-Rzuciłem krótko.
Dziewczyna poszła w kierunku swojego domu, ja natomiast długo patrzyłem za nią,
po czym usiadłem na sofie, od razu kładąc swoje łokcie na kolana i chowając
swoją głowę, w swoich dłoniach.
Po jakiś piętnastu minutach, Cody zszedł z góry od razu idąc w stronę lodówki.
-Już poszła?-Spytał donośnym, głosem wyciągając od razu z lodówki, jakiś
napój.
-Taa-Rzuciłem.
-Nie spałeś-Powiedział, idąc i siadając obok mnie.
-Zasnąłem na siedząco-Odparłem.
-Dzwoniłem jeszcze nad ranem do Jake'a, ale nic z tego, cały czas ma wyłączony
telefon-Powiedział blondyn.
-Serio nie mam pojęcia, gdzie jest-Powiedziałem.
-Odreaguje i wróci, przecież jej nie zostawi-Powiedział.
-To wiem-Odparłem, głęboko patrząc się w jeden punkt.
-Zajmę się dziś autem, a potem pojedziemy go poszukać o ile się nie znajdzie-Powiedział.
-Idę wziąć prysznic-Powiedziałem, po czym wstałem od razu zdjąłem z siebie
koszulkę i udałem się na górę.
**
Victoria P.O.V
MUSIC
Weszłam nie pewnie do domu, rozglądając się na wszystkie strony.
Od razu udałam się na górę, idąc prosto do pokoju Jake'a.
Weszłam do środka mając nadzieje, że jednak jest u siebie.
lecz nie...Po tym wszystkim, na pewno tu nie wróci.
Rozglądnęłam się po pokoju chłopaka, usiadłam na
jego łóżku, westchnęłam cicho, po czym znów z powiek spływały
łzy.
Mój wzrok przykuł uwagę zdjęcia, które widniało na biurku u chłopaka.
To byłam ja i Jake, uśmiechnięci bez żadnych problemów.
Podeszłam, do biurka od razu chwytając w rękę oprawione zdjęcie.
Pojedyncza łza spadła na zdjęcie, ja natomiast delikatnie dwoma palcami
przetarłam.
Do pokoju, Jake'a weszła mama, którą szczerze nie chciałam widzieć.
-Córeczko?-Powiedziała, za razem powiedziała to przez łzy.
Nie odpowiedziałam nic, tylko patrzyłam na zdjęcie i cicho szlochałam
pod nosem.
Kobieta nie pewnie podeszła do mnie, łapiąc mnie za ramie.
-Zostaw-Wyszeptałam przez łzy.-Dlaczego wcześniej nie powiedziała
tego?-Spytałam po chwili.
-Nie chciałam abyście się dowiedzieli-Odpowiedziała.
-A jednak-Powiedziałam.
-Myślałam, że uda mi się to ukryć przed wami, że uda mi się spalić ten
list-Mówiła, lecz nie chciałam tego słuchać, żyliśmy na kłamstwie,
a szczególnie Jake żył w kłamstwie.
-Nie tłumacz się, mamo-Powiedziałam, kręcąc głową.
-Wiem, że Jake znienawidził, ale zawsze będzie dla mnie synem-Powiedziała.
-Tutaj już na pewno nie wróci, jest sam, jeszcze ten wypadek..-Mówiłam, lecz
w pewnej chwili, powiedziałam za dużo.
-Wypadek?-Spytała zdzwiona.-Jaki wypadek?-Spytała ponownie, nie dowierzając.
Choć nie chciałam tego mówić, ale skoro jest taka sytuacja to powiem.
-Miał wypadek, ale cudem się wykaraskał!-Wykrzyczałam, a zarazem
krzyczałam przez łzy.
-O boże-Powiedziała, zaczynając sama mocno płakać.
-Nie o to już chodzi, ale sam fakt okłamaliście nas!-Wykrzyczałam.
