sobota, 9 maja 2015

Rozdział 41

Justin .P.O.V



Leżałem na plecach, przykryty białą kołdrą. Jedną ręką
miałem za głową, natomiast drugą delikatnie głaskałem
ramię Victorii.
Dziewczyna była wtulona w moje ciało, widać było że
jeszcze nie obudziła się.
Było rano, słońce jeszcze nie wschodziło, mogło by się wydawać
że zaraz zacznie padać deszcz.
Powoli i po ciuchu, podniosłem się z łóżka, tak aby nie obudzić
dziewczyny.
Włożyłem na siebie swoje bokserki i od razu udałem się do
łazienki.
Ściągnąłem bokserki, po czym od razu wszedłem do kabiny prysznicowej,
przy tym odkręcając ciepłą wodę.
Tego mi brakowało, orzeźwienia.
Ciepła woda zaczęła spływać po moim całym ciele, gdzie ja tylko przecierałem
ręką swoje włosy.
Po dziesięciu minutach, mojego, potrzebnego, orzeźwienia wyszedłem z
kabiny, po czym owinąłem wokół bioder ręcznik i wyszedłem
z łazienki.
Wszedłem z powrotem do pokoju, od razu podchodząc do komody, biorąc
z niej moje spodnie.
Spojrzałem na dziewczyny, przy tym sam do siebie uśmiechnąłem się.
Czuję się tak jak było dawniej, bez żadnych problemów, z resztą
ja wciąż miałem problemy, sam ze sobą jak i również z innymi
sytuacjami.
Po chwili szatynka uchyliła, swoje ledwo zaspane oczy po czym od razu
uniosła się ku górze.
-Witaj-Szepnąłem, uśmiechając się.
-Hej-Również wyszeptała, odwzajemniając uśmiech.
Podszedłem od razu do łóżka, siadając koło dziewczyny.
Victoria Owinęła się kołdrą, przy czym znalazła się w pozycji siedzącej.
-Głowa mnie boli-Powiedziała, od razu łapiąc się za czoło.
-Tak to jest-Powiedziałem przecierając dłonią jej twarz.
-Prawie nic nie pamiętam-Odparła, zaspanym głosem.
Dziewczyna spojrzała na mnie, widać było że jest nie zadowolona.
-Co jest?-Spytałem.
-Zrobiliśmy to?-Spytała pytaniem, na pytanie.
-Przecież nic takiego się nie stało-Odpowiedziałem.
-Pójdę się ubrać-Powiedziała szatynka, po czym wstała, wzięła swoje rzeczy i
poszła w kierunku łazienki.
Ja natomiast udałem się na dół, od razu kierując się do salonu.
Spojrzałem na porozwalane, butelki wódki i puszki po piwach, było
tego prawie wszędzie.
Jake z Cody'm spali na kanapie, widząc przed nogami poduszę leżącą na
ziemi, podniosłem ją i rzuciłem prosto w chłopaków.
-Ej!-Krzyknął Cody, od razu budząc się.
-Wstawać-Powiedziałem, po czym od razu wepchnąłem się między chłopakami.
-Gdzie się pakujesz, idioto-Odparł z grymasem, Cody.
Po chwili Jake, spojrzał na mnie, po czym od razu wstał i udał się do kuchni.
-A jemu co?-Spytałem.
-Wiesz, kac męczy-Odpowiedział blondyn, przy tym parsknął śmiechem.
-Nie wątpię-Powiedziałem, patrząc cały czas za chłopakiem.
Po jakiś dwudziestu minutach, Victoria zeszła na dół od razu rozglądając
się po całym domku.
-Zaraz zabiorę się, za sprzątanie-Powiedziała, siadając.
-Dawno się tak nie bawiłem-Powiedział Cody, zakładając ręce za głowę.
-Ja tak samo-Odparłem, uśmiechając się.
Oczywiście, również miałem na myśli tę noc.
**
Godzinę później.
Victoria skończyła właśnie sprzątać wszystkie puszki i butelki.
-Idę zapalić-Powiedziałem, po czym od razu wstałem i wyszedłem
na zewnątrz.
Wyciągnąłem z kieszeni, zapalniczkę jak i papierosa, przy tym
włożyłem do ust, fajkę od razu odpalając ją i mocno się zaciągając,
wypuściłem dym z płuc, robiąc małe ,,koło''
-Daj mi jednego-Powiedział znany mi głos, to był głos Jake'a.
-Trzymaj-Odparłem, przy tym podałem chłopakowi, paczkę
fajek.
Chłopak również zrobił to samo, co ja przedtem.
-Ostatnio coś cię nie poznaje, Jake-Powiedziałem.
-Sam wiesz dlaczego, gdybyś się dowiedział, że jesteś sierotą to
sam byś tak zareagował-Powiedział.
-Masz racje, ale nie masz czym się przejmować, stary-Odparłem.
-Taa-Rzucił krótko.
-Zdziwiło mnie twoje podejście do Victorii-Powiedziałem, przypominając sobie
wczorajszą sytuacje, a raczej taniec.
-Co to ma do rzeczy?-Spytał.
-Tak tylko mówię-Odpowiedziałem.-Ah nie ważne-Dodałem, po czym wyrzuciłem
peta gdzieś na bok i udałem się z powrotem do środka.