-Wybacz, na prawdę nie wiedziałam, że..-Mówiła przez łzy, lecz
nie dałam jej skończyć.
-Nie mamo, dość!-Krzyknęłam.-Zostaw mnie-Dodałam, po czym
wybiegłam do swojego pokoju, przy czym upuściłam zdjęcie.
Zamknęłam drzwi na klucz, po czym od razu rzuciłam się z głośnym płaczem
na łóżko.
Wszystko mnie przerastało, dosłownie wszystko.
Nie wiem o czym już myślałam, ale wiem jedno że muszę odnaleźć Jake'a,
mam nadzieje, że żyje, że nic mu nie jest.
Słychać było, jak mama chciała wejść do pokoju, mówiła żebym otworzyła,
lecz nie, nie chciałam jej widzieć.
Po dwóch godzinach, wstałam z łóżka, podeszłam do szafy i zaczęłam wyciągać
wszystkie rzeczy z szafy.
Moja jedna walizka jest jeszcze, w samochodzie u Justina.
Spakowałam niewiele swoich rzeczy, do swojej torby.
Gdy się spakowałam podeszłam do biurka od razu otwierając szufladę,
wzięłam z niej długopis i kartkę.
Napisałam list rodzicom.
,,Nie martwcie się, nie szukajcie mnie. Wrócę, ale nie teraz, muszę
znaleźć Jake'a.
Mamo, nie gniewam się na ciebie, nie mam żalu do was, lecz
to wszystko, teraz mnie przerosło. Kocham was Victoria"
Zamknęłam długopis po czym odłożyłam kartkę na stół i wyszłam przez
okno.
Zeskoczyłam z daszku, od razu oglądając się za siebie, związałam swoje
włosy gumką, po czym poszłam od razu do Justina.
Zapukałam nie pewnie do domu chłopaka, od razu Justin otworzył drzwi i
spojrzał na mnie ze zdziwieniem, a raczej z uśmiechem.
-Uciekłaś?-Spytał od razu wpuszczając mnie do środka.
-Musiałam-Odpowiedziałam, od razu wchodząc do środka.
Poszłam od razu do salonu, po czym usiadłam na kanapie.
-Nie było go?-Spytałam.
-Nie było-Odpowiedział chłopak, po czym usiadł blisko mnie.
-Zabierz mnie stąd, proszę-Powiedziałam, błagalnym głosem patrząc
głęboko, w czekoladowe oczy chłopaka.
-Dobrze-Wyszeptał, po czym przejechał opuszkami palców po moim
policzku.-Pojedziemy tam gdzie kiedyś byliśmy, za miasto-Dodał.
Ja natomiast tylko kiwnęłam głową, chłopak momentalnie przechylił głowę
w moim kierunku, po czym musnął moje usta.
-Wieczorem wyjedziemy, kochanie-Powiedział po chwil, zagryzając dolna wargę.
-Okej-Szepnęłam.
-Będzie dobrze-Powiedział, uśmiechając się.
Siedzieliśmy tak dosłownie dwie godziny, ja od rana nic nie jadłam.
Szczerze mówiąc nie byłam głodna, te myśli wszystkie zabijały mój głód.
-Dzwoniłeś do niego?-Spytałam.
-Kilka razy-Odpowiedział.-Cody też, ale cały czas ma wyłączony telefon-Dodał.
-Też próbowałam-Powiedziałam, zachrypniętym głosem.
-Zjedz coś-Powiedział.
-Nie chcę-Odparłam.
-Musisz-Powiedział, po czym wstał i poszedł do kuchni.
-Trzymaj chociaż się napij-Dodał po chwili, podając mi szklankę soku.
-Dzięki-Podziękowałam, blado.
Wzięłam mały łyk, pomarańczowego soku po czym od razu odstawiłam
szklankę na stół.
-Cody naprawił auto, także spokojnie będziemy mogli jechać-Powiedział.
-To dobrze-Powiedziałam.
-Nie smuć się już-Powiedział chwytając mnie za rękę.
-Jakoś trudno mi-Odparłam.-Mam złe przeczucia-Dodałam, po czym
momentalnie zaczęłam płakać.
-No już shh, cichutko nie płacz-Odparł od razu przytulając mnie do siebie.
-Nie potrafię-Powiedziałam.
-Nie martw się o niego, wróci obiecuje ci to-Powiedział, próbując jakoś mnie
pocieszyć.
Chodź i ja nie umiałam opanować łez, to moja słabość.
-Nie zapewniam cię, że nic sobie nie zrobił, ale wiec na pewno pomyślał
też o tobie i nic mu nie strzeliło do głowy-Powiedział.
-Tak wiem Justin-Odparłam.
Godzinę później.
-Chcesz już jechać?-Spytał kierując się do mnie.
-Chciałam jeszcze przejechać przez miasto i poszukać go-Odpowiedziałam.
-Miasto jest wielkie, może być wszędzie-Powiedział chłopak.
-Słuchajcie poszukam go, a wy jedzcie jak się znajdzie to dam znać-Powiedział
Cody wchodząc do salonu.
-Na prawdę?-Spytałam.
-Tak-Rzucił.
-Dzięki Cody-Powiedziałam blado się uśmiechając, po czym podeszłam do
chłopaka, od razu go przytulając.
-Nie ma za co, spokojnie znajdzie się-Powiedział uśmiechając się.
-Jedźmy już-Odparł Justin.
-Okej, ale Cody jeśli odnajdzie się to przywieź go-Powiedziałam.
-Spokojnie przywiozę-Odparł.
Wyszliśmy z Justinem na zewnątrz domu, od razu kierując się do samochodu.
Na ramieniu miałam, zawieszoną torbę.
Weszłam auta, po czym zamknęłam drzwi i zapięłam pasy.
Justin jeszcze chwilę rozmawiał z Cody'm, ja natomiast patrzyłam
przed siebie.
Chłopak po chwili wszedł do samochodu, odpalił klucz w stacyjce, po czym
odpalił auta i ruszyliśmy.
-Przynajmniej już nie szwankuje-Powiedział, próbując załagodzić sytuację.
-Uśmiechniesz się do mnie?-Spytał, po chwili.
Ja natomiast, odwróciłam się w stronę chłopaka od razu lekko się uśmiechając.
-Tak lepiej-Powiedział.
**
Dojechaliśmy do miejsca, gdzie wcześniej kiedyś byliśmy.
-No jesteśmy-Powiedział, parkując blisko stojącego na odludziu domku.
Wysiadłam z auta, od razu biorąc ze sobą swoją torbę i również walizkę, którą
jeszcze nie zdążyłam wyjąc z przedwczoraj.
-Pomogę ci-Powiedział od razu biorąc moją, niebieską walizkę.
Sama nie wiem, czy Justin się tak zmienił, czy też tylko udaje?
Nie wiem, nie byłam w tedy myślami przy nim, ale był przy mnie nawet
w tej najgorszej sytuacji.
Nie zapomnę krzywdy, którą mi wyrządził, ale kocham go tak mocno że nie umiem
sobie wyobrazić życia, bez niego.
-Daj rękę-Powiedział podając rękę.
Ja natomiast spojrzałam na chłopaka, po czym od razu podałam swoją dłoń chłopakowi.
Poszliśmy od razu do środka domku, weszliśmy, postawiłam torbę na ziemie i
rozglądnęłam się.
-Chodź do mnie, skarbie-Powiedział chłopak uśmiechając się.
Nie pewnie podeszłam do chłopaka, odwzajemniając swój uśmiech, blady uśmiech.
-Kocham cię-Wyszeptał, po czym złapał mnie za bluzkę i przyciągnął.