**


Victoria P.O.V


Skończyłam sprzątanie, wszystkie puszki i butelki powywalałam do śmietnika,
po czym przetarłam jedną ręką swoje czoło i udałam się do dużego pokoju.
Kac jeszcze mnie męczył, ból głowy cały czas dokuczał mi, tak jest
jak się za dużo wypije, a potem cały dzień się ,,zdycha''
Przyszła mi na myśl mama, za którą bardzo tęskniłam, chciałam się
do niej odezwać, ale nie mogłam, jeszcze nie teraz.
Justin przyszedł do dużego pokoju, od razu siadając na kanapie.
-Pójdę się przejść-Odparłam po chwili.
-Dokąd idziesz?-Spytał.
-Nie daleko-Odpowiedziałam.
-Iść z tobą?-Spytał.
-Nie nie trzeba-Odpowiedziałam, po czym wyszłam.
Założyłam swoje niebieskie balerinki, od razu wychodząc na zewnątrz
domku.
Mój wzrok przykuł uwagę, Jake który siedział na schodach i patrzył
przed siebie.
Podeszłam nie pewnie do chłopaka, od razu siadając obok niego.
-W porządku?-Spytałam, przy tym od razu położyłam rękę na jego
ramieniu.
Chłopak od razu obrócił głowę, w moją stroną i po chwili spojrzał na
moją dłoń.
-Jasne-Odpowiedział, z powrotem patrząc przed siebie.
-Idę się przejść trochę-Powiedziałam.-Idziesz ze mną?-Spytałam
po chwili.
-Mogę iść-Odpowiedział.
-To chodź-Powiedziałam, po czym wstałam i podałam chłopakowi jedną
rękę.
Szatyn bez zastanowienia, podał mi, wstał i poszedł razem ze mną.
**
Szliśmy jakieś już dobre dziesięć minut przed siebie, przed nami ciągnęła
się drużka, a wokół niej mnóstwo drzew.
-Dlaczego nic nie mówisz?-Spytałam idąc.
-Co mam mówić?-Spytał pytaniem.
-Cokolwiek-Odpowiedziałam.-Nie milcz-Dodałam.
-Postaram się-Powiedział, po czym nie pewnie chwycił moją rękę.
Spojrzałam nie pewnie na szatyna, a po chwili przykułam uwagę jego
ręki, która trzymała mnie.
-Chodźmy usiąść-Powiedziałam widząc nie daleko pieniek, od drzewa.
Poszliśmy w stronę pieńka, który stał w pobliżu, usiadłam na nim od razu
patrząc się w niebo.
-Gdyby to wszystko, tak się nie potoczyło-Powiedział po chwili, zastanawiając się
przez chwilę.-To bym nadal ukrywał, to co czuje-Dodał.
-Jake, nie zaczynaj-Westchnęłam.
-To jest silniejsze ode mnie-Powiedział.
-Proszę cię-Odparłam błagalnym głosem.
-Nie mogę-Powiedział spuszczając głowę, w dół.
-Jesteś dla mnie ważny, zawsze będzie, ale..-Mówiłam, lecz Jake nie dął mi skończyć.
-Nie kończ, wiem co chcesz powiedzieć-Powiedział, klękając tuż przede mną.
Byłam strasznie spięta, chciałam tego jak najszybciej uniknąć, nie chciałam żeby
to tak wszystko się potoczyło.
-Będę cię traktować, tak jak traktowałam się do tej pory-Powiedziałam.
-Jak brata?-Spytał.
-Tak-Odpowiedziałam.
-Nie jesteśmy rodzeństwem, przecież może być inaczej-Powiedział.
-Wiem, ale niech jest tak jak było-Odparłam.
-Tak wiem, jest Justin, którego kochasz-Odparł patrząc prosto w moje oczy.
-Nie chodzi o Justina, ale o sam fakt, że..-Powiedziałam lecz nie skończyłam.