Ja natomiast od razu położyłam obie ręce na jego torsie.
-Ja ciebie też-Powiedziałam.
Chłopak uśmiechnął się, po czym od razu wtulił się we mnie.
-Rozpakuję się-Powiedziałam po chwili, odchodząc od chłopaka.
-Okej-Rzucił krótko, od razu uśmiechając się do mnie.
Wzięłam swoją torbę do ręki i od razu poszłam w kierunku schodów.
-Na górze je rozpakuj-Powiedział chłopak.-Pierwsze drzwi, na lewo-Dodał,
Ja natomiast tylko kiwnęłam głową i poszłam na górę.
Weszłam do pokoju, odstawiłam torbę na bok, po czym od razu skierowałam
się na łóżko.
Położyłam się na brzuchu, opierając rękoma swoją głowę.
Po jakiś dziesięciu minutach, Justin wszedł do pokoju.
-Jeszcze się nie rozpakowałaś?-Spytał podchodząc.
-Jakoś nie mam siły-Odpowiedziałam, przewracając się na plecy.
Chłopak momentalnie szybkim krokiem, położył się na mnie a raczej widniał
nade mną.
-Co ty robisz?-Spytałam patrząc na chłopaka.
-Jeszcze nic-Odpowiedział i od razu, bez zastanowienia nasze głowy dzieliły,
dosłownie kilka centymetrów, wręcz nasze nosy stykały się.
-Justin..-Powiedziałam, lecz chłopak nie dał mi skończyć.
-Nie mów nic-Powiedział zasłaniając, swoja ręką moje usta.
-Staram się abyś nie myślała, o Jake'u-Dodał.
-Chciałabym, żeby choć dał o sobie znać-Powiedziałam.
-Na pewno da-Powiedział.
-Idziemy na dół?-Spytałam, po czym uniosłam się do pozycji siedzącej.
Chłopak tylko wstał i podał mi rękę.
-Chodź-Powiedział.
-Poczekaj tylko się jeszcze rozpakuję-Powiedziałam idąc i biorąc swoją
torbę.
-Będę na dole-Powiedział i wyszedł z pokoju.
Wyciągnęłam z mojej niewielkiej torby, kilka rzeczy po czym od razu wsadziłam
je do szafy.
Po pięciu minutach, rozpakowałam się, odłożyłam torbę na krzesło i od razu
wyszłam z pokoju, idąc na dół w kierunku dużego pokoju.
-Siadaj-Odparł Justin, klepiąc miejsce w którym miałam usiąść.
Bez zastanowienia usiadłam, na wskazane mi miejsce.
Chłopak od razu objął mnie, a ja tylko oparłam na jego ramieniu swoją, głowę.
Justin w jednej chwili wsunął rękę pod moją bluzkę, po czym od razu
wpił się w moje usta.
Wiem o co mu chodziło, ale na prawdę nie skupiałam się na innymi myślami, tylko
na tym gdzie podziewa się Jake.
-Proszę-Szepnęłam próbując ode pchać chłopaka od siebie.
-Oj przestań-Powiedział, ponownie zabierając się do czynów.
-Kurwa, powiedziałam nie!-Wrzasnęłam po chwili.
Chłopak tylko spojrzał na mnie, po czym wstał i pokierował się w kierunku wyjścia.
Usłyszałam tylko mocny trzask drzwi, od razu podskoczyłam.
On nie lubi jak mu się odmawia, znam go, wiem jaki jest.
Oparłam się rękoma o kolana, od razu przy tym chowając swoją głowę w dłoniach.
**
Justin P.O.V
Wyszedłem na zewnątrz, od razu z kieszeni swoich spodni wyciągnąłem
fajki i zapalniczkę.
Usiadłem od razu na schodach, po czym odpaliłem papierosa, mocno się przy tym.
zaciągając.
Nie mogę naciskać, bo znów powie, ze ją do czegoś zmuszam, ale wkurwia
mnie ta jej niedostępność.
Rozumiem jest przejęta Jake'm, ale nie powinna się tym aż tak przejmować, chłopak
na pewno sobie poradzi, tylko tak jak mówiłem on potrzebuje czasu.
Po za tym, chcę aby chociaż na chwile przestała o nim myśleć.
Wyrzuciłem peta, gdzieś na bok od razu wstałem, załapałem nerwowo
klamkę od drzwi i wszedłem do środka.
Spojrzałem na dziewczynę, widziałem jak miała twarz schowaną w dłoniach.
Westchnąłem tylko, po czym podszedłem do szatynki, klękając tuż na przeciw
niej.
-Przepraszam-Powiedziałem, łapiąc dziewczynę za podbródek.
-Wiele razy przepraszasz, a robisz tak samo-Powiedziała uchylając głowę,
ku górze.
-Nie wracajmy do tamtego-Westchnąłem.
-Nie będziesz mnie miał, na każde swoje zawołanie-Powiedziała donośnym
głosem.
Fakt tym ciśnienie mi podniosła, ale powstrzymywałem się, nie chce
dla niej krzywdy.
-Uspokój się-Powiedziałem starając się, powstrzymywać od nerwów, choć
i zęby miałem zaciśnięte, tak samo jak i pięści.
-Powstrzymujesz się-Powiedziała.
-Nie prowokuj, było dobrze a teraz zaczynasz swoje histerie-Powiedziałem.
-Mówię co myślę, tak się żyć nie da-Odparła.-Nie chce się kłócić,
nie chcę-Dodała od razu obejmując moją twarz swoimi dłońmi.
Dosłownie gotowałem się w sobie, nie chciałem dać po sobie tego poznać, ale
od razu dziewczyna chciała załagodzić sytuacje.
-Pójdę się położyć-Odparła.
-Przyjdę później-Powiedziałem.
Pierwszy raz nie zrobiłem nic złego, z resztą można powiedzieć, że wygrałem
ze swoją złością, ze swoimi nerwami.
Dziewczyna bez zastanowienia poszła na górę, ja natomiast usiadłem
jeszcze na chwilę.
Gdy dziewczyna, znikła już z pola widzenia wyciągnąłem z kieszeni
coś mocniejszego.
Spojrzałem na białą folię, przy czym mocno zgniotłem, a po chwili
rozsypałem biały proszek.
Wziąłem nie wielki zamach, po czym nachyliłem się i wciągnąłem
wszystko do nosa.
Ogarnęła mnie mocna faza, która zawsze ogarniała moje całe ciało, lecz
tego mi w sumie brakowało.
Uśmiechnąłem się cwano i od razu wstałem z kanapy kierując się
w kierunku schodów, prowadzących na górę.
**
(CZYTASZ-KOMENTUJESZ)
Witajcie kochani, rozdział troszeczkę późno dodany, ale jest.
Jak wam się podoba?
Życzę miłej nocki, dobranoc.
Do nn.
rozdział genialny :D blog fantastyczny <3 już się nie mogę doczekać nexta ;)
OdpowiedzUsuńNiebwiem ile razy juz to mowilam ale powiem jeszcze raz xdd JESTES CUDOWNA!!♡♥♡
OdpowiedzUsuńCzekam na następny
Bardzo ciekawie się dzieje.Pisz dalej bardzo lubię czytać twojego bloga.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :) :) :)
Jak zawsze odlotowy rozdział/ Aśka
OdpowiedzUsuńMyślę że Justin zrobi teraz coś czego będzie żałował i Victoria mu tego nie wybaczy. Czemu przerwałas w takim momencie. Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńCudny rozdział! Pozdrawiam Olaa <3
OdpowiedzUsuńGenialny dawaaj nn czekam z niecierpliwością
OdpowiedzUsuńPiszesz najcudowniej na świecie! :*
OdpowiedzUsuń