-Dobra, okej-Powiedział przerywając mi, po czym od razu wstał i poszedł przed siebie.
Ja natomiast spojrzałam tylko na chłopaka, od razu bez zastanowienia wstałam i
poszłam za nim.
Przez całą drogę nie odezwał się ani słowem, szedł kilka metrów przede mną, a gdy
już znaleźliśmy się przy domku, od razu wszedł do środka, zatrzaskując
za sobą drzwi.
To było wszystko już tak skomplikowane, z chęcią uciekłabym jak najdalej i nie wróciła,
lecz nie umiałam i również nie mogłam.
Usiadłam na schodach, rozmyślając nad tym wszystkim.
Gubiłam się w tym wszystkim, nie umiałam się odnaleźć, obaj którzy byli
tak dla mnie ważni, jeden który był moim bratem, a okazało się że nim nie jest..
Kocha mnie i to nie miłością braterską, ale prawdziwą miłością.
Boże, powiedz że to sen, lub tylko cholerne złudzenie.
Po chwili obok mnie, znalazł się Justin, który siedział już obok mnie,
nawet sama nie wiem kiedy, tam się znalazł.
-Dlaczego nie wchodzisz do środka?-Spytał.
-Głowa mnie boli, muszę trochę pobyć na dworze-Odpowiedziałam.
-Pół dnia już jesteś, tutaj-Odparł.
-Za dużo wczoraj wypiłam, teraz musze pobyć na dworze-Powiedziałam
blado uśmiechając się.
-W łóżku to jesteś, cudowna-Odparł, pomału przybliżając się do mnie.
Ja natomiast czułam, jak moje policzki robią się czerwone, pewnie wyglądałam
jak jakiś ,,burak''
Szczerze mówiąc ja po alkoholu mam słabą pamięć nic nie pamiętam, ale mój błąd że
oddałam się jak znów tania dziwka.
-Zawsze tobie tylko, o to chodzi-Powiedziałam.
-Nie prawda-Powiedział.
-Widzę-Rzuciłam.
-Nie jest tak kochanie-Odparł.-Zależy mi na tobie i chcę być z tobą już zawsze-Dodał,
przy czym jedną ręką objął mnie.
-Pójdę już do środka-Powiedziałam od razu wstając.
-Okej-Szepnął i również wstał.
Weszłam do środka, gdzie i Justin podążał, również za mną.
Udałam się od razu na górę, nie zastanawiając się położyłam się na łóżku,
przewracając się na drugi bok.
Nawet nie miałam pojęcia kiedy zasnęłam, ale byłam też zmęczona.
**
Minęły chyba trzy godziny jak się obudziłam, spojrzałam na wyświetlacz
mojego i'phona, była już siedemnasta, czas bardzo szybko leci.
Przetarłam swoje oczy rękoma, gdzie od razu znalazłam się w pozycji siedzącej.
Podniosłam się z łóżka, przy czym od razu nie pewnie zeszłam na dół.
Udałam się do salonu od razy siadając na kanapie, rozglądnęłam się wokół siebie
ani Jake, a ni Justina nie było w domu.
Pomyślałam sobie, że pewnie wyszli zapalić czy coś.
Po chwili nie spodziewanie, na moim ramieniu znalazła się czyjaś ręka.
Podskoczyłam nerwowo, od razu odwracając się.
-Justin-Powiedziałam nerwowo.
-Nie chciałem cię przestraszyć-Powiedział od razu siadając obok mnie.
-Nie szkodzi-Odparłam już spokojnym głosem.-Gdzie Jake-Dodałam pytając.
-Co się tak pytasz o niego?-Odpowiedział pytaniem, na pytanie.
-Tak po prostu-Odpowiedziałam.
-Na górze-Odparł.-Zaraz wrócę do ciebie, idę na chwilę na dwór-Dodał, po czym
wstał i udał się na zewnątrz.
Ja natomiast kiwnęłam głową od raz, bez zastanowienia udałam się na górę zobaczyć
gdzie Jake jest.
Chciałam go przeprosić, wiedziałam dobrze że gniewa się na mnie.
Weszłam do drugie pokoju na górze, gdzie szatyn znajdował się.
-Tu jesteś-Powiedziałam, wchodząc.
Chłopak leżał na łóżku i patrzał w sufit, oczywiście nie omijając tego, że leżał
bez koszulki, a jego bicepsy były idealne, nie powiem, tak samo jak i kaloryfer.
-Co chcesz?-Spytał.
-Gniewasz się na mnie, wiem-Powiedziałam.
-Nie-Rzucił.
-Nie mów, że nie-Odparłam nie pewnie podchodząc.
-Szanuje to co powiedziałaś-Powiedział, przy tym od razu usiadł.
-Jesteś cudownym chłopakiem i wiem, że dziewczyna która będzie z tobą,
będzie szczęściarą-Powiedziałam uśmiechając się.
-Innej nie będzie-Powiedział.-Nie ważnie, masz racje nie mówmy o tym już
nigdy-Dodał i machnął ręką.
-Jake-Westchnęłam.
-Nic nie mów-Odparł.-Idź stąd-Dodał.
-Wiem, że jesteś zły-Powiedziała.
-Wyjdź!-Syknął.
Spojrzałam na chłopaka, po czym od razu wyszłam z pokoju.
Udałam się na balkony, który znajdował się na górze.
Wyszłam na zewnątrz, od razu złapałam się za poręcze i wychyliłam
swoją głowę.
Nie minęło pięć minut, jak za mną ktoś przeczesał moje włosy na bok i
delikatnie złożył kilka pocałunków, mojej szyi.
Zamknęłam oczy, oblizałam swoje suche usta, przy tym od razu zagryzłam
swoją dolną, wargę.
Delikatna, jedna ręka zjechała, po mojej lewej ręce, natomiast druga, mocno
objęła mnie w brzuchu, ściskając mnie.
Jęknęłam cicho, pod nosem po czym od razu odwróciłam się.
Nie spodziewałam się tego, co zobaczyłam, a raczej kogo.




**






(CZYTASZ-KOMENTUJESZ)


Witajcie miśki, o to nowy rozdział, jak wam się podoba?
Wybaczcie, że trochę krótki, ale w sumie coś się dzieje.
No więc do nn, całuję i dziękuję, jesteście wspaniali.














6 komentarzy:

  1. Ja chce nastepny!!!! Prosze daj znac kiedy znow dodasz bo juz sie nie mg doczekać co bedzie dalej. Kocham twojego bloga !!♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chce nastepny!!!! Prosze daj znac kiedy znow dodasz bo juz sie nie mg doczekać co bedzie dalej. Kocham twojego bloga !!♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam to opowiadanie. Założę się, że na balkonie to był Jake. Rewelacyjny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja chce nastepny!!!! Prosze daj znac kiedy znow dodasz bo juz sie nie mg doczekać co bedzie dalej. Kocham twojego bloga !!♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. No no no czyżby znowu Jake ??
    Świetny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam Twoje opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń